Śmiertelne niebezpieczeństwo! Neuroblastoma pożera mojego synka!

Leczenie, rehabilitacja, dojazdy, sprzęt medyczny
Zakończenie: 2 Czerwca 2023
Opis zbiórki
Igorek nie skończył roku, gdy lekarz wykrył w jego brzuszku agresywny nowotwór! W tym momencie całe życie stanęło mi przed oczami. Nie mogłam złapać oddechu, w jednej chwili oczy zaszły mi łzami.
Zaczęło się od zapalenia ucha i oskrzeli. Po antybiotyku samopoczucie synka się polepszyło. Mimo wszystko poszliśmy do naszego pediatry na wizytę kontrolną. Podczas badania lekarza zaniepokoiła duża objętość brzuszka. Na cito dostaliśmy skierowanie na USG. Potem już wydarzenia nabrały tempa.
W szpitalu potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. Wykryto rzadki nowotwór – neuroblastoma. Zajmuje około 11 centymetrów! Znajduje się tuż przy kręgosłupie i uciska na wszystkie narządy. Było to dla mnie za dużo, chciałam, by to był koniec dramatycznych informacji, jednak tu dopiero zaczął się nasz koszmar.
Słowa lekarzy do mnie nie docierały. Zawalił mi się świat. Czułam, jak kamienie spadają mi na głowę, a nogi bezwładnie uginają się pod ciężarem. W głowie była czarna dziura. Przed oczami przemykały najgorsze scenariusze. Igorek miał wtedy tylko 10 miesięcy.
Leczenie rozpoczęło się natychmiast. Pierwszą chemioterapie Igorek zniósł bardzo źle ze względu na brak apetytu, biegunki, wymioty oraz wysypkę. Wyniki morfologii były przerażające, ciągle spadały. Synek potrzebował przetoczenie płytek ze względu na liczne wybroczyny, siniaki i krwotoki. Moje maleńkie dziecko wyglądało na brutalnie pobite…
Po pierwszych dwóch cyklach chemioterapii został zrobiony tomograf komputerowy. Czekając, na jego wynik czułam, jak powoli z każdej kolejnej godziny robi się doba. I kolejna, i kolejna. Po kilku dniach zostały przedstawione wyniki. Nie były satysfakcjonujące. Zapadła decyzja o 2. następnych cyklach chemii. Czekamy na moment, aż w końcu guz się zmniejszy, aż w końcu okaże się operacyjny i będziemy mogli zakończyć tę walkę.
Igorek okropnie przechodzi chemię. To, co się z nim dzieje, to istny koszmar. Pamiętam go sprzed diagnozy. Uśmiechnięty, pełen życia. Teraz jest słaby, blady i nerwowy. Wiem, że te wydarzenia odcisną się na całym jego życiu…
Przychodzą chwilę zwątpienia, jednak nie pozwalamy, żeby nas pogrążyły. Musimy być silni… Wiem, że na razie nic nie jestem w stanie zrobić. Wierzę, że wszystko w rękach Boga i lekarzy. Malutki musi toczyć walkę, a my musimy go wspierać. Pokonamy chorobę i będziemy cieszyć się każdą chwilą spędzona razem. Wiem, że z Twoją pomocą będzie o wiele prościej.
Dziękuję Ci za każde wsparcie!
Weronika, mama