Małgosia - 660 gramów cudu

Zakończenie: 13 Października 2013
Rezultat zbiórki
Serdecznie dziękujemy za okazaną pomoc w zbiórce pieniędzy dla naszej córeczki Małgorzatki. Każdy ofiarowany grosz był cennym wkładem w start dla Małgosi. Bez Państwa pomocy i zaangażowania nigdy nie udałoby się zrobić tak dużo. Dzięki zebranej kwocie możemy zapewnić Małgosi odpowiednią rehabilitację, która już dziś przynosi efekty, zakupić odpowiedni sprzęt medyczny oraz leki.
Przed nami cały czas ciężka i wyboista droga, ale na tej drodze spotykamy dobrych ludzi, a Państwo są jednymi z nich!
Rodzice Małgosi
Opis zbiórki
„Mam na imię Małgosia. Urodziłam się 25 lipca 2012 r. w 23 tygodniu ciąży z wagą zaledwie 660 gramów. Miałam przyjść na świat w połowie listopada, ale upodobałam sobie wakacyjny miesiąc. Po prostu spieszyło mi się by poznać moich rodziców i żeby od swych najmłodszych dni płatać im figle - po prostu kocham to.”
- Pierwsze zdjęcie zrobiłam córeczce dopiero 18 sierpnia. Z początku nie chciałam mieć żadnych pamiątek, bo nie wiadomo było, co z losem Małgosi. - wspomina mama. - Nie chciałam mieć w co się wpatrywać po utracie mojej Iskierki. Nawet nie chciałam jechać po akt urodzenia, bo myślałam, że niedługo będziemy musieli załatwić akt zgonu.
Medycyna nie dawała Gosi szans, tak jak dla większości tak skrajnie wcześnie urodzonych niemowląt. Nie mogłam karmić Gosi piersią, nie mogłam jej dotknąć. Przez 2 pierwsze miesiące Gosia oddychała przez respirator, a właściwie często to on oddychał za nią, gdy potrzebowała podania 80% tlenu. Po odpięciu od respiratora, Gosia dostała swój pierwszy smoczek – najmniejszy, jaki jest, a i tak był o wiele za duży.
Pomimo braku wiary lekarzy Małgosia pokazała, jaką jest silną dziewczynką, walcząc o swoje kruche życie. Po 129 dniach spędzonych na Intensywnej Terapii w końcu mogła przywitać dom. Wypis miał 10 stron, a na nim 15 rozpoznań klinicznych. Niedługo jednak cieszyła się rodzinnym ciepłem. Organizm złapał paskudnego wirusa i zafundował 3-miesięczne ferie w szpitalu.
„Lekarze mówili, że nie będę widzieć i nie będę słyszeć. Mama ciągle mi śpiewała i przyklejała czarno-białe obrazki na łóżeczko. Dziś mam już 11 miesięcy. Nie mam sokolego wzroku, ale widzę, do tego też nieźle słyszę! Jestem troszkę opóźniona ruchowo. Tu zagmatwam trochę sprawę dla tych co nie znają tematu "wcześniak". Mam 11 miesięcy życia, korygowanych 8, zdaniem psychologa mój rozwój jest na poziomie 4-miesięcznego niemowlęcia. Mam więc sporo do nadrobienia. Mama wkłada dużo pracy i energii w mój rozwój, więc nie mogę jej zawieść.”
Gosia jest pod opieką wielu specjalistów. Jej życie toczy się między domem i szpitalem. Aby dobrze się rozwijać, ciągle musi przyjmować lekarstwa oraz być rehabilitowana. Mama nie pracuje i leczenie Gosi powiększa dziurę w domowym budżecie.
Rodzice cieszą się z każdego najmniejszego sukcesu Małgosi i wierzą, że wszystkie poświęcenia i wysiłki zwrócą się w przyszłości. W końcu to ich jedyna córeczka. Nie takie macierzyństwo i ojcostwo sobie wymarzyli. Nie takie dzieciństwo dla swojej córeczki. Jednak najważniejsze jest to, że mają ją przy sobie i otaczają ogromną miłością.