
Stan Józia jest krytyczny, nowotwór szaleje❗️Pomocy!
Cel zbiórki: Leczenie onkologiczne
Cel zbiórki: Leczenie onkologiczne
Aktualizacje
Leczenie nie zadziałało! Została ostatnia nadzieja... Ocal życie Józia❗️
Dramatyczna walka z czasem! Musimy jak najszybciej wyjechać do Niemiec, by ratować Józia!
Terapia testowa, z którą wiązaliśmy tak wielkie nadzieje, nie pomogła naszemu synkowi.... Nowotwór szaleje! Rozsiał się do kości, zajął nóżki, rączki, żebra, kręgosłup i prawą stronę czaszki!Lekarze są bezradni, nie mają już dla nas innych propozycji leczenia synka, bo nowotwór ani na chwilę nie zwalnia, nie jesteśmy w stanie go zatrzymać! To prawdziwy koszmar...

Jesteśmy bezsilni i zrozpaczeni. Nikt, absolutnie nikt nie powinien widzieć swojego dziecka w takim stanie! To okrutnie niesprawiedliwe... Józio jest zmęczony, dużo śpi. Nie bawi się, nie ma apetytu, gorączkuje... Najgorzej, że zaczyna odczuwać ból! Musi dostawać małe dawki morfiny...
Szukając ostatniej nadziei dla naszego wojownika, dzięki innym rodzicom trafiliśmy na klinikę w niemieckim Greifswaldzie. Po wysłaniu dokumentacji dostaliśmy sygnał, że Józiu może liczyć tam na 4 cykle chemioimmunoterapii. Terapia miałaby to trwać około 4 miesięcy.
Ostatnia nadzieja naszego synka na życie została wyceniona na około 270 tysięcy euro!
Nie mamy na naszej zbiórce takiej kwoty, dlatego prosimy z całego serca o dalsze wsparcie Józia! On potrzebuje nas bardziej niż kiedykolwiek wcześniej...
To leczenie to nasza ostatnia nadzieja, która musimy wykorzystać i spróbować. Inaczej sobie nie wybaczymy, że nie zrobiliśmy wszystkiego, by ratować synka...
Kolejne dramatyczne wieści z pola walki z rakiem... Józio walczy. Pomóż!
Zaczynając walkę o zdrowie Józia, wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z czymś okropnym i że będzie ciężko, bardzo ciężko...
Mieliśmy jednak nadzieję, że podana chemia pomoże. Niestety, lekarze nie mieli dla nas dobrych wieści... Guzy zmniejszają się tylko w trakcie chemii. W przerwach między cyklami znowu rosną, a stan synka się pogarsza! A przecież nie można w nieskończoność wlewać toksycznej chemii w małe żyłki Józia... Ile jego wymęczony organizm jeszcze wytrzyma?Jedynym pozytywnym aspektem jest chwilowe polepszenie się sytuacji z nóżką Józia – lekarze ściągnęli gips, ale nie wiemy, na jak długo... Każdy grymas na buźce, każde podkurczanie nóżki i na nowo budzi się paraliżujący strach – czy to znowu pojawiły się kolejne przerzuty?
Zaczęto szukać ratunku dla Józia w innym szpitalu. Okazało się, że w Londynie w Great Ormond Street Hospital rusza program testowy, który łączy chemię z podawaniem białka. Nasz synek został zakwalifikowany i właśnie kończy pierwszy cykl chemii.
W międzyczasie walczyliśmy z wysoką gorączką, terapia opóźniła się o kilka dni. Niestety nowe leczenie wiąże się to z założeniem Józiowi sondy, aby lekarze mieli pewność, że wszystkie leki, w tym najważniejsze – białko, trafią w odpowiednie miejsce.

Nasze maleństwo wygląda tak biednie z wszystkimi rurkami, które mają mu pomóc... Z niecierpliwością czekamy na efekty leczenia, modlimy się, aby tym razem terapia działała. Nie chcemy dopuszczać do siebie myśli, że i to zawiedzie...
Co będzie dalej? Powinniśmy powoli zmierzać ku kolejnym etapom leczenia, tymczasem walczymy z rozsiewem nowotworu i wciąż jesteśmy na początku drogi o życie naszego dziecka!
Domem Józia jest szpital, nawet jego zabawy polegają na leczeniu pluszaków... Nie pamięta już chyba innej codzienności, innego dzieciństwa. Serce pęka...
Tak bardzo chcielibyśmy, aby miał szanse na inne życie! W dalszym ciągu prosimy Was o pomoc i mamy nadzieję, że nie przejdziecie obok historii Józia obojętnie... Dziękujemy, że jesteście z nami!
Rodzice JóziaStan Józia się pogarsza... Przerzutów jest coraz więcej❗️Pomóż w walce o życie!
Z Józiem jest niestety gorzej...
3 cykle chemii, które miały pomóc w wyczyszczeniu szpiku i kości z komórek nowotworowych, niestety nie pomogły...
3 tygodnie temu zauważyliśmy siniaka na powiece prawego oczka. Od razu pojawił się strach przed przerzutem. W ciągu kilku dni oczko zapuchło tak, że Józio prawie nic przez nie widzi...
Lekarze zrobili tomografię głowy. Serca pękły nam na milion kawałków gdy powiedzieli, że jest guz w prawym oczodole i drugi, który szybko rozwija się w lewym oczku!
Nie możemy w to uwierzyć... Przerzuty pojawiły się w trakcie podawania chemii! Przecież we wrześniu Józio miał mieć immunoterapię i leczenie komórkami macierzystymi, które już zostały pobrane! Ale wznowa zmusza nas do zmiany planów...
Przed nami kolejny cykl chemii, tym razem mocniejszej. Lekarze cały czas się konsultują, ze wszystkich sił walczą o naszego synka.
Nowotwór w przypadku Józia okazał się wyjątkowo złośliwy i skłonny do przerzutów. Nie wiemy, ile nasz synek będzie w stanie znieść, bo każda chemia ma nieodwracalne skutki uboczne dla organizmu... Już teraz pogorszył się słuch Józia w jednym uchu.
Ale to jeszcze nie koniec złych wieści... Okazuje się, że w lewej nodze skan pokazał przerażający obraz – przerzut do piszczeli, który rozpycha kość od środka i może doprowadzić do złamania! W końcu wiemy, dlaczego od kilku dni Józio nie chciał stawać na nóżce... Tak bardzo go to musi boleć...

Na szczegółowy wynik badań wciąż czekamy, ale umieramy z nerwów, co jeszcze wykaże. Ile jeszcze złych wieści będziemy mogli znieść? Ile wytrzyma nasze dziecko?
Jesteśmy zrozpaczeni. Trwamy przy naszym małym, dzielnym wojowniku. Po kryjomu jednak wypłakujemy oczy, bojąc się, co przyniesie kolejny dzień...
Józiu uczy nas siły i wytrwałości, uśmiecha się nawet teraz, choć noga bardzo go boli. Może lepiej dla niego, że jest nieświadomy tego całego koszmaru. Walczy dzielnie, ale nie wie, że to walka na śmierć i życie...
Dla Józia zrobilibyśmy wszystko, a możemy tylko być z nim i wierzyć, że leczenie przyniesie efekty. Prosimy o wsparcie i dziękujemy ludziom, którzy okazują nam tyle serca i dobroci w tym najtrudniejszym dla nas czasie...
Rodzice Józia
Opis zbiórki
Nasz mały wielki człowiek o ślicznych brązowych oczkach i przecudnych loczkach na główce... Dopiero co zaczął swoją przygodę z życiem, a już okrutny los chce ją zakończyć!
Józio miał wyjechać z rodzicami do Grecji (jego. mama jest Greczynką) i tam zacząć nowe życie. Tak się nie stało... Kilka dni przed planowanym wylotem poczuł się źle: zaczął ciężej oddychać, jakby był stale zmęczony. Wizyta u lekarza rodzinnego nie wykazała nic, ale skierowano go do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc. Wtedy zaczęło się piekło...
"Już wstępne badania zwaliły nas z nóg – olbrzymi guz w śródpiersiu, który rozpychając się w klatce piersiowej, uciska na płuca i serduszko!

Taka informacja wydawała nam się absurdalna, przecież Józiu dotąd był zdrowym, wesołym chłopcem! Spokój i plany na przyszłość w jednej chwili legły w gruzach. Kolejne badania potwierdzały diagnozę i upewniały lekarzy, że mamy do czynienia z neurolastomą – nowotworem złośliwym nerwów obwodowych autonomicznego układu nerwowego. To jeden z najgroźniejszych nowotworów, który występuje najczęściej u małych dzieci!
Natychmiast przewieziono Józia do szpitala w USD w Krakowie Prokocimiu. Tam zaczęła się walka o życie! Kolejne badania pokazały nam, jak bardzo nowotwór rozgościł się w małym ciałku naszego synka. Biopsję, tomografia i szereg badań dały druzgocącą diagnozę – Neuroblastoma IV stopnia z obecną amplifikacją onkogenu MYCN(+), przerzutami do szpiku i kości.
Amplifikacja MYCN sprawia, że leczenie Józia będzie trudniejsze i dłuższe... Nie ma już beztroskich zabaw, spacerów, podróży, planów na daleką przyszłość. Pojawiły się za to kroplówki, chemia i szpital, który będzie jego domem na najbliższe miesiące. Nie poddajemy się jednak, bo wierzymy, że w tej walce to my będziemy górą!

Są już pierwsze efekty chemioterapii – guz zmniejszył się, nie uciska już tak mocno na serduszka i płuca. Józiu pomimo bólu i strachu znosi wszystko niezwykle dzielnie, uśmiecha się, dając nam siły do dalszej walki! Mamy nadzieje na to, że kiedyś cały ten koszmar będzie tylko złym wspomnieniem...
Dopiero zaczynamy heroiczną walkę o jego zdrowie, przed nami kolejne cykle chemii (w sumie ma być ich 8), operacja usunięcia guza, autoprzeszczep szpiku, radioterapia i immunoterapia. Lekarze dają Józiowi spore szanse na wyzdrowienie ze względu na młody wiek, dlatego i my wierzymy, ze tak będzie.
Ostatnim etapem, który daję szanse na całkowite wyleczenie, jest bardzo droga, nierefundowana szczepionka dostępna jak na razie wyłącznie w Nowym Jorku. Jej podanie mogłoby zapobiec wznowie, która przy tego typu nowotworach jest niestety bardzo prawdopodobna. Nie możemy dopuścić do wznowy, bo ta może być tragiczna w skutkach!

Koszty szczepionki są niestety niezwykle wysokie – to około miliona złotych. Jest to cena za życie Józia, której nie jesteśmy w stanie sami zapłacić. Dlatego prosimy Was wszystkich o pomoc, aby leczenie mogło zakończyć się całkowitym sukcesem. Aby zdążyć z uzbieraniem tak dużej kwoty, zaczynamy już teraz, kwota nie jest jeszcze ostatecznie ustalona, może ulec zmianie w trakcie trwania zbiórki.
Podanie szczepionki jest możliwe tylko 100 dni po zakończonym leczeniu, dlatego tak liczymy na pomoc wszystkich ludzi, którym los Józia nie jest obojętny. Z całego serca dziękujemy !
Rodzice Józia, Jakub i Annie

Możecie także wesprzeć Józia, przekazując 1% podatku. Ten gest nic nie kosztuje, a pozwoli na pokrycie kosztów związanych z leczeniem:
KRS 0000396361
Cel szczegóły: 0192856 Joseph
*Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową
- Wpłata anonimowa20 zł
- Wpłata anonimowa50 zł
- 20 zł
- Wpłata anonimowa100 zł
- Wpłata anonimowa100 zł