❗️Pilne! Rak chce zabić młodą matkę! Ratujmy jej życie!

Immunoterapia i protonoterapia w klinice w Niemczech, by ratować życie
Zakończenie: 17 Listopada 2019
Rezultat zbiórki
Dotarły do nas wieści, których mieliśmy nadzieję nigdy nie otrzymać...
12 lutego 2021 roku życie Judy zgasło bezpowrotnie... Walczyła do samego końca. Dziękujemy wszystkim, którzy kupili jej czas - zapewnili leczenie, które pozwoliło jej walczyć z rakiem. Niestety nowotwór okazał się zabójczym przeciwnikiem...
Żegnamy utalentowaną aktorkę, dzielną wojowniczkę z oddziału onkologii, przyjaciółkę i cudowną mamę. Składamy najszczersze wyrazy współczucia malutkim córeczkom Judy, jej rodzinie i wszystkim bliskim. Będzie nam brakować jej uśmiechu...
Do zobaczenia w innym, lepszym życiu [*]
Opis zbiórki
Dziękuję, że decydujesz się poświęcić mi chwilę uwagi. Sytuacja, w jakiej się znalazłam, jest dramatyczna. Mam 36 lat i dwie cudowne córeczki - 8-letnią Emmę i 6-letnią Gretę. Mam też bardzo agresywnego raka piersi… Nowotwór chce mnie zabrać w chwili, kiedy jestem najbardziej potrzebna. Proszę o pomoc – chcę nadal być mamą. Muszę wyzdrowieć, muszę żyć! Leczenie jest mi potrzebne natychmiast...
Po raz pierwszy upubliczniam moją chorobę, opowiadam o sprawach najbardziej dla mnie trudnych i intymnych… Nie mam jednak wyjścia, bo jestem pod ścianą. Kim jestem? Mamą, coachem, aktorką. Ukończyłam anglistykę i Warszawską Szkołę Filmową, od wielu lat występuje na deskach teatru i w telewizji. Kocham, to co robię i byłam pewna, że czeka mnie jeszcze wiele lat w moim zawodzie. Tymczasem trwa walka o kolejny rok mojego życia…
W maju zeszłego roku dowiedziałam się, że mam raka piersi HER 2+. Zmiana w piersi, która miała być niegroźna, okazała się śmiertelnie niebezpieczna… Wynik biopsji przyniósł diagnozę, która podzieliła moje życie na pół. Nowotwór piersi HER 2+ jest bardzo agresywny, szybko się rozwija, często daje przerzuty. Nieleczony zabija.
Wcześniej: była ukochana praca, próby, spektakle, wyjazdy i najpiękniejsze chwile na świecie - te z moimi dziewczynkami. Teraz: oprócz teatralnej sceny jest szpital, sala na oddziale onkologii, gdzie rytm dnia wyznaczają nie próby, lecz godziny podania leków. Zamiast spotkań z publicznością są rozmowy z lekarzami, szukanie sposobu, jak mi pomóc, jak ratować moje życie.
W sierpniu 2018 roku przeszłam operację. Usunięto mi też 8 węzłów chłonnych, które również były zajęte przez nowotwór. Chemię wspominam jako koszmar, którego nie życzę nikomu – nie byłam w stanie wstać, jeść, żyć. Leczenie miało pomagać – mnie zabijało.
Gdy człowiek dowiaduje się, że ma raka, nagle uświadamia sobie, że jest śmiertelny… Że być może jego dni są policzone. Życie się przewartościuje, nagle znaczenie mają małe rzeczy i gesty – uśmiech Grety, rączka Emmy mocno ściskająca moją dłoń, każdy dzień, w którym wstaję i czuję się dobrze, mogę zrobić dziewczynkom śniadanie, pakować tornistry, czesać warkocze. Przez chwilę wydawało się, że jest lepiej – że wygram. Niestety – w czerwcu tego roku okazało się, że mam przerzuty do kości, w 5 miejscach oraz w na bliźnie operowanej piersi. Rak się rozsiewa. Muszę działać szybko, żeby mu się nie dać i go pokonać! W każdej chwili mogą pojawić się kolejne przerzuty!
Wierzę, że uda mi się wyzdrowieć. Jestem pod opieką lekarzy z Niemiec, którzy podjęli się leczenia. Miałam ogromne szczęście trafić do kliniki świetnego lekarza, dr Janusza Vorreitera. Jestem pod jego stałą opieką, a także współpracującego z nim onkologa dr Sandnera z Passau oraz profesora Heitmanna z Monachium. Decyzję o leczeniu i operacji w Niemczech podjęłam ze względu na ogromne doświadczenie w walce z nowotworami. Tu mam szansę, że będę żyć! W Niemczech wykorzystują się najnowsze i najskuteczniejsze na świecie metody. Bardzo ubolewam, że Polsce takich możliwości jeszcze nie mamy.
Gdzieś we mnie jest strach, co będzie, co dalej, ale oprócz niego jest coś jeszcze – determinacja. Przede mną jasny cel – muszę wyzdrowieć i żyć. Czeka mnie immunoterapia i protonoterapia. Immunoterapia wzmacnia organizm i pobudza do walki z komórkami nowotworowymi, zapobiega wznowie. Protonoterapia działa precyzyjnie na zmiany nowotworowe i ma zniszczyć przerzuty. Im szybciej zacznę leczenie, tym lepiej. Nie można czekać, bo rak też nie czeka, by zabić!
Tylko kilkutorowe leczenie spowoduje, że zwycięsko wyjdę z walki o życie. A przecież mam dla kogo żyć. Moje dwie córeczki czekają na mnie w domu, a ja mam im jeszcze tyle do powiedzenia! Kto będzie czytać im książki, śpiewać kołysanki, rozśmieszać, tulić do snu, ocierać łzy? Kto będzie obok, na dobre i na złe, gotów przychylić im nieba? Można zastąpić wszystko, miłości matki – tego nie zastąpi nikt ani nic...
Każda pomoc ma dla mnie ogromną moc. Każda przyczyni się to tego, że będę żyć. W moim sercu jest nadzieja, w głowie wola walki, w ciele nowotwór, który chce mnie zniszczyć… Ja jednak nie poddam się – do pokonania mam raka, do wychowania dwie córeczki, a przed sobą mogę mieć jeszcze całe życie. Czas ucieka, dlatego proszę Cię – pomóż mi zdążyć!