"Synu, co oni Ci zrobili..." - mama Łukasza prosi o pomoc!

Roczna rehabilitacja stacjonarna
Zakończenie: 31 Marca 2021
Opis zbiórki
Mój syn był zdrowy, miał plany i marzenia. W drugiej chwili walczył o życie. Wszystko dlatego, że ktoś w brutalny sposób napadł na niego, by ukraść zaoszczędzone kilkadziesiąt złotych… Łukasz niczemu nie zawinił, a odbywa karę gorszą, niż wszyscy przestępcy świata. Dzięki Wam mogłam zapewnić synowi rehabilitację, za co będę wdzięczna do końca moich dni. Niestety, znów znaleźliśmy się w dramatycznej sytuacji, dlatego proszę z całego serca - pomóż Łukaszowi…
Od napadu minęło już wiele lat, a my nadal zmagamy się z tragicznymi skutkami skatowania. Taka historia może zdarzyć się każdemu, ale nigdy nie sądziłam, że to spotka akurat mojego syna. Przecież to był taki radosny, pogodny i grzeczny chłopak… Dobrze się uczył, już od przedszkola uwielbiał taniec. To zapoczątkowało jego wielką, życiową pasję, którą był breakdance i taniec nowoczesny. Gdy wspominam tamte czasy, moja twarz staje się mokra od łez. Patrzę teraz na Łukasza, na jego prawie zupełnie bezwładne ciało i boli mnie, że już nigdy nie będzie tak, jak kiedyś. Dzisiaj chciałabym, żeby mógł samodzielnie przejść choć kilka kroków. Nie zatańczy już raczej nigdy…
Łukasz jako nastolatek miał głowę pełną marzeń. Miał także mnóstwo planów na przyszłość. Nie byliśmy bogaci, więc kiedy synek wymarzył sobie nowe, piękne adidasy, musiał zaoszczędzić na nie sam. Jak coś postanowił, musiało się udać - i tak małymi kroczkami gromadził niezbędną sumę. Wiedział, że nasza sytuacja finansowa nie jest najlepsza, więc nigdy nie poprosił o pieniądze. Skrzętnie zbierał je samodzielnie, rezygnując z różnych rozrywek. Nie chodził do kina, do kafejek, nie włóczył się z kolegami z osiedla. W końcu, po wielu tygodniach oszczędzania, udało się. Był z siebie dumny - to miał być jego pierwszy duży, samodzielny zakup! Tak się cieszył z tych butów, że powiedział kolegom o tym, że zamierza je kupić. Okazało się to jego największym błędem w życiu…
Gdybym tylko wiedziała, że to się tak skończy, kupiłabym mu te wymarzone buty... Tak się cieszyłam, że mam rozważnego i odpowiedzialnego syna… Nie mogłam przecież przewidzieć, że zostanie napadnięty i pobity przez własnych kolegów ze szkoły. I to za co? Za głupie kilkadziesiąt złotych!? Ktoś postanowił szybko wzbogacić się kosztem mojego syna. Zebrał kilka osób, by siłą odebrać pieniądze. Łukasz został dotkliwie pobity. Tak mocno, że niewiele brakowało, by umarł.
W wyniku pobicia wystąpiło długotrwałe niedotlenienie mózgu. W jednej chwili szczęśliwy, pełen życia chłopak stał się mizerną, bezbronną istotą zdaną na pomoc innych. Świat ukarał go za pracowitość i radość życia.
Niedługo po wypadku światło dzienne ujrzało wiele innych, przerażających faktów. Znalazłam karteczki - zwolnienia syna z zajęć z powodu złego stanu zdrowia. Ukrywał to przede mną, wstydził się. Dlaczego? Podejrzewam, że był dręczony w szkole, nawet bity. Potwierdził to nasz lekarz rodzinny, do którego Łukasz chodził z różnymi problemami: bólem głowy, brzucha... Czy to ci sami badnyci, którzy go dręczyli w szkole, ukradli mu pieniądze i pobili, omal nie pozbawiając życia? Nie mam na to odpowiedzi. Z tamtego tragicznego dnia pamiętam tylko dźwięk respiratora, nic więcej.
Lekarze nie dawali Łukaszowi szans na przeżycie. Był już ksiądz, podpisałam zgodę na pobranie organów do przeszczepu - wiem, że syn by tego chciał. Całe życie pomagał innym, różnił się od swoich rówieśników - miał jasno wyznaczone cele i wartości, którymi się kierował.
W końcu odłączyli syna od respiratora, a on zaczął oddychać samodzielnie! Chociaż miał nie żyć, jest dzisiaj ze mną. Chociaż miał być "roślinką", rozumie, co do niego mówię, jest tylko zamknięty w niesprawnym ciele...
Dzisiaj Łukasz ma 37 lat. Nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Karmię go, ubieram, myję i pielęgnuję każdego dnia, bo syn nie jest w stanie zrobić tego samodzielnie. Gdy kiedyś mnie zabraknie, nie wiem, co się z nim stanie. Boję się, że braknie mi sił, a Łukasz zostanie na tym świecie sam, zdany na łaskę obcych ludzi...
Łukaszowi najbardziej potrzebna jest specjalistyczna opieka rehabilitantów i terapeutów, by spróbować przywrócić mu sprawność w jak największym stopniu. Trzeba tylko dalej ciężko pracować, nawet codziennie. NFZ nie finansuje takiego wsparcia. Muszę radzić sobie sama, a jest naprawdę ciężko. Tata Łukasza odszedł od nas zaledwie rok po tamtej tragedii... Kiedyś byliśmy takim udanym małżeństwem, ale potem lekarz powiedział, że Łukasz na zawsze pozostanie niepełnosprawny. To wtedy dostałam papiery rozwodowe...
Gdy trzy lata temu znalazłam się pod ścianą i odważyłam się poprosić o pomoc, byłam w szoku, że tak wiele osób otworzyło swoje serca. Gdy pasek zbiórki się zazielenił, ja płakałam ze szczęścia. Mieliśmy rehabilitację, kroczek po kroczku Łukasz osiąga coraz większe postępy. Dziś jednak znów jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, dlatego ośmielam się ponownie prosić o pomoc dla mojego syna. Wiem, że on ma tylko mnie i choć to bardzo trudne, nie mogę się poddać. Nie mam żalu do losu, tylko do tych bandytów, którzy ukradli Łukaszowi nie tylko pieniądze, ale też życie… Będę wdzięczna za każdą złotówkę, każda pomoc to dla nas ogromne wsparcie!
Czesława, mama Łukasza