Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

By to małe słoneczko nigdy nie zgasło... Pomóż Liluni!

Liliana Borkowska
Zbiórka zakończona
Cel zbiórki:

Roczna rehabilitacja i sprzęt – stolik do wózka i nakładka antypoślizgowa

Zgłaszający zbiórkę: Fundacja Słoneczko
Liliana Borkowska, 7 lat
Rataje, wielkopolskie
Encefalopatia niedotlenieniowo-niedokrwienna, leukomalacja okołokomorowa, niedokrwistość małogłowie, wzmożone napięcie mięśniowe, padaczka
Rozpoczęcie: 4 Czerwca 2019
Zakończenie: 4 Października 2019

Opis zbiórki

Marzenia nie zawsze idą w parze z rzeczywistością. Sen o zdrowym dziecku, siedzącym w kącie i bawiącym się beztrosko klockami, odszedł… Dziś zamiast zwykłego dziecięcego pokoiku jest pokój rehabilitacyjny. Każdy dzień, zamiast radości z patrzenia na rozwój Lilki, wypełniony jest ciężką pracą,  a czasami też łzami bezsilności. Jest bardzo ciężko, ale nie poddajemy się, bo każdy uśmiech Liluni daje siły do dalszej walki, walki o jej zdrowie. Czy miałbyś ochotę, aby nas w tej walce wesprzeć? Bez Ciebie będzie trudno... bardzo trudno.

Liliana Borkowska

Pamiętam Święta Bożego Narodzenia, dwa lata temu, jakie one były wyjątkowe! Byłam w ciąży z Lilusią i wszyscy świętowaliśmy, że nasza rodzina się powiększy. Wyobrażaliśmy sobie, jak będą wyglądały Święta za kilka lat – byliśmy pewni, że będzie w nich tupot dziecięcych stóp, małe rączki odpakowujące prezenty z błyszczącego papieru, żywy dziecięcy śmiech… Myliliśmy się. Nasze marzenie nigdy nie miało się spełnić.

W 32. tygodniu ciąży przestałam czuć jakiekolwiek ruchy swojego dziecka. Pojechałam do pobliskiego szpitala, gdzie rozłożono ręce i zaczęto szukać placówki, która podejmie się wykonania cesarskiego cięcia. To był koszmar. Przewieziono mnie do oddalonego o 70 kilometrów Poznania. Moje dziecko umierało.

Lekarze podjęli decyzję o dokonaniu domacicznej transfuzji krwi. Byłam w bardzo ciężkim stanie. Jeszcze niedawno moi bliscy cieszyli się z nowego życia, teraz musieli liczyć się z tym, że stracą zarówno Lilkę, jak i mnie… Moje życie udało się jednak uratować. Myśl o tym, że muszę żyć, żeby ochronić moje dziecko, dodała mi sił.

Lilka przyszła na świat w siódmym miesiącu ciąży dzięki cesarskiemu cięciu. Nie pokazano mi jej... Nie zobaczyłam nawet jej twarzy, nie mówiąc już o wzięciu jej na ręce. Nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Czułam się koszmarnie, nie mogłam się ruszyć, byłam tak słaba. Myślałam, że umrę z rozpaczy, myśląc o zabranym mi dziecku. Nie tak wyobrażałam sobie bycie mamą…

Liliana Borkowska

Następnego dnia pozwolono mi zobaczyć Lilkę. Uprzedzano mnie, że stan jest krytyczny… Chyba żadne słowa nie mogły mnie jednak przygotować na to, co zobaczyłam. Tyle czekałam na to dziecko… A moja córeczka nie ruszała się, nie dawała znaków życia! Ledwo było ją widać zza aparatury – rurki wystawały z buzi, z brzuszka, była pod respiratorem… Powiedziano mi, że doszło do niedotlenienia mózgu. Załamałam się.

Przez miesiąc, gdy nie wiadomo było, czy Lilka w ogóle przeżyje, byłam jak w letargu. Wstawałam wcześnie rano, jechałam do szpitala, patrzyłam na moje dziecko, które było, a jakby nie istniało… Wieczorem wracałam do domu. Rodzina pytała, jak stan Lilki, chcieli rozmawiać, ale ja nie byłam w stanie. Szybkie kroki do pokoju, zamknięcie drzwi i wybuch płaczu – tak wyglądał każdy dzień.

Po miesiącu powiedziano mi, że stan Lilki na tyle się ustabilizował, że możemy wyjść do domu. I chociaż serce skakało z radości jak szalone, to gdzieś tam w głębi duszy był tylko strach, bo z Lilką dostałam plik dokumentów, a w nich wypisy z terminami, o jakich nigdy wcześniej nie słyszałam. Encefalopatia niedotlenieniowo-niedokrwienna, leukomalacja okołokomorowa, niedokrwistość, małogłowie, a co za tym idzie rosnący nieprawidłowo mózg, wzmożone napięcie mięśniowe... Zaczęliśmy rehabilitację, mając nadzieję, że uda się choć częściowo obrobić straty.

Liliana Borkowska

Gdy Lilka miała 4 miesiące, doszedł kolejny wróg – padaczka. 31 grudnia znów myślałam, że moja córeczka umiera… jej maleńkie ciałko zaczęło się dziwnie wyginać i miotać na wszystkie strony. Nie było z nią kontaktu… Zanim Lilcia przyszła na świat, byliśmy przekonani, że Nowy Rok będziemy świętować w trójkę, w domu, razem z naszym nowonarodzonym zdrowym dzieckiem… Tymczasem spędziliśmy Sylwestra w szpitalu, przerażeni i zrozpaczeni, patrząc na wyczerpane po serii ataków, nieprzytomne ciałko otumanionej lekami Lilki… `

Po wyjściu ze szpitala nastąpił kolejny koszmar – musieliśmy mierzyć się z dziesiątkami ataków dziennie, wyrzucającymi bezbronne i nieświadome ciało Lilki na różne strony. Ostatecznie lekarze wprowadzili steryd o nazwie Synacthen, dostępny tylko z importu. Zadziałał! Padaczka jednak potwornie wyniszczyła Lilkę, sprawiła, że córeczka cofnęła się w rozwoju, straszliwie spuchła. Ataki ustąpiły, ale pojawiły się kolejne diagnozy – mózgowe porażenie dziecięce, znacząca wada wzroku i problemy z jedzeniem. Dziewięć miesięcy – tyle trwało nauczenie Lilki jedzenia. Jeden posiłek jadła wiele godzin.

Liliana Borkowska

Lilka powoli zaczęła robić postępy. Dziś sama podnosi główkę, a jak się uśmiecha, to tak, jakby rozpromieniał się cały świat. Konieczna jest dalsza rehabilitacja, tylko ona może sprawić, że Lila będzie mieć władzę nad ciałem, będzie panować nad rączkami i nóżkami… Marzę o tym, że kiedyś będzie chodzić. Póki co porusza się w specjalnym wózeczku, który udało się kupić dzięki poprzedniej zbiórce na Siepomaga! Musimy jednak dokupić do niego specjalny stoliczek.

Jakie życie jest przewrotne... Kiedyś sama pomagałam chorym dzieciom, nie przypuszczając nawet, że kiedyś to moje dziecko będzie jednym z nich, że będą musiała prosić Cię o pomoc. Będę wdzięczna za każdą złotówkę, za każdy udostępnienie, każdy SMS, z którego dochód pójdzie na rehabilitację Liluni. Naprawdę masz wielką moc – nie boję się powiedzieć, że to od Ciebie zależy ludzkie życie. Bez kosztowej rehabilitacji, bez leków i bez środków pomocniczych życie Liluni, mojego ciężko chorego dziecka, nigdy nie będzie ludzkie...

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Obserwuj ważne zbiórki