POMOCY❗️Złośliwy nowotwór wydał na mnie wyrok❗️

Nierefundowane leczenie onkologiczne
Zakończenie: 13 Stycznia 2024
Opis zbiórki
Jestem Iza, mam 51 lat, jestem mamą, a od niedawna również spełnioną babcią. Los pisze dla nas różne scenariusze, ale niezależnie od tego, z jakim przyszło mi się mierzyć, zawsze tak samo kochałam życie. Aż w końcu przyszedł taki dzień, w którym dowiedziałam się, że jestem śmiertelnie chora. Dzień, który zabrał to, co dobre, radość i szczęście, pozostawił tylko smutek i okropny żal...
Moja walka trwa już ponad rok – pierwsze niepokojące objawy zauważyłam w 2021, ale dopiero pod koniec 2022 poznałam diagnozę. Zaczęło się od plamienia z dróg rodnych. Początkowo lekarze uznali, że to problemy z hormonami, dostałam leki, miało być lepiej. Niestety, mijały kolejne miesiące, a moja sytuacja zdrowotna nie poprawiła się. Z czasem plamienia zamieniły się w krwotoki.
Odbijałam się od drzwi, konsultowałam wyniki z kilkoma specjalistami, nikt nie potrafił odpowiedzieć mi na pytanie, co mi dolega. Wtedy trafiłam do kliniki we Wrocławiu. To właśnie tam znalazłam odpowiedź na to powracające pytanie. Prawda okazała się jednak brutalna.
Biopsja potwierdziła przypuszczenia lekarza, to nowotwór szyjki macicy od roku wyniszczał mój organizm.
Trudno mi było pogodzić się z diagnozą, jeszcze trudniej zebrać w sobie wystarczająco dużo siły, by stanąć do walki. Wiedziałam jednak, że się nie poddam. Rozpoczęłam leczenie. W sumie 33 radioterapie, 5 chemii, 4 brachyterapie i 4 onkotermie. Wydawać, by się mogło, że to wystarczająco silna amunicja, by pokonać wroga, też miałam taką nadzieję. Po trzech miesiącach mogłam opuścić szpital.
Żyłam z nadzieją, że teraz wszystko się ułoży, a nowotwór zostanie już tylko przykrym wspomnieniem. W sierpniu przeszłam kontrolną tomografię komputerową. Niestety, badanie wykazało przerzuty na węzły chłonne przy aorcie. Usłyszałam, że mogę zdecydować się albo na operację, którą mogę nie przeżyć albo na chemioterapię podtrzymującą, która da mi dodatkowych kilka miesięcy życia.
Nie mogłam się na to zgodzić, dlatego obecnie jestem pod opieką prywatnej kliniki we Wrocławiu. Ponownie rozpoczęłam chemioterapię, dodatkowo podjęłam się także leczenia wspomagającego. Od kilku tygodni chemia wpływa do moich żył, niczym trucizna, której zadaniem jest wybić wroga. Jednocześnie odbiera mi całą energię i zdrowie. Moje włosy wypadają garściami, nie mam apetytu, czasem nie mam siły, by podnieść się z łóżka. Coraz trudniej patrzeć mi w lustro...
Na szczęście stoi za mną cała armia dobrych serc – rodzina, ukochana córka, wnuczka, mój partner. Jestem także pod opieką psychologa, który pomaga mi znów przejść przez to piekło. Niestety, z uwagi na to, że leczenie przebiega w prywatniej klinice, za wszystko muszę zapłacić z własnej kieszeni. Miesięcznie koszty mogą sięgać nawet kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Choć było mi naprawdę trudno przełamać się i założyć zbiórkę, zdałam sobie sprawę, że to moja jedyna szansa. Jeśli jej nie wykorzystam, przez brak środków leczenie zostanie przerwane, a taki scenariusz wróży tylko jedno zakończenie. Dlatego tak ważna jest dla mnie Wasza pomoc. Proszę z całego serca o wsparcie – każda złotówka, udostępnienie zbiórki i słowa otuchy dadzą mi wiarę, że nie wszystko jest jeszcze stracone.
Iza
Szacunkowa kwota zbiórki obejmuje rok leczenia.