Na oczach synka umieram na raka❗️Pomóżcie mi!

Półroczna terapia i leczenie wspomagające
Zakończenie: 3 Września 2020
Opis zbiórki
Mam na imię Łukasz, mam 25 lat i jestem tatą 5-letniego Alana. W styczniu 2018 roku wykryto u mnie rzadki nowotwór tkanek miękkich z przerzutami do płuc. Wychowałem się bez taty, który odszedł zbyt szybko i nie chcę by i mój syn doświadczył takiego bólu. Od kiedy wiem, że wykryto u mnie nowotwór, każdy dzień to strach co będzie dalej…
Jeśli teraz się poddam i nie uniosę tej choroby, mój synek za kilkanaście lat nie będzie mógł sobie przypomnieć, jak wyglądałem. Zniknę dla świata, zostanę wspomnieniem, historią, która skończyła się zbyt wcześnie! Zawalił mi się świat, choroba odbiera mi siły i w tej chwili już wiem, ze nie odbuduję swojego zdrowia, wiem, że zabraknie mi sił.
Pierwszy raz dokuczliwy ból w lewej ręce pojawił się, gdy byłem jeszcze nastolatkiem. Z biegiem czasu było tylko gorzej. Lekarze, do których zwróciłem się o pomoc, zbagatelizowali dolegliwości, mówiąc, że symuluje, z biegiem czasu było tylko gorzej – ból niemal uniemożliwił mi normalne funkcjonowanie. W końcu w styczniu dowiedziałem się, że w mojej ręce jest ogromny guz. Guz, nowotwór tkanek miękkich z przerzutami do płuc, który mnie zabija i dopnie swego, jeśli nie otrzymam pomocy...
Za mną 18 chemioterapii i 34 radioterapii. To 52 szanse na życie i tyle samo rozczarowań! Leczenie osłabiło mój organizm, ale nie przyniosło większych rezultatów. Póki co moje życie to szpitale i ciągły stres co przyniesie jutro, czy rano się obudzę… Żyje w ciągłym strachu, - od badań do badań, obawiając się, czy nie ma kolejnych przerzutów, czy nowotwór nie rozsiał się na kolejne organy, czy leczenie w ogóle coś dało...
Chcę żyć i chcę walczyć dla mojego synka, którego kocham nad życie, ale kolejne miesiące odbierają mi wszystkie szanse.
Ratunkiem jest dla mnie terapia w klinice w Niemczech! Mam za sobą już trzy cykle terapii. Guz zmniejszył się, ale to wciąż za mało, potrzeba kilkunastu takich wyjazdów, by pokonać nowotwór. Półroczne leczenie to koszt 80 tys. euro. To kwota nieosiągalna dla mnie i moich najbliższych.
Wiecie, co czuje ojciec, który świata nie widzi poza swoim dzieckiem? Wiecie ile nieprzespanych nocy za mną, kiedy myślenie boli bardziej niż organizm?! Nie umiem sobie wyobrazić tego, że nie zobaczę więcej najważniejszej osoby w moim życiu – mojego synka, który wypełnia cały mój świat. Mam jeszcze tyle do zrobienia, tyle do przekazania mojemu dziecku. Nie mogę gasnąć na oddziale w chwili, kiedy on startuje w życie.
Z całego serca proszę o pomoc w walce o życie. Nie chcę umierać! Mam dla kogo żyć. Błagam, nie pozwól, żeby ta straszna choroba zabrała mnie mojemu synkowi. Wierzę w wasze dobre serca.
Łukasz