Glejak zmienił całe moje życie, ale nie poddam się bez walki!

Dalsze leczenie i rehabilitacja, dojazdy
Zakończenie: 30 Stycznia 2023
Opis zbiórki
W dniu moich dwudziestych trzecich urodzin dostałem od lekarzy diagnozę - glejak wielopostaciowy IV stopnia. Byłem wtedy już po dwóch operacjach wycięcia guzów i radioterapii. Myślałem, że wygrywam, że najgorsze już za mną. Przecież to jakieś błędne koło, kiedy co kilka miesięcy trzeba wracać do szpitala, by odpierać śmierć i walczyć o życie!
Wszystko zaczęło się w czerwcu ubiegłego roku. Od kilkunastu tygodni miewałem drętwienia lewej ręki i silne bóle głowy. W końcu pojechałem do szpitala, gdzie zrobiono serię badań. W jednym z nich na obrazie lekarze zobaczyli guza mózgu. To był koniec – odkryta prawda, która przekreśliła cały świat, który budowałem. Kilka dni później odbyła się pierwsza operacja, a 3 miesiące później miałem radioterapię. Kolejny rezonans i szok. Guz odrósł i konieczna jest kolejna operacja. Potem przyszła ostateczna diagnoza…
Glejak to bardzo podstępny guz nowotworowy, który szalenie trudno zoperować. Mózg to wyjątkowo niewdzięczne pole walki z rakiem, bo nie można w nieskończoność ciąć i ingerować w jego strukturę. Jeśli lekarze zostawiają cześć guza, ten momentalnie odrasta.
Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam, bo głowa to nie książka, do której można zaglądać w nieskończoność.
Kiedyś przyjdzie chwila, kiedy skalpel wejdzie zbyt daleko, kiedy nie dopisze mi szczęście. Moje życie się skończy na samym początku drogi? Takich myśli nie da się uniknąć, ale nie są one w stanie mnie złamać. Chcę żyć i chcę być sprawny – myślę tylko o tym!
Obecnie mam podawaną chemioterapię. Na skutek operacji doszło u mnie do niedowładu lewej strony ciała. Już guz mózgu sieje zniszczenie, a wiem, że na tym się nie skończy. Mózg to bardzo delikatna struktura, a każda ingerencja może skutkować całkowitym paraliżem. Teraz wygrywam walkę o życie, ale przegrywam z własnym ciałem. Potrzebuję intensywnej rehabilitacji, aby wzmocnić ciało i znów móc sprawnie poruszać lewą stroną. Wiem także, że czeka mnie dalsze leczenie. A to, będzie kosztować fortunę.
Cały czas wspiera mnie rodzina, ale w mojej głowie kołacze się myśl, jak zbiorę potrzebne środki. Dlatego ośmielam się prosić o pomoc. Chcę w następne urodziny zdmuchnąć na torcie świeczki, móc planować przyszłość i cieszyć się życiem. Chcę samodzielnie chodzić, a kiedyś zapomnieć o tym całym koszmarze, przez który teraz przechodzę. Jestem jeszcze młody i chciałbym mieć jeszcze plany zamiast odległych marzeń. Mam siłę wlczyć, ale potrzebna mi pomoc. Wierzę, że kiedy ten koszmar minie, kiedy stanę na nogi, sprawię, by dobro niosło się dalej w świat!
Maciek