Ciężko chory, opuszczony przez mamę, walczy o przetrwanie!

Terapia logopedyczna, leki i rehabilitacja
Zakończenie: 22 Kwietnia 2020
Opis zbiórki
Ta historia wyciska łzy i sprawia, że po tym, jak tracimy wiarę w ludzi – odzyskujemy po stokroć większą. Po dwóch latach od narodzin, zaskakując wszystkich, Immanuel odzyskał wzrok. Niestety nie było mu dane oglądać twarzy swojej matki. Kobieta zniknęła bez wieści, zupełnie jak kamień rzucony nocą do głębokiego jeziora. Chłopiec znalazł się pod skrzydłami anioła w ludzkiej postaci, jakim jest jego babcia...
Roztoczyła nad wnukiem opiekę, zapewniając mu rehabilitację, ćwiczenia, zajęcia i przede wszystkim miłość. Chłopiec rozwija się, zaczął stawać na nogi, podnosić główkę i raczkować. To wielki sukces, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że przecież Immanuel miał już dawno nie żyć. Dawano mu jedynie trzydzieści dni, a te z kolei przewidziane zostały jako pasmo niekończącej się udręki. Urodzi się jak martwy – wyrokowali lekarze. – Może i będzie sprawował pewne funkcje życiowe, ale tylko w ograniczonym stopniu, aby po miesiącu umrzeć. Mama chłopca dostała wtedy propozycję, której nie przyjęła. Mogła dokonać terminacji ciąży, ale postanowiła urodzić swoje dziecko i dać mu szansę. To była dobra decyzja – tak przyszedł na świat Immanuel.
Mówiło się o cudzie. Wykryte w 20 tygodniu ciąży wodogłowie i wada serca wydały wyrok na jego życie. Dodatkowo ten jedyny miesiąc ofiarowany mu przez los miał minąć w objęciach absolutnej ciszy i ciemności, ponieważ chłopcu wieszczono głuchotę i ślepotę. Czas, podczas którego każdy dzień jest ładunkiem bólu i cierpienia, a dotyk to niezrozumiały bodziec, który pojawia się z zaskoczenia i dezorientuje. To oznacza strach, niepewność, udrękę. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, ze za rogiem czyhała śmierć, chcąca wyrwać Immanuela z rąk najbliższych i zakończyć jego smutny żywot.
Tak się jednak nie stało. Chłopiec był mocniejszy, niż wszyscy początkowo przypuszczali. Niemowlak posiadał siłę, która pozwoliła mu przetrwać najtrudniejsze chwile po narodzinach. Jak się okazało, przewidywania lekarzy nie sprawdziły się, przynajmniej nie w pełni. Po wadzie serca nie było śladu, Immanuel samodzielnie oddychał, na co również nie dawano mu szans, a jego słuch wyłapywał wszystkie dźwięki otoczenia. Niestety, ale wodogłowie zasiało spustoszenie, a w wyniku tego kurtyna ciemności rzeczywiście opadła na jego oczka. Do tego wszystkiego doszedł niedowład wszystkich kończyn oraz lekooporna padaczka. Rozpoczął się bieg o życie. Trzydzieści dni było tylko pierwszym etapem maratonu, a po jego pokonaniu, przed chłopcem wyrastały kolejne cele do zrealizowania.
Największym kryzys nadszedł po jednym z ataków padaczki. Zdawało się, że ta jest już tylko odległym wspomnieniem, ponieważ nie dawała o sobie znać od blisko dwóch lat, ale wróciła niczym echo. Koszmar trwał ponad cztery godziny, a spazmy bólu wykręcały ciałem chłopca, osłabiając go z każdą minutą. Tak długie ataki potrafią zabić nawet dorosłego, ale jak już wiadomo, Immanuel jest wyjątkowy. Nic nie robi sobie z okrutnego losu, śmieje mu się w twarz i za każdym razem kończy jako zwycięzca. Po tej walce był jednak na skraju wyczerpania, płomyk jego życia ledwie się tlił.
Chłopiec ma trudności z przełykaniem, dlatego Lekarze zaproponowali wtedy, że powinien przyjmować posiłki bezpośrednio do żołądka. To była dobra decyzja, chłopiec przytył kilka kilogramów i odzyskał siły do dalszej rehabilitacji.
Immanuel przebył długą drogę. Zaczęło się od przykrej wizji śmierci chłopca, ale potem nastąpiły dwa cuda. Pierwszy z nich to dar życia, a drugi wzroku. Jednak potrzebny jest jeszcze jeden, o który prosimy z całego serca. Intensywna rehabilitacja jest niezbędnym środkiem do zwiększenia sprawności Immanuela, do jego pierwszego, samodzielnego kroku. Pieniądze stały się przeszkodą, którą pokonać możemy jedynie wspólnie. Babci dziecka nie stać na kolejne zajęcia. Nie pozwólmy, aby dotychczasowo włożony wysiłek poszedł na marne.