Dzięki operacji sam stanę na nóżki

Operacja wady stóp Maciusia, aby mógł chodzić
Zakończenie: 6 Stycznia 2017
Opis zbiórki
Szukajcie dobrego ortopedy – tak brzmiały pierwsze słowa lekarzy po narodzinach Maciusia. Całe nasze szczęście, entuzjazm i ciekawość zostały w tym momencie wbite w ziemię. Dzień 21.10.2015, zapamiętamy inaczej niż byśmy chcieli. Wyszło na jaw, że nasz wyczekiwany synek cierpi na tzw. stopę końsko – szpotawą.
Czekaliśmy tylko na nasze dziecko, a dostaliśmy je razem z okropną chorobą. Taki pakiet ogromnego szczęścia i wielkiego smutku. Pierwsza doba to koszmar. Lekarze nie poruszali tematu, my nie chcieliśmy zapytać, bo obawialiśmy się odpowiedzi, że to jednak nasza wina, że to my w jakiś sposób skrzywdziliśmy nasze dziecko. Gdy pierwsze emocje udało sie nam okiełznać, przyszedł czas na szukanie pomocy.
Leczenie Maciusia rozpoczęliśmy w klinice w Poznaniu dość szybko, bo już wokoło trzecim tygodniu życia. W przypadku naszego synka zastosowano metodę Ponsetiego, polegającą na nieinwazyjnym leczeniu stóp końsko-szpotawych, która według oceny Profesora dawała około 80% szans na bezoperacyjne zakończenie leczenia. Metoda ta polega na stosowaniu gipsowych opatrunków oraz nacięcia ścięgna Achillesa, a następnie stosowaniu szyny derotacyjnej, w celu korekcji wady. Takie leczenie trwało do około 12 miesiąca życia Maćka, jednakże jego wada okazała się zbyt duża, aby mogło obejść się bez leczenia operacyjnego. Nasz synek musi trafić na stół operacyjny. Szansa okupiona wielkim strachem.
Maciuś przez cały okres leczenia miał zakładaną szynę derotacyjną – początkowo przez cały dzień, a następnie tylko w nocy. Takie stosowanie szyny było koszmarne dla Maciusia, jak i dla nas, rodziców. Szyna powodowała duży dyskomfort, nóżki prawdopodobnie drętwiały. Niemożność obrócenia się w nocy, podczas normalnego snu powodowała histeryczny płacz Maćka. Nieprzespane noce, stres i płacz powrócił. Tym bardziej że tylko stosowanie szyny dawało pożądane rezultaty w leczeniu.
Im Maciuś stawał się starszy, tym trudniej było stosować takie leczenie. Potrafił uwolnić się w nocy, zdjąć szynę a wtedy całe leczenie przestawało mieć sens. Pod koniec listopada 2015, wiedzieliśmy już na sto procent, że nie uda się oszukać natury i Kubuś będzie wymagał leczenia operacyjnego. Tylko w ten sposób uda się uchować Maćka przed zupełnym kalectwem. Koszt operacji przekracza nasze skromne możliwości. Jest to cena zdrowia Maciusia i każdy rodzic zrobi dla swojego dziecka wszystko. Jednakże jest to kwota, której pomimo wielu podjętych prób nie uda się nam uzbierać samodzielnie, dlatego teraz prosimy Państwa o pomoc. Tylko operacja pozwoli Maciusiowi prowadzić normalne życie, biegać, skakać i korzystać z życia tak jak inne dzieci.
Chcemy dla naszego dziecka jedynie normalności, tych wszystkich zwyczajnych rzeczy, których może mu w życiu zabraknąć, tylko dlatego, że urodził się chory. Będziemy walczyć o normalność dla naszego dziecka, do momentu aż wygramy. Dzięki ludziom, którzy nas wspierają, wciąż wierzymy, że Maciuś pewnie stanie na nogi i będzie kiedyś dotrzymywał kroku życiu, kolegom i wyzwaniom, jakie podejmie.