Wylewy powaliły Asię na ziemię, a padaczka ją dobija - pomóż!

Wylewy powaliły Asię na ziemię, a padaczka ją dobija - pomóż!
zakup oleju CBD i CBG, roczna rehabilitacja
Zakończenie: 31 Października 2022
Opis zbiórki
Nie znam drugiego człowieka, który zniósł tyle bólu i cierpienia co moja córka. Mając przed sobą całe życie, musiała zmierzyć się z naczyniakiem, który nie dał jej żadnych szans... Gdy Asia podniosła się po pierwszym wylewie, jeszcze trzy razy naczyniak próbował ją zabić. Potem pojawiła się padaczka... Walczymy, aby nie zawładnęła życiem mojej córki do końca. Bardzo prosimy — pomóż!
Joasia była dziewczyną, której wszędzie było pełno. Pilnie się uczyła, brała udział w wielu zajęciach dodatkowych, czerpała z życia garściami. Jakby przeczuwała, że jej czas powoli się kończy... Gdy dostałam telefon ze szkoły, że Asia straciła przytomność i została zabrana do szpitala, myślałam, że ktoś robi sobie głupie żarty. Nie pamiętam w ogóle, jak znalazłam się przy niej. Mam w głowie jedynie rozpacz i obraz lekarzy, którzy powiedzieli mi, że Asia miała wylew... Czternastoletnia wówczas dziewczynka! To był dla mnie szok. Przecież dziecko nie może mieć wylewu, myślałam. Okazuje się, że byłam w ogromnym błędzie... W lewej półkuli mojej córeczki był naczyniak, który spowodował ten wylew, omal nie zabijając mi dziecka...
Po wyjściu ze szpitala powoli wracaliśmy do normalności. A przynajmniej tak nam się wydawało. Asia wróciła do szkoły, Wybierała liceum, do którego chciała pójść. Dwa lata po pierwszym wylewie, w głowie Asi nastąpił kolejny. Znacznie gorszy od pierwszego... Na domiar złego, w szpitalu Asia przeszła kolejny! Dwa wylewy całkowicie zalały lewą półkulę mózgu krwią. Stan mojej córki był krytyczny! Nie wiedziałam, czy w ogóle wyjdziemy ze szpitala… Każdy dzień był walką o życie Joasi. Po dramatycznych kilku miesiącach na intensywnej terapii zagrożenie minęło. Poczułam nieprawdopodobną ulgę. Moja córeńka pokonała śmierć!
Tym razem, gdy wróciliśmy do domu, nie było tak łatwo. Asia codziennie była rehabilitowana, żeby utrzymać jej sprawność. Dopiero po latach skazanych na bezruch i brak kontaktu z otoczeniem Asia do nas wróciła. Jej powrót do względnej sprawności trwał długo, lecz dzięki prywatnej rehabilitacji Joasia robiła duże postępy. Nasze życie zaczęło powolutku toczyć się tak jak zwykle — przybyło obowiązków, ale również miłości i wiary oraz wdzięczności za każdy dzień. Asia nabierała sił i mogła nawet chodzić na spacery! Wierzyłam, że przed nami same spokojne dni. Niestety…
Do końca życia nie zapomnę 5 sierpnia 2013 roku. Dzień wcześniej zapytała mnie, czy jeśli kiedyś umrze, to umrę razem z nią. Powiedziałam, że nigdy jej nie zostawię…
Asia zaczęła niespodziewanie wymiotować. Gdy zobaczyłam jej rozbiegane oczy, wiedziałam, że potwór znowu zaatakował! Odprowadzałam ją na blok operacyjny i myślałam, że to już koniec... Na szpitalnym korytarzu umarłam wewnętrznie — ze strachu, cierpienia, bezradności, złości… Tylko modlitwa podtrzymywała mnie przy życiu. W szpitalu po wylewie doszło zapalenie płuc, obrzęk ciała i bakteryjne zakażenie. Kolejny raz domem Asi na wiele tygodni stało się szpitalne łóżko. Po wyjściu znów zaczęłyśmy od zera rehabilitację, ale w ciele Asi czaiła się już padaczka... Ona dosłownie ją pożera i rujnuje resztki zdrowia!
Sukcesywnie i z wielką precyzją zabiera jej ostatki sprawności fizycznej i intelektualnej. Ostatni atak odebrał Asi sprawność lewej ręki, nogi, córka nie ruszała głową i nie mówiła. Po prostu tylko leżała, a po jej policzkach spływały łzy... Tak duże spustoszenie organizmu, tak wiele blizn na mózgu nie może pozostać bez echa. Moc padaczki rosła z każdym rokiem, tak jakby uodparniała się na wszystko, jak zmutowana bakteria, której nic nie pokona. Walczysz z nią, myślisz, że jest już lepiej… aż tu nagle przychodzi ze zdwojoną siłą i chce zabrać ci twoje dziecko!
Lekarze nie mogli nam więcej pomóc. Zaczęliśmy szukać metod leczenia na własną rękę. Udało się uzyskać kontakt i wypróbować leczenie olejkami konopnymi. Po olejkach wróciła Asi świadomość. Jest w stanie powiedzieć nam, co potrzebuje, jak się czuje. Niestety terapia nimi jest okropnie kosztowna. Przez lata leczenia i rehabilitowania Asi wydaliśmy wszystkie oszczędności. Jestem obecnie pod ścianą...
Proszę Cię z całego serca, pomóż Asieńce do nas wrócić. Ona ma jeszcze marzenie — samodzielnie iść na spacer… Tylko tyle i aż tyle po latach cierpienia...
Małgorzata, mama Asi