

Walczę z NOWOTWOREM, który próbuje mnie pokonać! Pomóż mi!
Cel zbiórki: Leczenie, rehabilitacja, dojazdy
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
Cel zbiórki: Leczenie, rehabilitacja, dojazdy
Opis zbiórki
Nigdy nie sądziłam, że usłyszę słowa, które złamią mi życie na pół. Jeszcze chwilę wcześniej szłam do pracy, jak każdego dnia. Nic nie bolało, nic nie zwiastowało tragedii. Kilka miesięcy wcześniej robiłam badania, wszystko było w normie. A potem mój brzuch zaczął rosnąć, puchłam z dnia na dzień, a ja nie rozumiałam, co się ze mną dzieje.
Pojechałam prywatnie do ginekologa. Pani doktor powiedziała mi, że to wodobrzusze. "To wygląda na nowotwór jajnika." Te słowa wciąż słyszę w głowie. Jeszcze tego samego weekendu byłam już na SOR-ze z wynikami w ręku. Zrobiono mi pierwszą laparoskopię. W jednej chwili zostałam z diagnozą, strachem i kompletną bezradnością.
Z pomocą fundacji trafiłam aż do Białegostoku. Kolejna laparoskopia, kolejne nadzieje gaszone w gabinecie… Nowotwór był zbyt rozsiany, zbyt duży i zbyt trudny do wycięcia. Jedynym wyjściem była chemia. Wracałam do Lublina, szukałam miejsc, terminów, lekarzy, którzy mnie przyjmą. I zaczęłam walkę, której nigdy nie chciałam toczyć, trzy cykle chemii jeden po drugim. Potem tomografia, kolejne czekanie, tygodnie, które ciągnęły się jak lata.
13 listopada przeszłam operację. Udało się usunąć część nowotworu, ale nie wszystko. To jeszcze nie koniec. Jestem po kolejnej chemii, czwartej, ale pierwszej po operacji. Przede mną następne cykle, rehabilitacja, leki, płatne tomografie, które muszę wykonywać jak najszybciej, bo czas w tej chorobie znaczy wszystko.
A do tego wszystkiego mój organizm jest wycieńczony… Miałam owrzodzenie nogi, przeszczepy, które raz się przyjmowały, raz nie. Po chemii rana znów zaczęła się otwierać. Do tego dochodzi ból kręgosłupa, osłabienie, ciągłe wizyty w szpitalach. Mam 76-letnią mamę, która opiekuje się mną najlepiej, jak potrafi, choć sama ledwo chodzi. Mieszkamy na trzecim piętrze bez windy. Schodzenie zajmuje mi 45 minut. Mama pomaga mi zejść, a ja wiem, że obie jesteśmy na granicy sił.
Proszę o szansę na życie i możliwość leczenia, rehabilitacji, badań, które muszę wykonać natychmiast, by nie stracić tego, co udało się już wywalczyć. Każdy dzień to walka nie tylko z chorobą, ale też z bólem, zmęczeniem, bezsilnością i lękiem, że mogę nie zdążyć.
Wierzę, że gdzieś są ludzie, którzy jeszcze potrafią wyciągnąć rękę. Jeśli możesz, pomóż mi zatrzymać tę chorobę. Pomóż mi wrócić do życia, o które walczę każdego dnia. Dziękuję za każde wsparcie, ono naprawdę może uratować moje życie.
Katarzyna
- Wpłata anonimowa100 zł
- Wpłata anonimowaX zł
- Wpłata anonimowa50 zł
- Wpłata anonimowa50 zł
❤️
- Wpłata anonimowa100 zł
- Wpłata anonimowa100 zł