Śmierć za życia. Wyrwać Julię z objęć anoreksji

Turnus terapeutyczny dla osób chorujących na zaburzenia odżywiania
Zakończenie: 3 Października 2017
Opis zbiórki
Tak trudno prosić o pomoc, kiedy Ona za plecami krzyczy, że mi się nie należy, że nie mogę jej zostawić, że nie ucieknę... Tak bardzo chcę się z nią pożegnać, ale ona jest silniejsza, nie pozwala mi odejść. Jest obok i niszczy mi życie, odbiera siły. Jestem tak przerażona, że czasem wydaje mi się, że już nie warto, że to koniec, że umieram…
Mam na imię Julia, a ona to Ana. Anoreksja. Pojawiła się znikąd, wdarła w moje życie podstępem ponad rok temu i przejęła nad nim kontrolę, zostawiając mnie na skraju życia i śmierci.
Z pełnej energii, zorganizowanej perfekcjonistki z zawodowymi sukcesami stałam się pogrążoną w depresji dziewczyną, której mózg przez niedożywienie ledwo funkcjonuje. Z zawodniczki bardzo silnej drużyny smoczych łodzi, zdobywającej medale na zawodach, stałam się tylko wychudzoną sylwetką, stojącą gdzieś nad Motławą w Gdańsku, ze łzami w oczach wpatrującą się ukradkiem w trenującą drużynę. Z dziewczyny kochającej muzykę, rozśpiewanej, grającej na gitarze stałam się kimś, kto walczy o to, aby móc nadal grać. Moje dłonie często zastygają na gryfie gitary, gdzieś pomiędzy G-durem a kolejnym chwytem. Nie mam siły grać. Nie mam siły żyć…
Ana pojawiła się po bardzo trudnym wydarzeniu w moim życiu. Dała złudne wrażenie tego, że pomoże mi uporać się z traumą, zapomnieć o tym, co mnie spotkało... Wzięła mnie w swoje objęcia. Obiecała, że ukoi ból, pozwoli uciec od myśli, które codziennie tłukły się w mojej głowie. Odmawianie sobie jedzenie, tracenie kolejnych kilogramów dawało mi poczucie siły. Wierzyłam, że to rozwiązanie wszystkich moich problemów... Ale później, gdy dotarło do mnie, że posuwam się za daleko, nie potrafiłam już przestać. Chciałam zacząć jeść, ale nie mogłam...
Ana bardzo często nie pozwala mi nawet wejść do sklepu po jedzenie. Często krążę dookoła niego i wcale nie wchodzę. Nawet wtedy, gdy wejdę, płaczę, wybierając produkty - wiem, że i tak się zmarnują. Czasem przy kasie przychodzi wstyd, wtedy nerwowo zerkam - ile osób zobaczy, że kupuje jedzenie? Ana powoduje, że zasłaniam okno w kuchni i gaszę światło, kiedy zmuszę się, aby przygotować coś do jedzenia. Sprawia, że często głoduję kilka, kilkanaście dni pod rząd albo ograniczam ilość kalorii do jednego nutridrinka dziennie. Gdy coś jem, mam potworne wyrzuty sumienia; często chowam się z kanapką pod biurkiem w moim pokoju, żeby Ana nie widziała, co robię. Często płaczę, nie wierząc, że tak bardzo siebie krzywdzę, staram się coś zjeść, ale nie mogę - jestem bezsilna… Ten ból jest nie do zniesienia, nie do wytrzymania. Ana przyprowadziła do mnie swoją najlepszą przyjaciółkę – depresję.
Czuję, że to już ostatni moment, że nie wytrzymuję… Czasem myślę, że to już nigdy nie minie. Poczucie siły znikło, została tylko bezsilność, rozpacz i apatia. Anoreksja nie przynosi mi żadnych korzyści, ona boli, smuci, rani, zabija… Ta choroba to tylko i wyłącznie cierpienie. To stopniowe samobójstwo. Chcę być silna, chcę studiować, chcę pracować, rozwijać się tak jak wcześniej, ale nie mogę, nie umiem! Straciłam siły do pracy, do studiów, do życia. Czasem czuję się, jakbym była otoczona potężnym murem. Gdy myślę, że uciekłam, napotykam na kolejną ścianę. Jestem jak w pułapce, którą stworzył mój własny umysł. Oto ja - niewolniczka swojego ciała….
Chcę żyć, być zdrowa, szczęśliwa, chcę pożegnać demony przeszłości i odzyskać to, co straciłam! Teraz czuje się jakbym była martwa - to jest jak śpiączka, jak koszmar, z którego nie można się obudzić. Chcę to przerwać, chcę zacząć jeść, ale nie mogę; tkwię w chorobie, choć tak bardzo chcę ją pokonać. Boję się o siebie, boję się tych myśli, które mam w głowie, które każą mi czasem to wszystko przerwać…
Już raz udało mi się pokonać koszmar zaburzeń odżywiania… Dzięki leczeniu w ośrodku, zajmującym się terapią dla takich osób, wyszłam z bulimii. Przez 1,5 roku żyłam wolna od choroby. To był najpiękniejszy czas w moim życiu. Tak było do czasu, gdy sprowadziłam na siebie coś, czego nikt nie powinien przeżyć. Coś, co sprawia, że czuję się, jakbym błądziła w ciemności, nienawidząc siebie. Anoreksja to nie kaprys, to nie słabość, to ciężka choroba psychiczna, to piekło na ziemi. Proszę, pomóż mi ją zabić zanim ona zabije mnie...
Wierzę, że ośrodek, w którym kiedyś się leczyłam - miejsce bezpieczne, sprawdzone i przyjazne – oraz pracujący tam fachowcy pomogą mi pokonać anoreksję. Kilkutygodniowa terapia podczas turnusu to moja nadzieja na to, że wyzdrowieję. Jeśli tam nie pomogą mi pokonać Any, nie pomoże mi nikt…
Niestety nie mam funduszy, które pozwoliłyby mi zapłacić za leczenie. Dlatego z wielkim trudem i wstydem proszę o pomoc Was wszystkich - tych nieznajomych i znajomych. Bliskich i dalszych, przyjaciół i wrogów…. Koleżanki i kolegów z uczelni, miejsc pracy, drużyny, osoby za którymi tęsknię, które mam w sercu. Tych, którym kiedyś byłam bliska, którym już nie jestem i tych, których nigdy nie miały okazji mnie poznać. Pomóżcie mi być szczęśliwą. Obiecuję, że wykorzystam każdą minutę turnusu dokładnie tak jak powinnam. Naprawdę chcę walczyć!
Tylko dzięki Wam mogę wyzdrowieć. Bardzo na Was liczę. Każda osoba, która zdecyduje się wesprzeć moje leczenie choćby symboliczną złotówką, będzie moim bohaterem. Wierzę, że dobro wraca, że ta pomoc, której mi udzielicie, Wam się odpłaci. Dokonam wszelkich starań, aby nie zmarnować tej szansy.