Grzegorz Lipiński, 47 lat
Do połowy czerwca 2020 roku byłem zdrowym i szczęśliwym ojcem i mężem. Nic nie zapowiadało tragedii, jaka miała rozegrać się w moim życiu i zmienić je na zawsze…
Nagle poczułem ogromne osłabienie i całkowicie opadłem z sił. Do tego doszła wysoka temperatura i duszności. Wynik testu na koronawirusa okazał się być pozytywny. Wtedy nie zdawałem sobie jeszcze do końca sprawy, że to jest jak wyrok, który zniszczy moje poukładane i wspaniałe życie.
Trafiłem do szpitala w Tychach, gdzie zaczęła się walka o każdy oddech… Po dziesięciu dniach zapadła decyzja o intubacji i śpiączce farmakologicznej. Moment, w którym musiałem pożegnać się z rodziną był najgorszym dniem w moim życiu. Zdawałem sobie sprawę, że to może być moja ostatnia rozmowa z moją kochaną żoną, że to może być pożegnanie ze światem i życiem. Niewyobrażalny ból sprawiała jednak świadomość, że zostawiam nie tylko kobietę mojego życia, ale także mojego najukochańszego dwuletniego synka Aleksandra i dzieciątko w łonie żony, którego być może nigdy nie poznam… To pożegnanie i bezsilność rozdzierało mi serce!
2 lipca zostałem przetransportowany do szpitala do Krakowa, gdzie podłączono mnie do ECMO (pozaustrojowe natlenianie krwi), które utrzymywało mnie przy życiu. Nikt nie spodziewał się, że przebieg choroby będzie tak dramatyczny i progresja w płucach będzie tak błyskawicznie postępować. Nigdy nie paliłem papierosów, nie miałem żadnych chorób współistniejących, a ziścił się najgorszy scenariusz. Przez Covid-19 płuca całkowicie przestały podejmować pracę i funkcjonować... Jedynym ratunkiem był ich przeszczep.
Z 31 lipca na 1 sierpnia odbyła się 12-godzinna, bardzo skomplikowana operacja transplantacji płuc w SCCS w Zabrzu. Była to pierwsza w Polsce operacja tego typu, dlatego też lekarze specjaliści nie do końca wiedzieli, z czym przyjdzie im się zmierzyć. Okazało się, że moje płuca są tak doszczętnie zniszczone, że znacznie zmniejszyły swoją objętość i wyglądały jak wątroba. Przeszczep zdrowych płuc w miejsce moich zniszczonych i pomniejszonych był nie lada wyzwaniem dla całego personelu medycznego. Mimo ogromnego ryzyka i mnóstwa niewiadomych operacja się powiodła i nowe płuca podjęły pracę.
Każdy dzień to nie tylko czas wypełniony strachem, ale przede wszystkim ciężka praca nad powrotem do sprawności i normalności. Codziennie spożywam prawie 30 tabletek, na pierwsze i drugie śniadanie, na obiad, podwieczorek i kolację. W międzyczasie kilkanaście inhalacji i rehabilitacja opadającej stopy. Do tego rehabilitacja oddechowa, systematyczna kontrola parametrów oddechowych oraz ćwiczenia...
W listopadzie 2021 roku przyszła na świat nasza upragniona córeczka Emilka. Tworzymy kochającą i cudowną rodzinę, której już nigdy nie chciałbym opuszczać, której nie chciałbym stracić… Dlatego jestem pełen determinacji, gdyż mam po co i dla kogo walczyć! Jestem wdzięczny za każdy dzień, za to, że żyję i mogę uczestniczyć w dorastaniu moich dzieci. Moja codzienność do końca życia będzie wypełniona rehabilitacją, specjalistycznym leczeniem i sprzętem, które jak na zwykłą rodzinę są zbyt kosztowne. Jest to jednak niezbędne, bym mógł w najlepszy możliwy sposób być ojcem i mężem, i wesprzeć swoją żonę w wychowaniu dwójki malutkich dzieci… Do tego potrzebne mi jest wsparcie życzliwych ludzi o dobrych sercach…
Dziękuję za każde miłe słowo i każdą najmniejszą formę pomocy!
Grzegorz Lipiński