Tykająca bomba w głowie Grzegorza! Potrzebna pilna pomoc!

Leczenie guza mózgu i protonoterapia w Czechach
Zakończenie: 11 Lutego 2020
Rezultat zbiórki
Otrzymaliśmy wiadomość najsmutniejszą z możliwych... Grzegorz zmarł 5 lutego. Rodzinie i najbliższym składamy najszczersze wyrazy współczucia. Cześć jego pamięci!
Opis zbiórki
Moje życie wywróciło się do góry nogami ostatniego dnia sierpnia tego roku… Do mojej mocno już wyłysiałej głowy zakradła się podstępnie śmierć, wysyłając swojego sprawdzonego zabójcę. Guz mózgu, glejak IV stopnia, okrutnie złośliwy. Paskudna kreatura, która nie zna litości… Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić, co czułem po jego niezapowiedzianej wizycie. Cholerstwo nie bierze jeńców, ale ja nie poddam się bez walki. Na tej wojnie nie wystarczą jednak tylko dobre chęci. Potrzeba też ogromnych środków finansowych...
Jestem podobno całkiem niezłym mężem, nie najgorszym ojcem dwóch córek i przyzwoitym kompanem dla przyjaciół. Ta choroba spadła na nas wszystkich jak grom z jasnego nieba. Wylane łzy moich dziewczyn bolały bardziej niż chemia, którą przyjmowałem po operacji usunięcia największego guza. Nie byłem na to przygotowany. Od tamtej chwili nic już nie jest takie samo, jak przedtem...
Wróciłem jak zwykle z pracy, ale coś było nie tak… Pojawiły się problemy z mową, szybko pojechaliśmy do szpitala, który stał się moim domem na kolejny miesiąc. Najpierw neurologia, dalej neurochirurgia, a później intensywna terapia. W krótkim czasie znalazłem się na krawędzi. Cienkiej czerwonej linii, po przekroczeniu której, nie ma już powrotu. Operacja, chemia, a na dokładkę zator płucny. Powiedzieć, że nie było łatwo, to jak napisać, że Beatlesi byli lokalną kapelą weselną...
Dzisiaj jestem po drugiej serii chemioterapii. Mam problemy z mówieniem i niedowład lewej strony ciała. Wojna wymaga ofiar i ja dzisiaj doświadczam tego na własnej skórze. Zostały mi dwa wyjścia: wywiesić białą flagę i odliczać dni do końca, albo chwycić się życia z całych sił i próbować pokonać wroga. To jednak wiąże się z potężnymi, liczonymi w setkach tysięcy złotych wydatkami. Ile dokładnie - tego na ten moment nie wiadomo. Choroba jest nieprzewidywalna, a ja muszę być gotowy na najtrudniejsze nawet scenariusze.
Na ten moment najważniejszy jest wyjazd na protonoterapię do Pragi, oraz nowatorskie alternatywne sposoby leczenia, które poprawią komfort życia pacjenta z rozpoznaniem guza mózgu. Sami jednak nie damy rady pokryć kosztów… Proszenie o tak wielką pomoc nie przychodzi łatwo, ale nie mam wyjścia. Nie mogę zostawić żony i córek, za bardzo mnie potrzebują…
Czy chcę się przed Wami żalić, pokazywać jak bardzo jest trudno? Ani trochę… Najchętniej wziąłbym odpowiednie narzędzia i samemu sobie z tym guzem mózgu poradził, ale niestety to tak nie działa… Przeciwnik jest zbyt potężny, a ja za bardzo osłabiony ciągłą walką z nim. Chcę żyć, po prostu. Wspierać żonę, córki, grać na gitarze, a kiedy trzeba naprawić cieknący w kuchni kran. 53 lata to jeszcze nie czas, żeby się przyzwyczajać do ziemi...
Grzegorz