Czekajcie na mnie, gdy przyjdę na świat

Operacja serca Munster - I etap korekcji wady
Zakończenie: 25 Września 2016
Rezultat zbiórki
Witamy na świecie
Późnym wieczorem 13 października 2016 roku mieli nadzieję usłyszeć donośny krzyk swojego nowo narodzonego synka. Zamiast tego usłyszeli cichy, krótki dźwięk, po którym nastała przerażająca cisza. Na szczęście lekarz szybko uspokoił, że z chłopcem wszystko jest w porządku, wszystko poza bardzo chorym sercem. Na pierwszy rzut oka mogło wydawać się, że urodził się zdrowy chłopczyk, niestety diagnostyka potwierdziła krytyczną wadę serca, z którą nie można żyć bez serii skomplikowanych operacji. Tygodniowy Ignaś przeszedł pierwszy zabieg, rodzice rozstali się z synkiem na najdłuższe w ich życiu 4 godziny. Po ich upływie zadzwonił telefon a głos po drugiej stronie słuchawki oznajmił to, na co tak bardzo czekali - operacja zakończyła się powodzeniem.
Opis zbiórki
Kiedy wszystko się zacznie i Ignaś przyjdzie na świat, nie będzie radości, szczęścia i gratulacji. Będzie paniczny strach, płacz i trzy rozdarte serca, z których jedno, to najmniejsze, podejmie walkę. Walkę o życie!
Jednego dnia mieliśmy wszystko, siebie, nasza miłość, plany i to, co najważniejsze – naszego synka. Chwilę później nie mieliśmy już nic. Siedzieliśmy w pustym pokoju, trzymaliśmy się za ręce i płakaliśmy tak, jak płacze się tylko raz w życiu.
Kiedy otrzymaliśmy wiadomość, że nasze życie i nasza miłość w magiczny sposób przeobraziły się w naszego synka Ignasia, płakaliśmy ze szczęścia. Nasz synek był tym brakującym puzzlem w naszym życiu. To on miał stworzyć z nas pełną rodzinę, o której zawsze marzyliśmy. Miałam zostać matką i gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że stracę całą radość i dumę z tego, że jestem w ciąży, i ten czas będzie dla mnie najcięższym w życiu, nie uwierzyłabym.
Kiedy jeszcze nie wiedziałam, że noszę tak chore dziecko zastanawiałam się, jaki będzie nasz synek, jakie będzie miał oczka, włoski, czy będzie więcej płakał, czy się uśmiechał. Teraz nie myślę już o niczym, poza połową serca, która musi wystarczyć Ignasiowi, żeby mógł zostać przy nas. Kilka tygodni temu marzyłam o spacerach z wózkiem, o tych wszystkich prozaicznych czynnościach zarezerwowanych dla matek. Teraz marze o tym, co kiedyś wydawało mi się straszne, o szpitalnej sali, na której urodzę, bo wiem, że to jedyny ratunek dla mojego dziecka.
Był 24 tydzień, kiedy coś niewytłumaczalnego kazało mi skonsultować ciążę u innego lekarza. Czy coś przeczuwałam? Nie, była to bardziej chęć potwierdzenia tego, że wszystko jest w porządku. Ten dzień zmienił całe nasze życie. Lekarz długo wpatrywał się w serduszko na monitorze. Nie zdążyłam osłonić się przed tym wyrokiem. Słowa spadły na mnie nagle i bez ostrzeżenia. Ignacy przyjdzie na świat z wadą, która polega na tym, że połowa jego serca nie wykształciła się zupełnie. To jednak niestety nie koniec. Aorta, najważniejsze i największe naczynie w ludzkim organizmie u Ignasia jest przerwana – powiedział lekarz. Co to oznacza? Nasze dziecko mogło żyć, ktoś musi zaraz po urodzeniu naprawić serduszko, które samo nie da rady.
Świadomość tego, że noszę w sobie dziecko, któremu nie mogę już pomóc, którego nie mogę wspierać swoim organizmem w nieskończoność, jest przerażająca. Teraz gdy jest w brzuchu, jest bezpieczny, moje serce pracuje za nas oboje. Jednak gdy przyjdzie dzień rozwiązania, mój synek zostanie sam. Dlaczego Ignaś nie może przyjść na świat w atmosferze radości? Dlaczego niedane jest, mu normalne, spokojne życie? Pytania bez odpowiedzi, kotłują się w głowie, nie dają spać, odbierają spokój. Tylko że spać trzeba i dbać o to by dziecko urodziło się jak najsilniejsze.
26 września zacznie się najważniejsza walka w naszym życiu. Z pierwszym oddechem Ignaś zacznie wyścig z czasem. Najlepsi specjaliści na świecie, w klinice w Munster, mają na nasze chore dziecko pomysł. Mają też doświadczenie i nie rozkładają rąk. W Klinice Uniwersyteckiej w Munster nasz kochany synek ma szansę przeżyć, a my mamy szansę zostać rodzicami nie tylko na chwilę. Dostaliśmy nadzieję i mamy wiarę w to, że nasze pół serduszka można uratować. Potrzebujemy jeszcze funduszy, by w tym najbardziej krytycznym momencie znaleźć się w Niemczech u człowieka, który będzie robił wszystko, by Ignacy przeżył. Kwota jest bardzo wysoka, ale to, co możemy za nią kupić, nie ma zbyt wysokiej ceny.
Jeśli wygramy i zdążymy z ratunkiem, nasz synek dostanie dzieciństwo, dorastanie i całą resztę życia. Jeśli nie – umrze, nie widząc nawet ludzi, który są w stanie zrobić dla niego wszystko. Prosimy o pomoc, bez której nie damy rady i bez której życie naszego dziecka skończy się w dniu porodu. Pomóżcie nam zawalczyć na naszego synka.