Mam 15 lat i RAKA❗️Umrzeć - nie mogę tego zrobić mamie, ona ma tylko mnie!

ratowanie życia - operacja onkologiczna w szpitalu Barcelonie
Zakończenie: 18 Sierpnia 2023
Opis zbiórki
PILNE! Mam na imię Jarek, kilka miesięcy temu skończyłem 15 lat. Chodzę do liceum, choć teraz właściwie tylko na papierze... Więcej czasu spędzam w szpitalu. Kilka miesięcy temu zachorowałem na rzadki nowotwór złośliwy kości... Boję się, co przyniesie kolejny dzień, tydzień, miesiąc... Najbardziej boję się tego, że wiele ich nie będzie. Nie chcę być dzieckiem, które umrze na raka... Stąd mój apel i prośba o pomoc. Proszę, przeczytaj ten tekst, daj mi szansę na życie...
Kilka lat temu moimi największymi problemami był rozwód rodziców i zmiana szkoły... Nie sądziłem, że los szykuje dla mnie o wiele większą próbę, jaką jest choroba nowotworowa. Oddział onkologii, chemioterapia, ciągłe obchody, badania, kłucia, leki... Na co dzień nie myślałem nawet o tym, że taki świat istnieje. Tym bardziej nie myślałem o tym, że kiedyś będę jego częścią...
Od kiedy zacząłem czuć, że dzieje się coś złego? To był październikowy dzień, zabrałem na spacer mojego ukochanego psa. Weszliśmy do sklepu. Przez przypadek lekko uderzyłem się drzwiami... Nie było to mocne uderzenie, niby nic specjalnego... Jakiś czas później zaczęła boleć mnie ręka. Puchła i coraz bardziej zwiększała się w rozmiarze... Mama się bardzo martwiła, a ja starałem się ją uspokajać. Dla świętego spokoju zgodziłem się, żebyśmy pojechaliśmy do lekarza. Myślałem, że dostanę maść i na tym się skończy, tak jednak nie było... Lekarz kazał mi zrobić dodatkowe badania.
Kolejne skierowanie, kolejne badania... Kiedy pierwszy raz usłyszałem podejrzenia guza, byłem pewien, że to pomyłka. Tak się jednak nie stało... Lekarz wziął moją mamę na rozmowę. Gdy zobaczyłem jej zapłakaną twarz i opuchnięte oczy, wiedziałem, że jest źle... Badania histopatologiczne wykazały, że choruję na złośliwy nowotwór kości - mam kostniakomięsaka lewego barku i łopatki...
Nie chciałem wierzyć w to, że jestem tak bardzo chory... Buntowałem się, złościłem. Potem uznałem, że nie mam wyjścia... Powiedziałem mamie, że ma się nie martwić, że zrobię wszystko, żeby wyzdrowieć. Mama ma tylko mnie, jestem dla niej całym światem i powodem, dla którego wstaje rano. Nie mogę się poddać... Umrzeć - nie mogę jej tego zrobić!
Zacząłem chemię, wiedziałem, że to ciężkie leczenie - nie sądziłem, że aż tak... Lubiłem sport, a teraz prawie nie mogę się ruszać, ból jest nie do wytrzymania... Ciągle wymioty, mdłości. Jestem w trakcie czwartego kursu chemiii. Mam kiepskie wyniki... Nie zawsze udaje mi się podać chemię zgodnie z planem, bo mój stan na to nie pozwala.
Czasem nie mam siły nawet czytać czy grać, po prostu leżę i śpię albo patrzę w ścianę. Chemia ma zmniejszyć guz o tyle, żebym mógł przejść operację... Niestety mój przypadek jest bardzo skomplikowany, a nowotwór bardzo rzadki. Znaleźliśmy szpital w Hiszpanii, gdzie dostałem zielone światło na leczenie - wiele dzieci z kostniakomięsakiem leczy się właśnie tam. Niestety, tam będę prywatnym pacjentem, za wszystko trzeba zapłacić...
Widzę, jak mama się martwi, jej oczy są podkrążone, twarz poszarzała ze zmartwień... Od czasu mojej choroby nie przypomina się, jakby chorowała razem ze mną. Mama wychowuje mnie sama... Pracuje, ale od trzech miesięcy jest na bezpłatnym urlopie, żeby być przy mnie. Niestety czasem po chemii jestem w takim stanie, że potrzebuję pomocy w najprostszych czynnościach...
Chcę jeszcze tyle zrobić... Skończyć szkołę, zdać maturę, zakochać się, iść do pierwszej pracy... Chcę, żeby mama widziała to wszystko. Nie mogę się poddać, bo ją zawiodę! Chcę żyć... Proszę, pomóż mi. Jeśli czytasz te słowa, wiedz, że jesteś moją ostatnią nadzieją... Jeśli przeżyję - obiecuję, że zrobię wszystko, aby odwdzięczyć się za dobro, które da mi szansę na ratunek...
Jarek