Gaja – cierpienie utkane z ciszy

Operacji wszczepienia implantu ślimakowego, by Gaja mogła słyszeć
Zakończenie: 8 Stycznia 2018
Rezultat zbiórki
Spieszymy z informacją, że Gaja jest już po operacji wszczepienia drugiego implantu. W ubiegłym tygodniu implant został sprawdzony przez specjalistów i działa w 100 procentach! Po podłączeniu procesora okazało się też, że impulsy docierają jak należy, tzn. że Gaja słyszy na drugie ucho!
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy wsparli naszą akcję! Dzięki Wam Gaja może słyszeć!
Łączymy gorące pozdrowienia <3
Opis zbiórki
Nasz dramat rozgrywa się w ciszy. Cisza, która innym kojarzy się ze spokojem, dla nas oznacza strach. Pierwszymi dźwiękami, które nasza córeczka miała usłyszeć zaraz po przyjściu na świat miały być nasze ciepłe, pełne miłości głosy. Zamiast tego była cisza – przeszywająca i bezgraniczna. Cisza, która po brzegi wypełniła życie nasze i naszego dziecka. Gaja urodziła się całkowicie głucha. Nie słyszała bicia serca mamy, jej delikatnego głosu, ani kojących dźwięków kołysanek. Jej mały dziecięcy świat to świat ciszy – innej niż ta, którą znamy my, bo niezakłóconej żadnym, nawet najmniejszym szmerem. To świat ciszy absolutnej...
Zanim Gaja pojawiła się na świecie, znaliśmy na pamięć kołysanki, które miały utulać ją do snu. Na półkach stały już książeczki, które mieliśmy jej czytać. Kiedy była jeszcze brzuchu, mówiliśmy do niej, opowiadaliśmy, jak to będzie po jej narodzinach. W 16 tygodniu miała zaczynać słyszeć. Gaja – odkąd wybraliśmy jej imię, powtarzaliśmy je niemal non stop. Jeszcze wtedy nie przyszło nam do głowy, że Gaja może nie słyszeć ani swojego imienia, ani niczego innego…
Dzień, w którym Gaja przyszła na świat był jak święto. Byliśmy najszczęśliwsi, wreszcie całkowicie spokojni. Tak nam się przynajmniej wydawało. Potem spokój prysł jak mydlana bańka. W momencie, w którym lekarz przyszedł do nas z wynikiem przesiewowych, spokój pękł na na drobne cząstki. Słowa lekarza porażały jak pioruny. Na kartce z wynikiem na czerwono podkreślone było jedno słowo: głuchota. Co dalej? Jak będzie wyglądać jej życie? Jak będzie się rozwijać? Jak komunikować ze światem? Czy kiedyś nas usłyszy? Czy my usłyszymy wypowiedziane przez nią “mama” i tata”? Po słowach lekarza zrobiło się cicho – tak, jakbyśmy i my nagle przestali słyszeć, jakby świat wokół nas nagle zniknął. W głowie była tylko Gaja. Ona i jej diagnoza…
Siedząc bezczynnie, nie wydostaniemy Gai z jej świata ciszy. Po kilku godzinach szoku zaczęliśmy działać. Bóg dał nam Gaję pewnie dlatego, że mamy siłę, aby jej pomóc. Rozpoczęła się wielomiesięczna walka z procedurami, odległymi terminami, brakiem środków, trudnościami ze zdobyciem informacji. Nie raz czuliśmy się tak, jakbyśmy walczyli z wiatrakami. Kiedy odsyłano nas z kwitkiem, wracaliśmy. Kiedy zamykano drzwi, próbowaliśmy wejść oknem. Patrzyliśmy w wielkie, błękitne oczy naszej Gai i wiedzieliśmy, że jeśli ją zawiedziemy, poniesiemy klęskę. Chociaż nas nie słyszała, powtarzaliśmy, że wyzdrowieje, że dla niej się nie poddamy.
11 dnia jej życia byliśmy już na badaniu. Do małej główki Gai przyczepiono mnóstwo elektrod. Potwierdziło się najgorsze – nasza córeczka nie słyszy w 100%.
Jak najszybsze wszczepienie implantów ślimakowych to jedyna szansa, by nasza córeczka usłyszała i mogła rozwijać się równolegle z rówieśnikami. To nasze dziecko – ukochane i bezbronne – dlatego zrobimy wszystko, by dać jak najlepszy start w życie… By możliwa była pierwsza operacja, musieliśmy poczekać sześć miesięcy – Gaja musiała nabrać wagi, żeby możliwe było całkowite znieczulenie. Dzięki pomocy wspaniałych ludzi i anielskiej opiece udało się doprowadzić do pierwszej wszczepienia implantu po jednej stronie... Ciężko było nam znieść widok najukochańszej główki całej w bandażach. Reakcja Gai na pierwszy usłyszany dźwięk pokazała nam, że było warto.
Dzisiaj nasze życie to codzienna żmudna rehabilitacja, ćwiczenia i maleńkie radości z reakcji na pierwsze dźwięki. Kiedy po raz pierwszy Gaja zareagowała na swoje imię, poczuliśmy, że jej diagnoza to nie jest ostateczny wyrok… Niestety pierwsza operacja to początek batalii o szczęście naszej córeczki. Gaja potrzebuje drugiego implantu – tak jak my potrzebujemy obu uszu, obu nóg i rąk do normalnego życia. Dziś słyszy dźwięki o dużym natężeniu. Bez drugiego implantu nie będzie w stanie prawidłowo określić źródła i lokalizacji dźwięku, np. kierunku, z którego nadjeżdża samochód. Kiedy wyobrazimy sobie, że to w przyszłości może oznaczać zagrożenie dla jej życia, wraca cały strach, który czuliśmy zaraz po diagnozie. Na taki implant czeka się długo - ok. 3 lat, a może dłużej. W życiu Gai, która nie tak dawno skończyła pierwszy rok to bardzo długo! Nie chcemy czekać! Chcemy dać naszej córce możliwość słyszenia otaczającego ją świata, szansę na normalny rozwój i wreszcie naukę mowy, która powinna rozpocząć się już teraz. Każdy kolejny dzień, w którym Gaja nie jest w stanie się rozwijać, jest pomniejszeniem jej szans na szczęśliwą przyszłość. Dzisiaj przed nami kolejna przeszkoda – ta finansowa. Zamierzamy walczyć tak samo, jak za pierwszym razem. Problem w tym, że sami nie damy już sobie rady...
Stajemy przed Wami jako rodzice, którzy walczą o to, by życie ich dziecka pozbawione było barier. Chcemy usłyszeć z ust naszej Gai pierwsze "mamo" i "tato". Wierzymy, że kiedyś, kiedy będzie już mogła mówić, sama podziękuje Wam za okazaną pomoc. Prosimy, pomóżcie nam zawalczyć o zdrowie i przyszłość naszego dziecka. Tylko dzięki Waszej pomocy Gaja będzie mogła normalnie usłyszeć świat…