Chcę wrócić do życia sprzed wypadku, pomożesz mi?

proteza prawej nogi
Zakończenie: 1 Października 2019
Opis zbiórki
Europę zjeździłem wzdłuż i wszerz. Jako zawodowy kierowca przemierzałem tysiące kilometrów, przewożąc towary. Niemcy, Francja, Hiszpania - gdzie było zlecenie, tam jechałem. Praca dawała mi jednocześnie wolność i stabilizację. Nigdy nie przypuszczałem, że spotka mnie i moją rodzinę taka tragedia, a ja zostanę przykuty do wózka, bez nogi…
Kiedy byłem mały, nie wyróżniałem się niczym szczególnym od innych chłopców. Samochody były moją pasją, od kiedy tylko zacząłem chodzić i tak pozostało do dziś. Im byłem starszy, tym bardziej interesowałem się wielkimi pojazdami. Gdy tylko mogłem, to zrobiłem prawo jazdy, a potem uprawnienia do kierowania samochodami ciężarowymi. Jeszcze w latach 80’ rozpocząłem pracę, jako zawodowy kierowca. Połączyłem moją pasję i pracę. Byłem młody, wolny, jeździłem po całej Polsce. Spełniałem swoje marzenia. Założyłem rodzinę, urodziła mi się piękna córeczka. Wszystko układało się po mojej myśli. Kiedy otworzyły się granice Polski, zacząłem częściej jeździć po całej Europie. Wiązało się to z wyjazdami na tydzień, czasem dwa. Ale nadal robiłem to, co uwielbiałem. Wszystko skończyło się 9 września 2015 roku.
Jechałem niemiecką autostradą, kiedy kierowcy zaczęli nagle przede mną hamować. Jadąc rozpędzonym tirem wypełnionym po brzegi towarem, byłem wielotonowym pociskiem. Mimo nagłego hamowania, nie udało się zatrzymać. Wszystko działo się w przyspieszonym tempie. Tak jakbym mrugnął okiem, a zaraz potem znalazł się w szpitalu. Tak naprawdę akcja strażaków trwała znacznie dłużej. Byłem zakleszczony za kierownicą, a maska ciężarówki była kompletnie zmiażdżona. Jedynie cud sprawił, że w tym wypadku nikt nie zginął… W czasie leczenia w szpitalu w Brandenburgii wdała się sepsa. Z godziny na godzinę mój stan stawał się krytyczny. Trafiłem do berlińskiego szpitala. Żeby uratować mi życie, żebym mógł wrócić do rodziny - lekarze amputowali mi prawą nogę pod kolanem...
Kolejny miesiąc dochodziłem do siebie po wypadku, ale w ogóle nie docierała do mnie informacja, że już nie mam nogi. Wściekłość, bezsilność, smutek, bezradność - mieszały się we mnie wszystkie negatywne emocje. Pojawiła się nadzieja, że wyjdę ze szpitala z protezą. Niemieccy lekarze skontaktowali się z Narodowym Funduszem Zdrowia, ale otrzymali odpowiedź, że koszt protezy nie zostanie pokryty z ubezpieczalni. Lekarze rozkładali ręce. Nic więcej nie mogli zrobić. A ja dostałem najprostszą, drewnianą protezę, z którą wróciłem do domu.
Pierwsze tygodnie w domu to był koszmar. Cierpiałem niesamowicie. I nie chodzi tu o ból fizyczny. Psychicznie nie wytrzymywałem sytuacji, w której się znalazłem. Rodzina cały czas mnie wspierała, choć czasem naprawdę było bardzo często. Jakby to nie zabrzmiało, stanąłem na nogi dopiero po rozmowach z psychologiem. We wrześniu od tragicznego wypadku miną 4 lata. W tym czasie oswoiłem się z rzeczywistością. Wziąłem się w garść. Mam za sobą kurs na kierowcę koparko-ładowarki. Lekarz medycyny pracy stwierdził, że mógłbym wrócić do pracy, ale z odpowiednią protezą. Niestety, drewniana proteza, która otrzymałem w szpitalu, ogranicza moje możliwości. Ciężko w niej chodzić. Jest niewygodna i niedopasowana do mojej nogi. Gdybym miał dobrą protezę, mógłbym wyjść z domu i znowu pracować. Nie będę uwięziony w czterech ścianach. Znowu poczuję się ważny i potrzebny!
Do pełni szczęścia i podjęcia pracy potrzebuję mieć specjalistyczną protezę. Taką, która będzie przede wszystkim zginała się w stawie skokowym. Mam to szczęście, że posiadam własne kolano. Jednak i tak koszt wykonania takiej protezy sięga 40 tysięcy złotych. Nie mam co liczyć na NFZ, który nie pokrywa tak drogich protez. Przez to, że nie mogę pracować, cała nasza rodzina utrzymuje się jedynie z pensji żony. W tej sytuacji jestem zmuszony prosić Was o pomoc. Bez pomocy nigdy nie uda mi się przywrócić chociaż namiastki dawnego życia. Mam dopiero 55 lat i chcę pracować! Mam na to szansę! Pomóż mi!
Grzegorz