Dzieciństwo Lilianny zamienione w piekło przez nowotwór❗️ Trwa walka o życie❗️

Leczenie onkologiczne i rehabilitacja
Zakończenie: 13 Maja 2023
Opis zbiórki
Jeszcze niedawno nasza córeczka roześmiana biegała po pokoju, śpiewając swoją ulubioną piosenkę "Mam tę moc". Dziś leży w szpitalny łóżku, wycieńczona, blada, bez sił i włosów. A ja trzymam ją mocno za rączkę i nie chcę puścić, bo boję się, że wypuszczę ją prosto w objęcia śmierci...
W kwietniu nasze życie zmieniło się raz na zawsze. Lili, nasza 4-letnia córeczka nagle źle się poczuła. Najpierw pojawiły się objawy przypominające jelitówkę, alergię i ostrą migrenę, a zaraz po nich zaburzenia równowagi! Przeraziliśmy się! Szybko trafiliśmy do szpitala, gdzie córka natychmiast przeszła szereg badań.
Chwilę później spełnił się najgorszy z możliwych scenariuszy. Usłyszeliśmy: "Musicie zostać w szpitalu, w głowie Waszego dziecka jest duża zmiana”.
Słysząc te słowa patrzyliśmy na naszą córkę – wulkan energii, radości i szczęścia. Przecież to nie może być prawda! Jeszcze kilka dni temu, Lili wydawała się całkowicie zdrową dziewczynką! Poczuliśmy, jakby ktoś wyrwał nam serce...
Wiedzieliśmy jednak, że nie możemy się poddać. Rozpoczęliśmy walkę!
Natychmiast zostaliśmy przyjęci na oddział neurochirurgii. Córeczce założono wenflon i pobrano krew. Po 45 minutach otrzymaliśmy informację, że Lili ma wodogłowie i będzie musiała przejść operację, dlatego za kilka godzin zostanie założony drenaż w celu odbarczania z płynu mózgowo-rdzeniowego...
I zanim się obejrzałam, córka już jechała na blok operacyjny. Na szczęście zabieg - choć skomplikowany - przebiegł pomyślnie. Wiedzieliśmy jednak, że to dopiero początek. Przed nami była kolejna, niezwykle ważna operacja - wycięcia guza.
Następnego dnia przyszedł do nas ordynator z nowymi informacjami. Pokazał nam dokładnie, gdzie jest guz, jak będzie usuwany i ile będzie trwała operacja... Mówił również o konsekwencjach, o tym, że po operacji mogą być problemy z mówieniem, przełykaniem, oddychaniem i wiele innych...
Byliśmy przerażeni, jednak wiedzieliśmy, że to jedyny sposób, aby uratować życie naszego dziecka.
W końcu nadszedł dzień operacji. Siedzieliśmy pod salą operacyjną w ciszy, skupieniu i modlitwie. Nie mogliśmy nic więcej zrobić.
Operacja trwała wiele godzin i była niezwykle trudna. Na szczęście, mimo wielkiego ryzyka - wszystko przebiegło zgodnie z planem. 98-99% guza zostało wycięte, a po zabiegu nie pojawiły się żadne skutki uboczne. W kolejnych dniach stan córki zaczął się stabilizować. Ona odzyskiwała siły, a my nadzieję, że wszystko się ułoży.
Z niecierpliwością oczekiwaliśmy wyników, które miały zidentyfikować naszego przeciwnika. Do samego końca wierzyliśmy, że wszystko będzie dobrze i lada moment uda nam się wrócić do dawnego życia.
Niestety, bardzo się myliliśmy. 25.04 otrzymaliśmy wyniki, które jednoznacznie wykazały złośliwy nowotwór - Medulloblastoma, IV stopień złośliwości. Nasza nadzieja zgasła, a radość z pomyślnego przebiegu operacji natychmiast zmieniła się w rozpacz.
W następnych dniach przenieśliśmy się na oddział onkologii, aby tam kontynuować leczenie. Resztki guza może zwalczyć jedynie chemioterapia - silna, wyczerpująca, zabierająca wszystkie siły. Teraz naszą codziennością jest przeraźliwy płacz, krzyk, zmiany opatrunków, plątanina kabli, litry leków… Ciężko wytłumaczyć to wszystko małemu dziecku, które nie rozumie do końca co się stało....
Dziś już wiemy, że jedyną szansą dla Lilianny jest specjalistyczne leczenie poza granicami Polski. Niestety, życie naszego dziecka zostało wycenione na ogromne pieniądze, których po prostu nie mamy... Dlatego ze łzami w oczach prosimy Cię o pomoc, bo to jedyna szansa, aby uratować nasze dziecko...
Rodzice