Biały szkwał zrujnował jej zdrowie, ale nie zniszczył miłości

Rehabilitacja funkcjonalna oraz terapia neuropsychologiczna
Zakończenie: 17 Lipca 2017
Opis zbiórki
Niewiele znaczy człowiek, jego inteligencja, umiejętności, doświadczenie, gdy wiatr wieje z siłą 12 w skali Beauforta. Gdy łamie maszty i przewraca łodzie. Kiedy pełne białych jachtów, eleganckie przystanie obraca w pobojowisko. Jeżeli w ogóle jest coś silniejszego od potęgi natury, to jest to miłość…
Bo ta historia zaczyna się od miłości. W Krakowie Justyna poznaje Roberta. Pełen zabytków, magiczny Kraków i oni. Wspólne spacery, szepty, gra spojrzeń, pocałunki... Trochę jak w bajce albo filmie. Wzajemne zauroczenie i fascynacja powoli przeradzają się w głębokie uczucie. Są już ze sobą jakiś czas, wystarczająco długo, by zaplanować wspólne wakacje.
Justyna proponuje Mazury. Pochodzi stamtąd, spędziła tam większość życia. Od wielu lat żegluje. Ma patenty, kiedyś nawet dorabiała sobie na rejsach jako opiekunka dla dzieci albo jako sternik. Wakacje all inclusive pod palmami są nie dla niej. Jeśli wypoczynek, to aktywny. Górskie wędrówki, wspinaczka, żeglarstwo... Niespokojny duch nie pozwala jej siedzieć w miejscu. Zatem Mazury! Postanowione!
Tylko jeszcze ten urlop… Szefostwo nie bardzo chcę go dać. Jest sierpień, środek sezonu. W krakowskiej restauracji, w której pracuje Justyna, istne urwanie głowy. Prośby, błagania i w końcu się udaje. Można się pakować i jechać. Co za radość! Dzisiaj wolałaby tego urlopu jednak nie dostać…
Cały wyjazd jest od początku nieco na wariackich papierach. Są młodzi, działają spontanicznie. Ledwo dojechali, już rozglądają się za łódką. Teraz tylko trochę snu i skoro świt można wyruszać w rejs.
21 sierpnia 2007 roku. To był piękny dzień. Słoneczny, ciepły z niezbyt silnym, dobrym do żeglowania wiatrem. Cisza, spokój i oni, gdzieś na wodzie, wśród tej malowniczej scenerii. Po jakimś czasie postanawiają popłynąć do Mikołajek na obiad. Zresztą na horyzoncie i tak majaczą ciemne chmury. Zanosi się na deszcz.
Są już w przystani, kiedy pogoda zupełnie się załamuje. W ciągu kilku minut temperatura spada z 28°C do 16°C. Wiatr się wzmaga. Stacje meterologiczna w Mikołajkach odnotowuję największą jego prędkość w historii pomiarów - 126 km/h. Robertowi i Justynie udaję się zacumować łódkę, ale wiatr niemal natychmiast zrywa cumy. Dookoła chaos. Wszędzie fruwają pourywane elementy jachtów, ubrania, śmieci. Justyna słyszy trzask i kogoś krzyczącego “Przesuńcie się, bo zaraz spadnie”, a potem robi się ciemno.
Na głowy zwala im się maszt. Robert ma rozciętą skórę, ale poza tym wydaje się, że wszystko jest w porządku. Gorzej jest z Justyną. Odzyskuję przytomność, ale coś jej się pomieszało, wydaje jej się, że cała płonie. W oddali widać karetkę. Miała jechać gdzieś indziej, do zawału serca, ale droga jest zablokowana przez połamane drzewa. Zostaje w Mikołajkach gdzie ratownicy i tak mają pełne ręce roboty. Robert bierze Justynę na ręce i zanosi do karetki. Potrzebujących pomocy jest tam już cała grupa ludzi. Lekarz ogląda dziewczynę i każe Robertowi dopilnować, by nie zasnęła.
W szpitalu okazuję się, że uderzenie wbiło czaszkę na 1,5 centymetra w głąb mózgu. Pęknięte są kręgi szyjne i piersiowe. Lekarze są w szoku, że Justynie w ogóle udaje się przeżyć. Mogła być wśród 12 śmiertelnych ofiar burzy, nazwanej później w mediach Białym Szkwałem. Teraz trzeba usunąć krwiaka mózgu i wykonać plastykę czaszki. Przez dwa tygodnie Justyna jest w śpiączce farmakologicznej. Przez kolejny tydzień nie wie, gdzie jest i co się z nią stało. Dopiero w październiku wraca do domu.
Nie jest to jednak ta sama Justyna co wcześniej. Rozległy uraz czaszkowo-mózgowy, pozostawił po sobie trwały ślad w postaci niedowładu lewej strony ciała. Lewa ręka jest zupełnie niesprawna, a z nogą jest niewiele lepiej. Justyna na nowo uczy się chodzić, a mieszka na trzecim piętrze bez windy. Robert ciągle jest przy niej. Justyna zachodzi w ciąże, podczas której ujawnia się epilepsja pourazowa i stany depresyjno-lękowe. Po długich próbach udaje się dopasować leki przeciwpadaczkowe i antydepresyjne, a na świat przychodzi Marysia.
Jej życie kręci się teraz wokół opieki nad córeczką i rehabilitacji, ale im więcej czasu mija od wypadku, tym trudniej o refundację. Urzędnicy dziwią się, że nie jest jeszcze zdrowa, a tymczasem rehabilitacji zaczyna wymagać także prawa ręka, podwójnie obciążona od momentu, gdy straciła władzę w lewej.
Justyna żyje ze skromnej renty, dlatego razem z Robertem postanawiają założyć firmę. On będzie produkował meble, a ona zajmie się księgowością i wszystkimi papierami. To dla niej jedyna szansa. Wie, że na to, by ktoś ją gdzieś zatrudnił, nie może liczyć. Przedsiębiorczość okazuję się dla niej przekleństwem. W ocenie urzędników jest wystarczająco sprawna, by pracować i powoli traci przysługujące jej z powodu niepełnosprawności przywileje.
W 2016 roku Justyna nie kwalifikuję się już na żaden turnus rehabilitacyjny refundowany w ramach Funduszu Zdrowia. Tymczasem obciążona prawa strona ciała coraz bardziej daje o sobie znać. Narasta spastyka i dokucza ból. Bez rehabilitacji, Justyna utraci resztki sprawności i możliwość opieki nad ukochaną córeczką. Pozostawiona przez państwo, może liczyć tylko na Twoją pomoc…