Nie wiem, jak to jest żyć bez bólu... – proszę, pomóż mi!

Nierefundowana operacja ortopedyczna
Zakończenie: 30 Października 2020
Opis zbiórki
Choruję od urodzenia. Nie wiem, jak to jest kiedy nie czuje się bólu. Nie wiem, jak to jest prostu żyć, bez strachu o kolejny dzień. Nie wiem, jak to jest planować – dla mnie to niemal niemożliwe, co każdy plan może pokrzyżować choroba...
Zmagam się z wrodzoną łamliwością kości i właśnie temu podporządkowane jest całe moje życie. Pierwsze lata szpital zastąpił mi dom. Lekarzy i pielęgniarki znałam lepiej niż własną rodzinę. Tam też, po wielu operacjach i kolejnych złamaniach udało mi się wreszcie stanąć na nogi! Wreszcie, mimo wszystkich ograniczeń, na jakie skazała mnie choroba, byłam w stanie prowadzić względnie samodzielne życie! Skończyłam studia, znalazłam pracę, nieśmiało zaczęłam snuć plany na przyszłość.
Niestety mimo nieustannej walki, choroba nie zamierzała odpuścić... Osteoporoza postępowała błyskawicznie. Dwa lata temu gęstość moich kości wynosiła już tylko 68%, co w tym wieku jest dramatycznie niską wartością...
W ubiegłym roku moja sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała. W marcu przewróciłam się na ulicy i złamałam kość udową lewej nogi. Lekarze różnymi sposobami próbowali zespolić to złamanie, ale podczas operacji kość praktycznie rozpadła im się w rękach.
Od tamtych wydarzeń minęło już prawie 1,5 roku, a w moim życiu nic się nie zmieniło. Kość nie zrasta się... A nawet jest coraz gorzej. W miejscu złamania utworzył się staw rzekomy, a wstawione gwoździe przesuwają się i jeden zaczyna wybijać się z kości od strony kolana.
Straciłam przez to pracę i całą stabilizację życiową, o którą starałam się latami. Obecnie utrzymuję się tylko z renty i dodatków dla niepełnosprawnych.
Szukałam pomocy na NFZ w wielu szpitalach – właściwie wszędzie, gdzie znalazłam lekarzy specjalizujących się w łamliwości kości. Zjeździłam Polskę wzdłuż i wszerz i niestety z każdego szpitala byłam odsyłana z kwitkiem – albo mówiono mi, że nic się nie da zrobić albo odsyłano do prof. Sułko w Krakowie.
Napisałam do profesora i on zgodził się mi pomóż. Powiedział, że operacja będzie ryzykowna, ale tak naprawdę jest to dla mnie jedyna szansa, żeby wrócić do normalnego życia. Niestety, profesor operuje osoby dorosłe tylko w prywatnej klinice w Krakowie. Wstępny koszt operacji określił na 30 000 zł.
Nie mam takich środków. Nie mam nawet do kogo się zwrócić o pomoc, jestem osobą zupełnie samotną. Rodzina, którą miałam, zerwała kontakt po rozwodzie rodziców, gdy byłam dzieckiem. Byłam wychowana przez ojca i babcię, ale oboje nie żyją już od lat.
Mieszkam sama i przez to, że nie jestem w stanie wyjść z mieszkania, ani nawet samodzielnie go posprzątać, muszę wynajmować opiekunkę, która pomaga mi w codziennym życiu. Nie mam zatem możliwości sama zapłacić za tak drogą operację, dlatego z całego serca proszę Was o pomoc.
Choroba zabrała mi moje ciężko wypracowane samodzielne życie. Dzisiaj marzę tylko o jednym – o tym, aby je odzyskać. Mogę tego dokonać tylko z Twoją pomocą, dlatego proszę, pomóż mi, bym mogła odzyskać sprawność...
Karolina