Zobaczyłem miejsce wypadku i zniszczony motor — okazało się, że ofiarą był mój tata…

6 - miesięczny turnus rehabilitacyjny
Zakończenie: 6 Marca 2024
Opis zbiórki
Tego dnia jechałem do pracy. W pewnym momencie sznur aut nie pozwolił mi kontynuować drogi. Wiedziałem, że musiał wydarzyć się jakiś wypadek… Kilka osób udzielało już pomocy, dzwoniło, rozmawiało między sobą — jednym słowem zamieszanie. Chwilę później zobaczyłem przewrócony, zniszczony motor. Motor mojego taty…
24 lipca 2022 r. to jeden z najgorszych dni naszego życia... Wydarzenie, które zmieniło naszą rzeczywistość i pozwoliło zrozumieć, jak ulotne może być życie. Jarosław miał wypadek komunikacyjny.
Pomocy udzielały osoby, które zjawiły się jako pierwsze na miejscu. Ja podbiegłem tam, gdy już wezwana była karetka. Ten moment, widok, szok był dla mnie nie do opisania. Wspomnienie do dziś wzbudza we mnie wielki smutek. Stałem nad tatą i myślałem, czy przeżyje…
Tato trafił od razu na oddział Intensywnej Opieki Medycznej z urazem głowy i pęknięciem dwóch kręgów szyjnych. Miał się wybudzić po dwóch dniach, wszystko miało wrócić do normy. Niestety, tak się nie stało... Po dwóch tygodniach usłyszeliśmy diagnozę: 10% szans na wybudzenie… Nigdy się tak nie baliśmy.
Jednak udało się, cud — Jarek wybudził się tydzień później. I… to koniec dobrych wiadomości, ponieważ okazało się, że musi się zmagać z paraliżem wszystkich kończyn, a pęknięcia w kręgosłupie, to jednak złamania.
Nie mówi, ma także niewydolność serca. W szpitalu miał sepsę i zapalenie płuc, które udało się wyleczyć. Ciągle leży, a to prowadzi do szeregu konsekwencji, które są z nami na okrągło, jak w zamkniętym kole. Jedne się kończą, drugie zaczynają…
Tata potrzebuje ciągłej opieki i rehabilitacji, która może mu pomóc, choć w częściowym stopniu wrócić do zdrowia. Aktualnie znajduje się w Zakładzie Opiekuńczo Leczniczym, gdzie ma podstawową rehabilitację i opiekę. A to za mało...
Do czasu wypadku, do tego strasznego dnia był szczęśliwym ojcem dwójki dzieci. Jego największym zainteresowaniem było rybołówstwo. Woda, nad którą spędzał długie godziny, relaksowały go, a także dawały satysfakcje z powodu spełniania swojej pasji.
Marzymy, żeby móc z nim jeszcze kiedyś porozmawiać i zapewnić jak bardzo nam na nim zależy. Marzymy, by zawieźć go nad jezioro, znów łowić. Marzymy, by “wrócił”...
Jednak żeby osiągnąć nawet najmniejszy postęp, najmniejszy sukces jest nam potrzebne wsparcie finansowe na dalszą rehabilitację!
Jarosław od zawsze pomagał innym, gdy tylko umiał i każdy, kto go zna, wie, jakie ma wielkie serce. Wierzymy, że dobro wraca... Liczymy też na to, że wieść o zbiórce trafi daleko i że każdy, kto przeczyta jej treść, zechce dać nam nadzieję. Nawet małą…
Bardzo prosimy o pomoc...
Najbliżsi