Mam 19 lat i jedno marzenie - żyć! Pomocy!

Zakończenie: 8 Lipca 2020
Opis zbiórki
Ratunek musi nadejść natychmiast! Brak leku to brak nadziei na pokonanie ostrej białaczki. Konrad ma ostatnią szansę na życie.
_____
Nie zliczę godzin spędzonych przy szpitalnym łóżku. Trudno powiedzieć, ile razy kazano mi się z nim pożegnać. Zaakceptować, że to koniec… Nigdy w to nie uwierzyłam i jeśli istnieje choć cień nadziei zamierzam walczyć. Poruszyć niebo i ziemię, by Konrad wygrał walkę o życie…
Mama Konrada: Choroba zaatakowała nagle. Zwykłe przeziębienie, podejrzenie anginy, nic szczególnego, dolegliwości, z którymi zmaga się każdy podczas jesiennego przesilenia. Mogłoby się wydawać nic groźnego. Nikomu z nas przez myśl nie przeszło, że tak właśnie wygląda przedsionek piekła…
Choroba postępowała, leki nie działały, a Konrad zaczął puchnąć. Lekarze nie wiedzieli co się dzieje. Zaplanowana lista badań, która miała odpowiedzieć na pytanie, z jakim wrogiem musimy walczyć. Braliśmy pod uwagę różne scenariusze, uważnie słuchaliśmy specjalistów, ale nikt z nas nie był gotowy na tę diagnozę. Ostra białaczka szpiku. Śmiertelna choroba, która pod osłoną infekcji, brutalnie niszczyła wszystko, co spotkała na swojej drodze…
Od kiedy usłyszeliśmy diagnozę rozpoczęła się walka. Batalia na śmierć i życie. Życie Konrada, pierwsze kroki w dorosłość nie były dla niego ekscytującą przygodą, w której towarzyszyli mu najlepsi przyjaciele. Trafił do onkologicznego więzienia. Dostał krótką przepustkę, łyk nadziei, że choroba została pokonana, że życie można planować na nowo… Niestety, to była tylko chwila. Brutalnie odebrana nadzieja spadła na nas wraz ze słowami o wznowie choroby…
Od czasu drugiego przeszczepu, od 9 miesięcy Konrad jest w szpitalu. Leczenie odbiera mu siły, a czasem też nadzieję, ale nie poddajemy się, wciąż mamy nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Czasem to on dodaje mi sił, niekiedy to ja jestem jego motorem napędowym. Powtarzam jak mantrę “wytrzymaj” choć najchętniej ten cały ból przyjęłabym na siebie. Bo nie ma nic gorszego niż patrzenie na cierpienie własnego dziecka. Konrad jest już dorosły, może sam o sobie decydować, ale to niewiele zmienia - dla mnie zawsze będzie człowiekiem, o życie którego chcę walczyć - za wszelką cenę!
Znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia, całe życie stanęło na głowie. Leczenie trwa już od kilku lat, opieka, leczenie i konsultacje Konrada pochłaniają ogromne środki. W domu czeka na brata, 6-letni Oskar, dla którego starszy brat jest prawdziwym bohaterem. Nasza codzienność od dawna nie wygląda tak, jak rzeczywistość w innych domach… Sen z powiek wciąż spędza nam myśl, że na leczenie Konrada zabraknie środków, że nie uzbieramy kwoty niezbędnej na ratowanie życia. Bo lekarze nie pozostawiają wątpliwości - jeśli podania leku zostaną przerwane, nastąpi kolejna wznowa, a tej Konrad nie przeżyje. Prawie 100 tysięcy złotych za cały cykl, który pozwoli nam stawić czoło potwornej chorobie, która odebrała Konradowi młodość, szansę na realizację marzeń, siły i uśmiech. Błagam o pomoc! Ostatnie środki wykorzystaliśmy na zakup leku, który wystarczy zaledwie do czerwca.
Czy łzy mogą się skończyć? Wylałam ich całe morze w obawie o życie mojego syna. Kolejny raz proszę o pomoc, ale czy limit walki o życie może się wyczerpać? Nie ma sytuacji, w której po prostu się poddam. To jedyna droga. Obraliśmy kurs na życie, to jedyne co możemy zrobić. Proszę, pomóż mi ratować Konrada. To jego ostatnia szansa na pokonanie potwora....