W jednej sekundzie wydarzył się dramat! Pomóż Małgosi!

Roczna rehabilitacja, pobyt w ośrodku rehabilitacyjnym, zakup sprzętu i leków
Zakończenie: 5 Marca 2024
Opis zbiórki
Patrzysz na swoje 10-letnie dziecko, wysportowane, pełne radości życia, okaz zdrowia. Czy przez głowę przemknie ci wtedy myśl, że za chwilę nagle upadnie, a potem nic już nie będzie takie samo…? Na naszą rodzinę spadła nieopisana tragedia. Niespodziewany wylew krwi do mózgu prawie zabił naszą Małgosię. Cudem przeżyła, a my walczymy o kolejne cuda i wierzymy, że do nas wróci… Błagamy o pomoc, pomóżcie nam obudzić Małgosię!
27 marca tego roku, niedziela. Pospaliśmy wszyscy dłużej. Po 11:00 zjedliśmy śniadanie, szykowaliśmy się do kościoła. Byliśmy w domu wszyscy – ja, mąż, starszy syn i córka. Dzień jakich wiele. Czy coś wskazywało, że stanie się dniem końca naszego świata…?
Małgosia jeszcze przed wyjściem chciała się napić, odkręcała butelkę. Potem nagle straciła przytomność, osunęła się na fotel! W jednej chwili strach wypełnił wszystkie komórki w moim ciele. Potem wszystko działo się szybko – pogotowie, helikopter, który zabrał córkę do szpitala, my w samochodzie ze 100 kilometrami do pokonania, wciąż w szoku...
Gdy dojechaliśmy do szpitala, Małgosia była już na badaniach. Tomografia wykazała rozległy wylew krwi do mózgu, zalana była cała lewa półkula. Stan krytyczny, nie wiadomo, co dalej…
Jak to możliwe, że dziecko, które dopiero co ćwiczyło w salonie fikołki, żeby dostać piątkę na W-Fie, nagle walczy o życie? Mieliśmy wrażenie, że to jakiś sen, koszmar, który zaraz się skończy, a Gosia znów radośnie wybiegnie z domu, by jeździć na rowerze, jak zawsze…
Niestety, kolejne słowa lekarza były jak pociski, trafiały prosto w serce. Nic się nie da zrobić, trzeba czekać. To i tak cud, że żyje. Większość dzieci w takim stanie umiera w chwili wylewu…
Czekaliśmy więc, żeby przeżyła do rana, do kolejnego tygodnia. A ona była wciąż z nami, walczyła! Modliliśmy się, by była silna, by się nie poddawała… W końcu, po 3 tygodniach w mroku, pojawiło się małe światełko w tunelu. Radiolog po kolejnym badaniu powiedział, że mamy szukać szpitala, w którym jest oddział neurochirurgii. Tylko tam można próbować wybudzić Gosię i przeprowadzić zabieg zamknięcia naczynia w główce – przyczynę naszej tragedii...
Równo miesiąc po tym tragicznym zdarzeniu, 27 kwietnia, Gosia została przetransportowana do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Jej stan wciąż jest bardzo poważny. Oddycha już bez respiratora, została przeniesiona z OIOM-u na neurochirurgię. Od tego czasu nie opuszczam córki na krok, duża część opieki spadła na mnie. Musiałam sobie poradzić i jakoś sobie radzę. Przed nami jednak długa droga…
Wszystko jest jeszcze takie nowe, rany są świeże… Przecież nie minęły nawet dwa miesiące… Małgosia ma już odstawione leki, powinna się wybudzać ze śpiączki, ale ona ciągle śpi. Lekarze mówią, że nie wiadomo dlaczego: czy to jeszcze skutek leków, czy uszkodzenia mózgu. Znów – trzeba czekać…
Gdy tylko wszystko będzie szło zgodnie z planem, wkrótce chcemy zabrać córeczkę ze szpitala do ośrodka, który zajmuje się wybudzaniem małych pacjentów ze śpiączki. Znaleźliśmy już jeden, najlepszy, jednak cena jest zatrważająca… Miesiąc tam to 19 tysięcy złotych. Minimum… Ile tych miesięcy będzie trzeba Gosi? A może lat? Ta perspektywa nas przeraża…
Nie szukaliśmy pomocy, pomoc znalazła nas. W najtrudniejszym momencie życia okazało się, że mamy wokół siebie wielu ludzi o wielkich sercach. To oni dodają nam sił, gdy jest już bardzo źle. Nie poddajemy się, dla Małgosi zrobimy wszystko, dlatego prosimy Cię o pomoc. Ja wierzę w to z całego serca, wszyscy w to wierzymy, że Gosia sobie poradzi i wyjdzie z tego! Modlimy się o kolejny cud. Prosimy, bądź z nami…
Mama, tata i brat Małgosi