Rak zaatakował z potworną siłą... Walka o życie Jasia trwa! To nie może się tak skończyć

Leczenie nowotworu metodą immunoterapii
Zakończenie: 1 Marca 2021
Opis zbiórki
Mój synek walczy o życie, a ja nie mogę zajrzeć do niego nawet na krótką chwilę. Nie mogę powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, nie mogę otrzeć łez ani pogłaskać małej główki, by choć na chwilę poczuł się bezpiecznie… Jestem zrozpaczona, bo nie wiem, czy będę go jeszcze zobaczyć… Jeśli kogoś kochasz, jestem pewna, że wiesz co mam na myśli.
____
Myśleliśmy, że to chwilowa słabość, że nasz syn przechodzi taki etap. Wystarczyło jednak zaledwie kilka tygodni, by sytuacja stała się dramatyczna. Janek pojechał na wakacje do babci. Pierwsze informacje o osłabieniu były niepokojące, ale przypuszczaliśmy, że to nic groźnego. Powrót Janka z wakacji oznaczał dla mnie szok - jego brzuszek wyglądał przerażająco! Pierwsza wizyta u lekarza, badania i szybka diagnoza - neuroblastoma IV stopnia. Nasz świat rozpadł się na milion małych kawałków.
Najgorsze słowa, które usłyszałam w życiu: neuroblastoma bez rokowań, bez szans. W momencie, kiedy usłyszałam, że Janek ma guza tak dużego, że nie da się go wyciąć, miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu. A później wszystko gwałtownie przyspieszyło, a świat stanął na głowie. Janek od razu trafił do szpitala. Zostaliśmy rozdzieleni - on z tatą zamknięty na onkologii, ja z młodszym dzieckiem w domu.
Przez pandemię nie mogę zobaczyć własnego dziecka, które wśród onkologicznych korytarzy walczy o życie. Nie mogę towarzyszyć mu w najtrudniejszych chwilach, pocieszać, być… Skupiam się na walce tej zewnętrznej, robię co mogę, by zapewnić mojemu dziecku szansę na walkę.
Nie mogę płakać w poduszkę, nie mam nawet chwili, by zastanowić się nad tym, co może się wydarzyć, muszę działać i zrobić wszystko, by ratować Jasia! Już teraz wiem, że naszym jedynym ratunkiem po standardowym protokole leczenia, będzie immunoterapia. Nierefundowane leczenie, którego koszt może wynieść nawet milion złotych! Wciąż czekamy na kosztorys i informacje lekarzy. Jestem zdruzgotana, bo walka o życie toczy się w cieniu walki o każdy grosz, każdą złotówkę, która może zagwarantować dodatkową dawkę leku, kolejną konsultację, możliwość wykonania niezbędnych zabiegów. Pomocy!
Walka trwa, nie jesteśmy pewni jej wyniku. Na dobrą sprawę nie wiemy, co wydarzy się jutro… Ta niepewność niszczy nam życie, sprawia, że codzienność sprowadza się do oczekiwania na kolejny telefon ze szpitala. Cieszą najmniejsze rzeczy - dobre wyniki badań, nieznaczna poprawa. Martwi to, że Jasiu traci siły w przerażającym tempie… Nie ma energii na podniesienie powiek, czasem uda mu się wypowiedzieć tylko słów. Coraz częściej pyta, kiedy wróci do domu, czy wszystko mogłoby się już skończyć.
Boję się, ale wiem, że muszę o niego walczyć. Mój synek w szpitalnej rzeczywistości walczy z największym potworem, który próbuje odebrać jego małe życie. A ja tu, na zewnątrz, błagam o pomoc! Proszę, pomóż mi walczyć o dziecko, daj nadzieję na to, że będę mogła go jeszcze wziąć w ramiona…
Gdy stajesz przed wyzwaniem ratowania własnego dziecka, jesteś gotowa na wszystko. I choć serce matki pęka to jednak wiem, że to szansa, której nie mogę zmarnować… Proszę. bądź z nami w najważniejszej walce - na śmierć i życie.