Tato, nie możesz... wracaj! Ratujemy Łukasza ze szponów śpiączki

Trzymiesięczna rehabilitacja - szansa na powrót do zdrowia
Zakończenie: 6 Lipca 2020
Opis zbiórki
Przez kilka lat dosłownie drżałam o jego życie na każdym kroku. Łukasz był tym z bliźniaków, który miał mniej szczęścia i od urodzenia borykał się z wadą serca. Malutkie, a już z poważnym uszkodzeniem, które lekarze naprawiali 3 razy, podczas operacji. Wtedy myślałam, że to koniec zmartwień, że nasze życie w końcu zmieni tor.
Nie pokonała nas poważna wada serca, przez którą serce mogło się zatrzymać. Zdrowie mojego syna zniszczyła choroba z pozoru błaha - taka, która mogła dopaść każdego…
To był zwyczajny wieczór, spędziliśmy takich wiele. Łukasz oglądał sport trapiony wirusem i przeziębieniem. Zimą to nic alarmującego. Niestety dla mojego syna, choć w tym momencie jeszcze nic na to nie wskazywało, był to początek życiowej tragedii. Łukasz wyszedł z domu dosłownie na chwilkę… Zasłabł. Zanim zdążyło przyjechać pogotowie, syn odzyskał przytomność i wrócił do domu o własnych siłach. Chwilę później, kiedy zajrzałam do pokoju, zobaczyłam coś, co zostanie w mojej pamięci do końca. Mój syn leżał w dziwnej pozycji bez życia. Jego serce się zatrzymało. Ze wszystkich sił wzywałam pomocy od sąsiadek. Miałam szczęście, że przyszły natychmiast. Ja sparaliżowana strachem stałam i błagałam, by przeżył. Reanimacja, oczekiwanie na pomoc…
A później przerażające słowa lekarzy. Łukasz zapadł w śpiączkę. Ich wyzute z emocji słowa, że ta walka z góry skazana jest na porażkę. Że syn jak na swoją wadę serca przeżył już i tak więcej niż przewidywano. Miałam ochotę krzyczeć, że się mylą. Matka zawsze walczy do końca… Dla mnie jednak nie ma rzeczy niemożliwych. Kiedy wszyscy wokół powtarzali, że nie ma szans, że serce się podda, ja parłam dalej. Szukałam możliwości, czytałam dostępną literaturę, nawiązywałam kontakt z innymi rodzicami. Łukasz dawał mi powoli znaki, po kilku tygodniach od zdarzenia otworzył oczy. W lipcu tego roku powiedział “mama”... To przełomowy moment, zapowiedź, że może być lepiej.
Na Łukasza czekam nie tylko ja. Czeka też mała Lilianka. Jego córeczka, jego szczęście. Zawsze, kiedy spędzali razem czas, moje serce przepełniała miłość. To fantastyczny ojciec, mający pod ręką ciekawą anegdotę, dobre słowo i nieskończone pokłady miłości. Teraz kiedy z dnia na dzień tata zniknął wnuczka zadaje mnóstwo pytań, tęskni za tatą i wciąż wyczekuje jego powrotu. Podskakuje na każdy dźwięk telefonu w nadziei, że to tata, że ma się już lepiej i chciałby z nią porozmawiać. Dla małej dziewczynki ta choroba to jak koniec świata, bo odebrała tatę, który był zawsze...
Bywałam i bywam tam codziennie. Opowiadam mu o wszystkim, mówię, co się dzieje na świecie. Pokazuje filmy i zdjęcia, by wiedział, że na niego czekamy. By ani przez chwilę nie poczuł się opuszczony. Rozmawiam z lekarzami, opiekunami z ośrodka, ale w obecnej sytuacji wiem, że wyczerpaliśmy wszystkie dostępne opcje. Nawet dieta, która została mu zapisana, jest niewystarczająca. Inni lekarze mówią, że to niewystarczające, dla osoby, która walczy o powrót do sił. Organizm potrzebuje energii, bodźców, stałej rehabilitacji. Działania. Byłam zdesperowana. Matka, szukając ratunku dla swojego dziecka, nawet dorosłego, jest gotowa na wszystko. Właśnie tak, na przekór wszystkiemu, trafiłam do kliniki, gdzie mój syn nie jest straconym przypadkiem. Gdzie specjaliści mówią, że może do nas wrócić, że może być jak dawniej. O niczym innym nie marzę…
Niestety, pobyt w ośrodku ogromne koszty. Kwota, którą musimy zdobyć, jest przerażająca. Kiedy dostałam ten kosztorys, nogi się pode mną ugięły. By pomóc Łukaszowi, muszę prosić o pomoc! Jesteście naszą nadzieją na to, że życie wróci na dawne tory, by Łukasz znów mógł być tatą… Ta kwota to cena powrotu mojego syna.
Mój syn walczy o każdy dzień, ale tylko z Twoją pomocą ma realną szansę na zwycięstwo. Obecność wśród ludzi, którzy w niego wierzą, dostosowanie diety i rehabilitacji do potrzeb to jedyna szansa na to, byśmy mogli świętować sukces. By Lilianka na kolejnych urodzinach ściskała tatę za rękę, dmuchając świeczki.