Moja walka o życie wciąż trwa… Proszę, pomóż mi oddychać!

Podanie komórek macierzystych w Bangkoku - kontynuacja terapii, przelot, pobyt
Zakończenie: 9 Sierpnia 2023
Opis zbiórki
Czy wiesz, jak to jest, gdy wchodzisz po schodach, ale nie możesz wejść, bo brakuje ci powietrza? Każdy stopień jest jak góra, której nie możesz zdobyć. Prawie wypluwasz płuca z wysiłku... Młodzi ludzie w moim wieku mają marzenia: dostać super pracę, ładne mieszkanie, kupić samochód, pojechać na drogie wczasy… A ja mam tylko jedno marzenie, o którym pewnie nawet nie myślisz. Chciałbym po prostu móc oddychać, tak normalnie, bez strachu, że za chwilę się uduszę…
Tyle bym dał, by moje płuca pracowały tak, jak u zdrowego człowieka! Bym mógł oddychać, nawet o tym nie myśląc. Już trzy razy moje życie się kończyło, a ja tak bardzo chciałem żyć! I dziś tu jestem, walczę - możliwe, że także dzięki Tobie! Moja mama nie pozwoliła mi się poddać. Dodawała mi sił, gdy zaczęło ich brakować. Gdy nikt nie dawał mi nadziei...
Wysłaliśmy zapytanie do słynnego tajlandzkiego profesora, czy zechce podjąć się leczenia moich płuc komórkami macierzystymi. Na początku nie chciał, bo to mukowiscydoza, bo to choroba genetyczna, ale po rozmowie z mamą zgodził się. Zrobiłem wszystkie badania, wysłaliśmy do Bangkoku i czekaliśmy na odpowiedź czy zostanę zakwalifikowany. Aż przyszła pozytywna odpowiedź! Niestety, koszt terapii był bardzo wysoki...
Przed wylotem byłem już w bardzo kiepskim stanie. Mama chodziła po mieszkaniu i ukradkiem wycierała łzy. Martwiła się, czy mnie dowiezie na leczenie. Bóg jednak czuwał nade mną. Dzięki wielu wspaniałym ludziom udało się zebrać na terapię, a ja wsiadłem do samolotu - w moją drogę po nowe życie.
W Bangkoku w klinice przywitali nas bardzo uprzejmie, lekarz przeprowadził wywiad, zrobiono badania. Wykazały bardzo zły stan płuc oraz problemy z sercem. Potem rozpocząłem leczenie komórkami macierzystymi drogą dożylną oraz poprzez inhalację. Dostałem komórki opiekuńcze, które mają za zadanie współpracować z moim systemem immunologicznym i nie dopuszczać do zapaleń dróg oddechowych, które niestety były dość częste.
Tak wiele lat żyłem w strachu przed śmiercią. Myślałem, że się uduszę, że nie doczekam ratunku… Tymczasem dostałem szansę na życie! Po podaniu komórek mój stan zaczął poprawiać się już po 3 tygodniach. Nawet lekarz był bardzo zdziwiony! Mówił, że zazwyczaj na pierwsze efekty czeka się dłużej!
Wróciłem już do domu, wszedłem sam po schodach na drugie piętro, bez przerwy na odpoczynek! Dla mnie to tak jakbym zdobył K2. Radość nie do opisania! Mogę robić intensywniejsze ćwiczenia oddechowe, mój organizm jest bardziej natleniony. Zrobiliśmy też badanie serca - wszystko się unormowało.
Żyję, nadal walczę dzięki ludziom, którzy we mnie uwierzyli. Jednak wiem, że to nie koniec… Za pół roku muszę wrócić na kolejny przeszczep komórek macierzystych do Bangkoku. Mimo dużej poprawy w porównaniu do tego, co było, mój organizm nadal jest wyczerpany, a płuca są w złym stanie. Nadal się boję, że to wszystko wrócił, a mukowiscydoza znów zabierze mi to, co dzięki Wam udało się odzyskać.
Nigdy nie odwdzięczę się za dobro, którego doświadczyłem. Teraz jednak znów muszę prosić o pomoc… Sto tysięcy złotych, kwota dla mnie i dla mojej mamy nie do zdobycia, to cena za to, bym mógł nadal walczyć o życie. Wierzę, że Bóg ma dla mnie plan, że pozwoli mi tu jeszcze zostać. Tak bardzo chciałbym żyć… Nie mogę zostawić mamy, ma tylko mnie. Proszę, pomóżcie mi kontynuować leczenie - to dla mnie jedyna nadzieja.
Kamil
************
Czytaj także: