Rak zabiera wzrok i życie... Trwa walka o Lenego❗️

Rak zabiera wzrok i życie... Trwa walka o Lenego❗️
Przekaż mi
podatkuKontynuacja leczenia siatkówczaka w Stanach Zjednoczonych
Zakończenie: 28 Lipca 2022
Poprzednie zbiórki:

leczenie ostatniej szansy w klinice doktora Abramsona w Nowym Yorku
leczenie ostatniej szansy w klinice doktora Abramsona w Nowym Yorku
Aktualizacje
Skończyły się środki na leczenie Lenego❗️Na pomoc!
Kolejny pobyt w USA zbliża się wielkimi krokami. Zespół doktora Abramsona już czeka, Leny za cztery tygodnie powinien być w Nowym Jorku, jednak wylot nie jest taki oczywisty...
Brakuje środków na leczenie...
W swoim krótkim życiu Leny wygrał już niejedną bitwę, podniósł się po wielu dramatach, ale wojna z nowotworem trwa. Walczymy o to, by Leny pozostał w świecie widzących; w świecie, który zna od urodzenia! Nie możemy pozwolić, by pochłonął go mrok!
Utrata widzenia w prawym oku, wyniszczonym przez nowotwór, odbiera mu radość dzieciństwa. Leny bardzo często się przewraca, zalewa się łzami, jest mu tak bardzo smutno, że ledwo widzi świat...
Te zdjęcia zrobiłam właśnie po takim upadku. Choć serce mi się krajało, bo chciałam najpierw go przytulić, to wiem, że musimy pokazać światu, jak ciężka jest to walka...
Nasz synek chciałby zostać kiedyś weterynarzem, leczyć zwierzęta, które darzy ogromną miłością i szacunkiem. Uwielbia chodzić do lasu, obserwować przyrodę. A teraz jest ryzyko, że niedługo nie zobaczy już nic!
Zachowanie widzenia w lewym oku to obecnie priorytet i jedyna szansa, że kiedyś spełnią się małe-wielkie dziecięce marzenia!
Niestety nowotwór nie oszczędził lewego oka. Walka o zachowanie w nim widzenia to wielkie wyzwanie dla lekarzy i dla nas. Bez wsparcia, dobroci i empatii ludzi dobrej woli możemy przegrać tę najważniejszą bitwę...
Prosimy z całego serca, zawalczcie o życie i wzrok Leonarda!
Agniszka i Piotr, rodzice
Walka o oczka Lenego trwa❗️Najnowsze informacje!
Przywieźliśmy z USA i dobre, i niestety te gorsze wieści.
Oczywiście wspaniale jest usłyszeć, że guzy w łącznej sumie czterech są uśpione i opanowane. Jednak leczenie Leonarda, które da mu szansę ostatecznie wygrać z nowotworem, zaplanowane jest na kolejne 4 lata. To ogromne koszty...
Ponad 30 narkoz, podania chemii ogólnej, operacyjnej, uszkodzenie tętnicy udowej, masywne krwotoki, częściowy paraliż, zastrzyki z chemii wieloskładnikowej do gałki ocznej, krioterapia, laseroterapia uszkodzony przewód pokarmowy, utrata widzenia, nudności i zawroty głowy – to bitwy, które stoczył nasz wojownik. Wojna trwa.
Leczenie możliwe jest tylko dzięki wsparciu wspaniałych Darczyńców. Dzięki Wam! Jednak środki się skończyły...
Z dużym smutkiem przyjęliśmy potwierdzenie wyniku ostatnich badań, że prawe oko Lenego na skutek ratowania go przed usunięciem całkowicie utraciło widzenie. Na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy z 35% widzenia niestety spadło do zera. Oko jest całkowicie niewidome, zniszczona siatkówka i naczyniówka są tego przyczyną...
Leny coraz częściej się przewraca. Pyta: "Mamo, czemu już moje oczko nie widzi?", a ja przełykam łzy, mówiąc, że jego oczko jeszcze zobaczy świat!
Na lewe oczko Leonard wciąż widzi w 90%. Niestety, to oczko także jest zaatakowane przez nowotwór, zagrożenie wciąż istnieje...
Dlatego nie ma innego ratunku jak kontynuacja leczenia u Doktora Abramsona. W Polsce Leonard najprawdopodobniej musiałby przejść amputację prawej gałki ocznej. W Nowym Jorku takie działanie nie jest prewencją, tylko ostatecznością. Zespół doktora Abramsona nie skupia się tylko na tym, co dziś, ale myśli i walczy o przyszłość małego pacjenta! Dlatego za wszelką cenę chronią gałki oczne przed amputacją.
Dziś Leonard nie widzi, ale rozwój medycyny może sprawić, że wzrok wróci! Po amputacji oka ta szansa przepada na zawsze...
Rachunek szpitalny jest na minusie, co spędza nam sen z powiek... Wciąż jesteśmy załamani myślą, że pieniądz wyznacza jakość i skuteczność leczenia.
Nie mamy możliwości samodzielnie opłacić rachunku szpitalnego. Wydajemy ogromne kwoty na cele okołomedyczne, związane z leczeniem synka...
Nasz kochany Leny przeszedł piekło na ziemi, żeby znaleźć się w obecnym miejscu, na drodze powrotu do zdrowia. Bardzo prosimy, zawalczcie z nami o dar życia i widzenia dla Lenego. Bez Was nie damy rady. Prosimy z całego serca.
Rodzice Leonarda,
Agnieszka i Piotr
Czytaj także:
dziennik.com - Dobre serca walczą o życie Lenego
PILNE❗️Mamy czas do 23 maja, by opłacić leczenie❗️Leny walczy z nowotworem!
Sytuacja z dnia na dzień się pogarsza… Nie chcemy, by po tylu dramatach i niewyobrażalnym cierpieniu Lenego znów stała się tragiczna. Dlatego prosimy o pomoc...
Za 3 tygodnie musimy wylecieć do USA, by kolejny raz walczyć o wzrok i przede wszystkim o życie naszego kochanego synka! Niestety, nie mamy już środków, by opłacić leczenie. Rachunek z kliniki rośnie, a my patrzymy z rozpaczą na pasek zbiórki, który od dawna właściwie stoi w miejscu…
Ponownie z całego serca prosimy o pomoc. Sami nie jesteśmy w stanie w tak krótkim czasie uzbierać tak ogromnej kwoty… W tym momencie wszystkie środki na leczenie Leonarda są już wyczerpane.
Po ostatniej konsultacji w Stanach wiemy, że na prawe oko synek właściwie już nie widzi. Lewe także zostało zaatakowane przez siatkówczaka! Przez to sytuacja jest bardzo poważna.
Po katastroficznym leczeniu w Polsce, które doprowadziło Lenego na granicę życia i śmierci; po tym, jak lekarze oszukiwali nas co do stanu zdrowia i rokowań, które wyszły na jaw przez gigantyczny błąd medyczny podczas operacji podania chemia dotętniczej; po tym, jak Leonard wykrwawiał się przez tętnice udowa, po tym, jak jego pachwinę miażdżyły 15-kilogramowe odważniki, aby zatamować krew; po tym jak przestał na kilka dni chodzić; po tym jak po operacji nie poznaliśmy własnego dziecka - po tym wszystkim powiedzieliśmy dość eksperymentom w Polsce!
Ci, co zgodnie ze swoją wiedzą medyczną mieli ratować życie synka, przez 5 miesięcy doprowadzili Lenego na skraj życia i śmierci, dramatycznie pogarszając rokowania. Dlatego leczenie w USA jest leczeniem nie z wyboru - to leczenie ostatniej szansy!
Jeśli istnieje nadzieja, nie możemy odebrać jej Leonardowi. Potrzebujemy jednak Was - tysięcy wrażliwych na krzywdę i cierpienie dziecka ludzkich serc. Nasza walka o życie i wzrok Lenego trwa już dwa lata. Coraz częściej nie mamy sił, a środki wyczerpały się dawno… W Was nasza ostatnia nadzieja. Prosimy, pomóżcie naszemu synkowi...
Agnieszka, mama Leonarda
Skończyły się środki na leczenie Lenego❗️Przerwanie terapii to wyrok, na pomoc!
Z początkiem stycznia odbyliśmy kolejny lot do USA po wzrok i życie naszego synka.
Ile tysięcy kilometrów za nami trudno już policzyć, ale nie możemy zrezygnować z obranej drogi. Leonard już dwa lata leczony jest w Nowym Jorku przez specjalistę - okulistę i onkologa Dr. Abramsona, który najpierw musiał zmierzyć się ze skutkami kilkumiesięcznego niewłaściwego leczenia, jakiemu poddany był Leny w Polsce. Następnie zespół lekarzy w Nowym Jorku dostosował do stopnia zaawansowania nowotworu indywidualne, kilkutorowe leczenie dla synka.
Były wzloty i upadki, nadzieja mieszała się z bezradnością, guzy zmniejszały się i powiększały, ale wreszcie nastąpił przełom! Leczenie zaczęło przynosić rezultaty i z tygodnia na tydzień nowotwór zaczął przegrywać z laserem i zastrzykami z chemii celowanymi bezpośrednio w guzy!
Niestety strach i niepewność dnia następnego kroczy jak cień i nie odpuszcza. Leny w grudniu skończył 4 latka. Z siatkówczakiem niestety musimy powalczyć jeszcze kilka lat, nie możemy pozwolić, aby ten podstępny i bardzo nieprzewidywalny nowotwór był od nas sprytniejszy i szybszy! Dlatego prosimy, pomóżcie nam pokonać tego potwora i ocalić życie i wzrok Leonarda!
Po ostatnim pobycie w szpitalu w Nowym Jorku dowiedzieliśmy się, że prawe oko Lenego jest bardzo wyniszczone. Udało się je uratować przed amputacją, ale siatkówka i naczyniówka są w zaniku. Prawe oko zachowało tylko funkcje reakcji na światło. Tym okiem Leny nie rozpoznaje kolorów, kształtów, twarz. Lewe oko, gdzie guz był jeden, jest w dużo lepszej kondycji i tak może pozostać pod warunkiem braku wznowy. Tej boimy się najbardziej...
Musimy być bardzo czujni i realizować cykliczny plan wylotów do USA z precyzją szwajcarskiego zegarka. Jednak bez uzupełnienia zaległości na rachunku szpitalnym, który już od kilku tygodni jest bez pokrycia, dalsze podążanie ku wygranej wzroku i życia stoi pod znakiem zapytania...
Dlatego prosimy, pomóżcie naszemu małemu, wielkiemu Wojownikowi, aby suma wygranych bitew przyniosła ostateczne zwycięstwo!
Wiemy, że są metody, jest odpowiednia terapia, najnowocześniejszy sprzęt diagnostyczny, lasery i chemia celowana, wysoko wyspecjalizowane zespoły medyków - cuda współczesnej medycyny przeciwnowotworowej. Raka można pokonać, ale niestety bez odpowiednich zasobów finansowych można ponieść sromotną klęskę - to najbardziej boli i przeraża...
Rodzice
Opis zbiórki
Dwa lata temu daliście naszemu synkowi szansę na ocalenie wzroku i życia. Siatkówczak jednak atakuje szybko i podstępnie… To, że jednego dnia jest dobrze, nie oznacza, że pokonaliśmy go raz na zawsze. Przed nami jeszcze długie i kosztowne leczenie, a właśnie dostaliśmy wiadomość z kliniki w USA, że skończyły się nam środki. Dlatego z całego serca prosimy - bądźcie z nami w walce o życie i zdrowie Leonarda, naszego ukochanego synka...
Miniony rok był niezwykle ciężki, wyczerpujący i niepewny. Jednak dzięki Waszemu wsparciu Leny jest na właściwej drodze ku pokonaniu nowotworu! Aby to szczęśliwe zakończenie mogło nastąpić, przed nami co najmniej pięcioletni okres nieopisanego strachu i ciągłej walki. Tu nie ma miejsca na żadne opóźnienia i zaniedbania...
Wszystkie badania muszą odbywać się z dokładnością co do godziny, bo ta kolejna sekunda może być krytyczną. Przerzuty siatkówczaka są nieuleczalne, nie ma na nie żadnych terapii, są po prostu śmiertelne! Dlatego cały czas musimy trzymać rękę na pulsie i dmuchać na zimne. Nie możemy opuścić żadnej wizyty kontrolnej. Za każdym razem, gdy latamy do USA, cały personel jest w pogotowiu. Gdyby jakiekolwiek wyniki zaniepokoiły lekarzy, walka o życie rozpocznie się od razu.
Z jednej strony jesteśmy szczęśliwi - ostatnie badania nie wykazało wznowy. Jednak każdy dzień do strach i będzie tak aż do dnia, w którym ryzyko minie całkowicie. Jednak żeby tak się stało, żeby rak nie wrócił niepostrzeżenie po to, co dla nas najcenniejsze - po życie naszego synka - musimy kontynuować leczenie.
Dlatego ponownie stajemy przed Wami, wiedząc, że sami nic nie zdziałamy. Prosimy, pomóżcie Leonardowi, by mógł cieszyć się tym, że widzi otaczający go świat, że nadal na nim jest… Naszym największym i jedynym marzeniem jest ocalić Lenego, ale żeby tak się stało, musimy rzetelnie przestrzegać całego planu leczenia, aż do ukończenia przez naszego synka 8 roku życia.
Trafiliśmy do doktora Abramsona, do kliniki w USA właściwie w ostatniej chwili. Wcześniejsze leczenie w Polsce odebrało naszemu Lenemu i nam godność i poczucie bezpieczeństwa. To była wręcz katastrofa: źle wykonywane procedury medyczne, nieopisany strach, nieinformowanie nas, rodziców o niczym. To sprawiło, że wiara w polski system ochrony zdrowia, która przecież należy się każdemu Polakowi, bezpowrotnie umarła. Nie wiemy, gdzie dziś byśmy byli, gdyby nie zbiórka i ratunek w USA…
13 września 2018 rok - to wtedy wszystko się zaczęło. Po badaniu okulistycznym usłyszeliśmy rozpoznanie: zmiana w plamce żółtej – podejrzenie nowotworu. Jak to możliwe? Leo nie miał jeszcze dwóch latek, skąd rak?! Niestety, badanie pod narkozą w klinice onkologii IPCZD potwierdziła diagnozę. Wtedy poznaliśmy imię tego potwora: siatkówczak, nowotwór oka złośliwy obuoczny.
Dwa podania agresywnej chemii nie przyniosły żadnych rezultatów, poza skutkami ubocznymi. Guzy w oczach nie zmniejszyły się ani o milimetr. Lekarze podjęli decyzję o podaniu leku przez tętnicę udową wprost do guza. Mieliśmy nadzieję, którą szybko zabiły wyniki - nie się nie zmieniło. Leny ma genetycznie bardzo trudną budowę tętnic, przez co utrudniony jest dostęp do guza. Mimo tego lekarze postanowili spróbować jeszcze raz. Nie udało się, nastąpiły krwotoki, synek był na granicy życia i śmierci…
Tego obrazu nigdy nie pozbędę się z głowy… Leny leży uśpiony po zabiegu, taki spokojny. Taki przynajmniej miał być, dlaczego więc się ruszał? Coś mnie tknęło, podniosłem kołderkę, a tam… mnóstwo krwi! Mój syn się wykrwawiał. Zapanował chaos, wszyscy byli w szoku. Dwa krwotoki z tętnicy udowej jednego dnia - to rezultat nieudanej próby podania leku. Ten lek miał dojść tętnicami do guza w oczku, by go zniszczyć. Wszystko jednak szło nie tak…
W międzyczasie była krioterapia, która zadziałała tylko na guza w lewym oczku. Ten w prawym cały czas rósł. Był bardzo blisko nerwu, synek w każdej chwili mógł stracić wzrok! Jednak chyba bardziej boimy się przerzutów do mózgu. To będzie oznaczało, że rak wygra, a do tego nie możemy dopuścić!
Została ostatnia nadzieja: leczenia za granicą, w klinice doktora Abramsona, gdzie mają największe na świecie doświadczenie w terapii siatkówczaków. Wybór był tylko jeden… Leczenie się rozpoczęło i co najważniejsze - zaczęło działać!
Przeżyliśmy dramat, ale dzięki wsparciu waszych dobrych serc odzyskaliśmy wiarę w istnienie dobra i w to, że dla naszego dziecka jest nadzieja. Właśnie dlatego, choć nie jest to łatwe, ponownie z całego serca prosimy o pomoc. Uratujmy Lenego, razem nam się uda, przecież nie może być inaczej...