Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Wygra tylko jeden – Łukasz albo rak!

Łukasz Kobyliński
Zbiórka zakończona
Cel zbiórki:

zakup leku ostatniej szansy – BLINATUMOMAB

Zgłaszający zbiórkę: Fundacja ISKIERKA
Łukasz Kobyliński, 12 lat
Zabrze, śląskie
ostra białaczka limfoblastyczna
Rozpoczęcie: 24 Maja 2017
Zakończenie: 30 Maja 2017

Opis zbiórki

Jak mam mówić o swoim dziecku, że umiera, skoro jego przegrana będzie oznaczała koniec wszystkiego? Ciężko mi prosić o ratunek, bo chyba sam nie zdaję sobie sprawy, że to już ten czas, w którym pojawią się odpowiedzi na wszystkie pytania. Czy moje dziecko będzie żyło, zdecydują najbliższe tygodnie, a przecież mam w pamięci dzień, kiedy się poznaliśmy, kiedy malutki tulił się do mnie, było mu zimno. Teraz, gdy potrzebuje pomocy, nie mogę zrobić nic, bo miłość nie leczy, miłość sprawia, że kiedy rodzic traci dziecko, jego dusza znika na zawsze…

Na co moja siła ojca, kiedy bez znaczenia jest czy mam jej pod dostatkiem, czy płaczę jak dziecko na szpitalnym korytarzu? Z moim synkiem Łukaszem przeszliśmy już bardzo wiele, trzymaliśmy się za ręce, kiedy było wspaniale i kiedy pierwszy raz przyszedł po Łukasza rak. Wygraliśmy wiele bitew i przegadaliśmy niejedną noc, tak aby strach nie dał rady się między nas wcisnąć. Teraz, po 5 latach, jesteśmy znów przeniesieni na sam koniec planszy, niczym w potwornej grze, zaczynamy wszystko od początku. Pierwszy raz był gorszy?

Łukasz Kobyliński

Nie, każda wznowa nowotworu w ciele dziecka, które kochasz nad życie, jest najgorsza, każda wznowa raka jest śmiertelnie niebezpieczna, więc jeśli ktoś zapyta mnie, czy teraz boję się o niego bardziej, to ja, ojciec syna z białaczką, odpowiem, że jestem po prostu znów śmiertelnie przerażony… Znam te oddziały, których Łukasz nie pamięta, bo gdy trafił tu pierwszy raz, był malutki, nie wiedział, co się dzieje wokół niego. Przynieśliśmy go do szpitala, bo wszystko było nie takie jak trzeba. Płakał pomimo zmęczenia, był bladziutki, apatyczny, bo w jego maleńkim ciałku szalał już rak, białaczka, potworna choroba, która przywołuje najgorsze skojarzenia. Przecież na białaczkę się umiera?!

Dlatego to był taki szok, dlatego cierpieliśmy podwójnie, bo ten rodzaj raka ma nazwę, która przywołuje najgorsze skojarzenia. Z białaczką się nie wygrywa, traci się włosy i do końca życia pozostaje na smutnym oddziale wśród smutnych i równie chorych dzieci. Tak myśleliśmy i my, tylko że Łukasz nie stracił włosków, bo po prostu nie zdążyły mu wyrosnąć. W czasie kiedy inni rodzice czytali zawartość odżywek dla dzieci, my patrzyliśmy, jak w nasze ukochane dziecko spływa chemia, która zabija i ratuje jednocześnie.

Przetrwaliśmy ten rok w szpitalach i wyszliśmy do domu. To było jak drugie narodziny dla całej rodziny. Wiecie, jak się żyje w remisji raka? To tak, jakby kat w dniu wyroku zapomniał o naszym istnieniu. To ogromny lęk, życie niemal na paluszkach, po cichu, modląc się o to, by nikt sobie o nas nie przypomniał.

Łukasz Kobyliński


Tak przeczekaliśmy te kilka lat i kiedy już było blisko tego, by zapomnieć, by przestać się bać, znów stanęliśmy oko w oko z chorobą, którą znamy chyba już zbyt dobrze.

Od lutego tego roku znów jesteśmy na oddziale z naszym synkiem, który już wie, co się dzieje, wie, że walczy z rakiem i jest bardzo dzielny. Dzielniejszy niż my, jego rodzice. Od lutego Łukasz znów przyjmuje chemię, bo tylko remisja kwalifikuje go do przeszczepu szpiku. Ta chemia nie działa… Lekarze podają ją tylko po to, aby przedłużyć życie i zyskać trochę czasu dla Łukasza. Rak w ciele Łukasza wygrywa, uodpornił się na leczenie i nie daję się już zdusić.

Potrzebujemy ratunku, bo od kilku miesięcy gramy w defensywie. Jeśli komórki rakowe złamią naszą obronę, będzie za późno na wszystko. BLINATUMOMAB - tak nazywa się lek, który może nam pozwolić przetrwać. Tak nazywa się jedyna szansa na życie mojego syna Łukasza. Lek jest strasznie drogi, bo jedna jego fiolka to koszt 14 tys. zł, a nam potrzeba jeszcze 5 fiolek, by rozpocząć leczenie indukcyjne. Wszystko jest, a remisji brak. Udało nam się znaleźć dawcę z idealnym szpikiem, kwalifikacja do transplantacji we Wrocławiu to tylko formalność, ale musimy zdobyć to, co najważniejsze – remisję choroby.

W walce o moje dziecko najważniejszy jest czas, bo białaczka nie czeka, każdego dnia próbuje przełamać barierę, jaką stawia teraz chemia. Proszę o szansę, bez której jesteśmy skazani na porażkę. Czas ucieka, a teraz to biegnie niemal szaleńczym tempem. Z Wami zdążymy uratować Łukasza, bez Was nie...

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Obserwuj ważne zbiórki