❗️Pojechała do USA ratować córeczkę, sama zachorowała na raka. Julia walczy o życie!

❗️Pojechała do USA ratować córeczkę, sama zachorowała na raka. Julia walczy o życie!
chemioterapia i koszty leczenia Julii w USA
Zakończenie: 13 Grudnia 2019
Rezultat zbiórki
Kilka miesięcy temu ta rodzina znalazła się w dramatycznej sytuacji. Mała Matysia walczyła o zdrowie… Ratunek przed amputacją jej chorej nóżki był w USA. Tam dziewczynka przeszła operację i zaczęła ciężką rehabilitację. Leczenie w Paley Institute było jedyną szansą – szansą, która dziewczynka dostała dzięki Wam.
W trakcie walki o to, by Matysia kiedyś mogła chodzić, wydarzyła się kolejna tragedia. U Julii, mamy Matyldy, wykryto nowotwór… Julia oddział onkologii zna dobrze, zbyt dobrze. Jej mama, babcia Matyldy, umarła tydzień po wyjeździe rodziny do USA. Teraz to Julię czekał pojedynek ze śmiercią…
Lekarze w szpitalu w USA podali Julii chemię. Każdy dzień działał na korzyść nowotworu… Wtedy poprosiliśmy Was o pomoc. Opieka medyczna w USA jest jedną z najdroższych na świecie. Poprzednia zbiórka była dla Matysi. Na to, że jej mama będzie kiedyś potrzebować pomocy, że będzie walczyć z rakiem i śmiercią, nikt nie był przygotowany…
Dzięki Waszym dobrym sercom udało się zebrać część potrzebnych środków. Ze względu na astronomiczne koszty leczenia w USA, Julia po pierwszym cyklu chemii wróciła do Polski. Tutaj dostała kolejne cykle i kontynuuje leczenie. Matysia wraz z tatą musieli zostać w USA… Matysia potrzebowała kolejnej operacji. Do strachu o życie doszła tęsknota… Rodzina powinna być razem. Piotra, Julię i Matysię brutalnie rozdzielił rak…
W grudniu wydarzył się świąteczny cud… Piotr i Matysia wrócili do Polski. W końcu wszyscy mogą być razem!
Matylda zakończyła leczenie w Paley Institute - napisał do nas pan Piotr. - Nasza dzielna wojowniczka wróciła do domu i w końcu nasza cała rodzinka jest w komplecie ? Mamy wrażenie, że nasz powrót sprawił, że Julia dostała większej energii… I że niedługo jej choroba będzie tylko złym wspomnieniem. rzecież ma tu jeszcze wiele do zrobienia... ?
Matylda ma 2 razy w tygodniu rehabilitację, ćwiczymy też w domu. Na razie możemy trochę odsapnąć i skupić się na Julii... Chcemy teraz nacieszyć się sobą. Bardzo dziękujemy wszystkim za wsparcie… To było niezwykłe i dodało nam sił w tym bardzo trudnym okresie. Mieliśmy cudowne powitanie na lotnisku - wzruszenia nie było końca...
Trzymajcie kciuki za Julię i Matysię. Mamy nadzieję, że ta historia będzie mieć tylko jedno zakończenie – szczęśliwe.
Opis zbiórki
Sytuacja jest dramatyczna! Konieczna jest natychmiastowa pomoc, by ratować życie! Niektórzy z Was pamiętają Matyldę. Jedyną szansą dla tej chorej dziewczynki była operacja w USA… Mama Matysi, Julia, walczyła o ratunek dla swojego dziecka. Dziś Matylda jest w trakcie leczenia, ale Julia, zamiast być przy córeczce, walczy o życie. Właśnie dowiedziała się, że umiera. Rak. Guz w klatce piersiowej Julii jest wielkości mandarynki… Takie historie łamią serca, bo ogrom zła, który spada na jedną rodzinę, jest nie do wyobrażenia! Błagamy o Twoją pomoc!
Piotr, mąż Julii, tata Matyldy: Pojechaliśmy do USA walczyć o zdrowie naszej córeczki. Nigdy nie sądziliśmy, że czeka nas inna walka, bardziej dramatyczna… Walka o życie Julii. Żona od poniedziałku jest w szpitalu, podłączona do kroplówki z chemią. Guz odbiera jej oddech, sprawia ogromny ból i duszności. Lekarz wyraźnie podkreślił, że czas odgrywa bardzo ważną rolę… Każdy dzień działa na niekorzyść Julii.
Julia: 3 ostatnie lata mojego życia to okres ciągłej walki, ogromnego stresu… Walki o moją mamę, kiedy, będąc w ciąży, starałam się ją wyciągnąć ze śmiertelnej choroby. Wierzyłam, że po narodzinach córki zła karta się odwróci… Niestety, Matylda urodziła się chora. Ma bardzo rzadką, skomplikowaną wadę nóżki - brakuje w niej niektórych kości. Bez kosztownej operacji w USA groziła jej amputacja.
Znów stanęliśmy do walki z przeciwnościami losu. Całe nasze życie podporządkowaliśmy z Piotrem temu, by uratować ją przed amputacją i kalectwem. Jednak cena za zdrowie Matyldy zwaliła nas z nóg. Po 1,5 roku walki udało się zebrać potrzebną kwotę na uratowanie nóżki naszej córeczki.
Leczenie i rehabilitacja Matysi trwa już pół roku… Teraz, gdy już odliczaliśmy dni do powrotu do domu, znów cios od losu. Tym razem to ja muszę stanąć do walki z najgorszym przeciwnikiem, który 5 miesięcy temu zabił moją mamę. Guz, który u mnie wykryto w klatce piersiowej, urósł do wymiarów 10cm x 7cm x 4,4cm…
Piotr: To miał być wspaniały rok. Niestety – szczęście nie trwało długo. Tydzień po naszym wyjeździe do USA umarła moja teściowa. Matysia straciła babcię, a Julia - mamę. Zabił ją nowotwór. Julia i Matylda nie zdążyły się z nią pożegnać…
Musieliśmy jednak żyć dalej. Matylda przeszła operację, powolutku dochodziła do siebie… Wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu. Na początku września Julia dostała duszności, nie mogła oddychać. Natychmiast zabrałem ją do szpitala. Wiedzieliśmy, że jest źle, kiedy od razu kazano nam jechać na onkologię. Tomografia komputerowa odkryła olbrzymi guz w klatce piersiowej. Okazało się, że jest to chłoniak.
Nie da się opisać, jaką traumą, jaką tragedią była dla nas ta wiadomość. Jakby los testował nas, ile możemy znieść… Nie wiedzieliśmy, co robić. Nie było takiej opcji, żeby przerwać leczenie Matysi i wrócić do Polski - wszystko by przepadło! Nie mogliśmy też czekać na koniec leczenia, bo Julii trzeba było pomóc natychmiast. Każdy dzień sprawiał, że zabijał ją rak. Julia nie wyobrażała sobie rozstania z Matyldą, powrotu na onkologię, na którą przychodziła z mamą, na której byłaby sama, bez nikogo bliskiego. Okazało się też, że w Polsce chemię dostałaby dopiero za 2 miesiące! Nie mogła tyle czekać, czekanie to wyrok śmierci.
Lekarze w USA, pod których opieką jest Julia, podjęli decyzję o natychmiastowym wdrożeniu chemioterapii. To pierwszy cykl z planowanych sześciu… Koszty zwalają nas z nóg. Wiedzieliśmy, że opieka medyczna w USA to jedna z najdroższych na świecie… Nie sądziliśmy, że aż tak. Każda wizyta lekarza, każda kroplówka, założenie wenflonu to niewyobrażalne wręcz koszty.
Julia: To wszystko jest jak koszmar. Nie wiem, kto układa scenariusz naszego życia, ale wiem jedno – nie poddam się! Chcę zobaczyć pierwszej krok mojej córeczki, choć wiem, że nie jest łatwo i nie będzie. Znów muszę prosić o pomoc… Tym razem dla siebie. Każdego dnia, budząc się, dziękuję za wczoraj i proszę o jutro. Chcę być nadal z Matyldą. Chcę być mamą…
Rak już zabrał Matyldzie wspaniałą babcię. Błagam – nie pozwólcie, aby zabrał też mnie.