Całe życie poświęciła na pomoc innym... Teraz sama jej potrzebuje!

Przystawka do wózka inwalidzkiego
Zakończenie: 27 Lipca 2023
Opis zbiórki
Jestem osobą, która całe swoje życie pomaga innym. Prowadzę zajęcia motywacyjne oraz warsztaty pozytywnego myślenia dla wielu osób, zarówno w Polsce jak i za granicą. Daje mi to ogromną siłę i motywacje do dalszego działania.
Niestety, życie bywa przewrotne, teraz ja sama potrzebuję pomocy. Mam trójkę cudownych dzieci, dla których muszę walczyć...
Choruję na niezdiagnozowaną chorobę. Przyjmuję chemię, sterydy i tonę innych leków, aby mój stan był stabilny. Na rezonansie widać liczne stany zapalne w obu półkulach mózgu. Staram się nie narzekać, mimo że choroba próbuje wyniszczać mnie od środka.
Mam trójkę ukochanych dzieci – Antosię, Jana i Bartka. Los obdarzył mnie nimi, to moje cuda. Gdy myślałam, że nie zajdę już w ciążę – adoptowałam dwójkę wspaniałych bliźniaków. 4 miesiące później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Oni są moją motywacją do działania. Obiecałam im wspólny spacer i wiem, że nie mogę ich zawieść.
Wszystko zaczęło się podczas jednego z moich szkoleń, które przeprowadzałam w Oslo. Miałam wtedy bardzo intensywny czas, pracowałam od rana do nocy. Wszystko po to, aby nieść wsparcie i pomoc innym ludziom. Czułam, że to moja misja. Wtedy, tego pechowego dnia, tuż po szkoleniu – zrobiło mi się czarno przed oczami i straciłam przytomność. Trafiłam do szpitala w bardzo złym stanie. Zostałam wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej.
Lekarze przeprowadzali liczne badania, ale nie umieli powiedzieć, co mi dolega. Mój stan się jednak poprawiał.
Po upływie 3 miesięcy specjaliści zdecydowali, że jestem stabilna i można spróbować mnie wybudzić. Udało się, żyję. Jednak szok po wybudzeniu był nie do opisania. Nie czułam swoich własnych nóg. Ręce były w lepszym stanie, ale też odmawiały posłuszeństwa. Załamałam się. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego mnie to spotkało. Jednak nie to było najgorsze. Nikt nie wiedział, co mi jest. Codziennie czułam ucisk w głowie, który sprawiał niesamowity ból. Straciłam wiarę, że jeszcze kiedykolwiek będzie dobrze.
Na szczęście na mojej drodze pojawili się wtedy ludzie, który podnieśli mnie na duchu. Inni pacjenci szpitala powtarzali mi: „Spójrz, żyjesz, to Twój największy skarb”. Teraz wiem, że naprawdę tak jest. Postanowiłam ćwiczyć i stopniowo się usprawniać. Niestety nie chodzę, moje ciało potrzebuje dużo odpoczynku, więc wózek inwalidzki jest dla mnie zbawieniem. Dodatkowo codziennie odczuwam ból głowy. Mam problemy z pamięcią, koncentracją, często miewam ataki padaczki. Ale dalej żyję.
Kiedyś lekarz po badaniu powiedział mi: “Kasiu, jesteś cudem, jedna na milion, nikt nie poradziłby sobie z takim wielkim problemem zdrowotnym jak Ty." Radzę sobie, ale jest mi niezwykle ciężko. Jedna połowa mojego ciała jest chudsza od drugiej. Przejechałam setki kilometrów z nadzieją, że któregoś dnia jakiś lekarz będzie wiedział, na co choruję. Niestety do tej pory się nie udało.
Nieraz brakuje mi sił i zamiast codziennie walczyć, z chęcią bym się poddała. Ale...mam dla kogo się starać. Życie jest piękne, pod żadnym pozorem nie można z niego rezygnować.
Nadal prowadzę zajęcia online, pomagam innym. Gdy czuję się na siłach – jadę do Oslo, do moich ludzi i staram się ich wspierać, ukazując moją trudną, ale wyjątkową historię. Nie zrezygnowałam i nie zrezygnuję z pomocy – nawet w obliczu choroby. Jednak sama też potrzebuję wsparcia...
Muszę Was prosić o pomoc. Was – ludzi wielkich serc. Aby być jeszcze bardziej samodzielną, potrzebuję przystawki do mojego wózka inwalidzkiego. Taka przystawka pozwoli mi na swobodniejsze poruszanie się, wyjazd do sklepu lub spacer z dziećmi. Jest jednak bardzo kosztowna i nie stać mnie na nią…
Bardzo liczę na Waszą pomoc! Wierzę ze uda mi się wyjść z domu i dzięki Wam iść przed siebie… Dziękuję za wpłaty i ogromną pomoc.
Kasia