Z horroru raka w piekło stwardnienia rozsianego. Kasia drugi raz walczy o życie - pomóż!

lek Lemtrada - jedyna szansa na powstrzymanie choroby
Zakończenie: 1 Listopada 2019
Opis zbiórki
Wydostałam się z jednego piekła, by chwilę później wpaść w drugie. Rak, ziarnica złośliwa, chemia… Przeżyłam onkologiczny koszmar, ale udało mi się wygrać, udało mi się przeżyć. Nie dane było mi jednak cieszyć się zdrowiem. Stwardnienie rozsiane… Słabnę. Jest jednak sposób, by powstrzymać chorobę – lek. Nie poddam się, chcę walczyć, potrzebuję tylko szansy…
Mam na imię Kasia i marzę o tym, by wejść do mieszkania na trzecim piętrze bez niczyjej pomocy. O tym, by porzucić kijki do nordic walking, którymi muszę się wspomagać, by zrobić kolejny krok… O tym, by samodzielnie wykonać najprostsze czynności, wykąpać się, pójść do sklepu bez proszenia o pomoc… Wierzę, że mi się uda. Pokonałam raka, stawię czoło też stwardnieniu rozsianemu. Jestem żoną wspaniałego człowieka - Roberta, mamą Mateusza, mam dla kogo żyć!
Atak raka, czyli pierwsza wojna o moje życie
Miałam 26 lat, właśnie założyłam rodzinę. Na świat przyszedł Mateusz… Byłam najszczęśliwszą żoną i matką na świecie. Ukochany mąż Robert, który jest moją drugą połową, nowe mieszkanie, malutki synek… Dużo się działo. Dużo dobrego. W najgorszych koszmarach nie spodziewałam się tego, co będzie dalej… Przecież byłam moda, zdrowa. Tak mi się wtedy wydawało. Nagle się zaczęło - przeziębienie, gorączka, rozbicie, powiększone węzły chłonne… Nie przypuszczałam, że to coś poważnego. Diagnoza zmieniła wszystko… Rak wdarł się w nasze życie, chciał zrujnować misternie budowane szczęście, odebrać piękno codzienności, dyktować warunki. Ziarnica złośliwa, zwana chłoniakiem Hodgina, nowotwór atakujący układ chłonny… Najczęściej atakuje mężczyzn. Nie wiem, nie rozumiem, dlaczego zaatakowała również mnie.
Nie byłam już tylko Kasią – żoną i mamą – stałam się pacjentką oddziału onkologicznego, walczącą o życie… Poznałam, czym jest chemioterapia – leczenie, które ma ratować, ale jednocześnie truje… Pukle włosów na poduszce, wymioty, nogi jak z waty… Źle znosiłam chemię i radioterapię, wiedziałam jednak, że to cena za życie. Miałam też coś, co jest bezcenne – wsparcie rodziny i przyjaciół. Nie poddałam się. Wygrałam, po raz pierwszy.
Stwardnienie rozsiane, czyli wojna druga
Znów cieszyłam się codziennością, niezwykłą w swojej zwyczajności… Gdy możesz to stracić, nagle zaczynasz patrzeć inaczej, doceniać każdy dzień. Wszystko wracało do normalności, gdy znów coś dziwnego zaczęło dziać się z moim ciałem. Drętwiały mi palce u stóp, następnie całe nogi, klatka piersiowa, w końcu traciłam czucie w całym tułowiu i plecach. Znów wizyty lekarskie, badania, konsultacje… Lekarze uznali, że to wina ucisku nerwów w okolicach kręgosłupa. W tym kierunku podjęto leczenie. Początkowo objawy ustąpiły, jednak potem wróciły, zaostrzyły się, było coraz gorzej. Moje ciało nagle przestało być moje… W desperacji zdecydowałam się na rezonans magnetyczny, liczyłam, że da jakieś wskazówki w kierunku mojego leczenia, pomoże rozwiązać pytania bez odpowiedzi. Nigdy wcześniej nie miałam robionego tego badania. Spodziewałam się nadziei, tymczasem znowu zawalił mi się świat.
Stwardnienie rozsiane. Choroba układu nerwowego, w której dochodzi do nieodwracalnych, postępujących uszkodzeń tkanki nerwowej… Drętwienia były pierwszym rzutem choroby. Potem dochodzą następne… Znów strach, niepewność o jutro, co będzie dalej? Los doświadczył mnie po raz kolejny.
Mój mąż pracuje w gastronomii, prowadzi własną działalności. Kiedyś pracowaliśmy przy niej wspólnie. Robert musiał przejąć także część moich domowych obowiązków. Jest najlepszym mężem na świecie. Nie boi się mojej choroby. Wspiera mnie dobrym słowem, optymizmem… Nie pozwala się załamać. Nie pozwala martwić. Powtarza mi, że mnie podziwia, że z tego wyjdę. Mateusz ma 15 lat, jest w ostatniej klasie gimnazjum. Jest bardzo mądrym i pomocnym chłopcem. Kocham go nad życie. Marzę o tym, by gdy dorośnie i założy własną rodzinę, będę jeszcze na tyle silna, by móc go wspierać i mu pomagać.
Choroba postępuje. Mam problem z chodzeniem, utrzymaniem równowagi… Ręce i nogi czasem odmawiają mi posłuszeństwa. Większość czasu spędzam w domu. Bardzo szybko się męczę… Muszę odpoczywać, chociaż wcale nie chcę… Chcę być ciągle zajęta, narzekać na nadmiar obowiązków i nie mieć na nic czasu. To, co dla zdrowego człowieka jest przekleństwem, dla mnie pozostaje w sferze marzeń! Jest jednak dla mnie szansa – bilet powrotny do normalnego świata… Nadzieja, że choroba się zatrzyma, a może nawet cofnie. To lek, Lemtrada. Przyjęłam już jedną dawkę… W październiku powinnam dostać kolejną. Do tego czasu muszę uzbierać środki, bym ogła ją opłacić. Ponad sto tysięcy złotych – ta obłędna kwota to cena za moje życie i zdrowie…
Jestem pełna wiary i motywacji. Nie chcę, nie mogę, nie dam rady - te słowa dla mnie nie istnieją… Moje marzenia ograniczają się do zdrowia. Dopiero, gdy się coś utraci, docenia się to ze zdwojoną siłą… Proszę o wsparcie, o szansę, by walczyć bo siłę mam. I chcę wygrać. Mam tutaj jeszcze wiele do zrobienia.