Małgorzata Jakubczak - zdjęcie główne

Już 3 razy pokonałam raka, teraz też muszę wygrać❗️Pomóż mi❗️

Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja

Organizator zbiórki:
Małgorzata Jakubczak, 47 lat
Salno, kujawsko-pomorskie
Nowotwór złośliwy piersi prawej
Rozpoczęcie: 17 sierpnia 2022
Zakończenie: 10 stycznia 2026
13 411 zł
WesprzyjWsparło 108 osób
Wpłać, wysyłając SMS
Numer telefonu
75365
Treść SMS
0137869
Koszt 6,15 zł brutto (w tym VAT)
HeyahOrangePlayPlusT-mobile

Przekaż mi 1,5% podatku

Numer KRS0000396361
Cel szczegółowy 1,5%0137869 Małgorzata

Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja

Organizator zbiórki:
Małgorzata Jakubczak, 47 lat
Salno, kujawsko-pomorskie
Nowotwór złośliwy piersi prawej
Rozpoczęcie: 17 sierpnia 2022
Zakończenie: 10 stycznia 2026

Aktualizacje

  • Nie poddaję się – walczę o swoje zdrowie i życie❗️

    Rok pochłonięty leczeniem, terapią, badaniami, wizytami u lekarzy... A nowy przyniósł kolejny stres.

    Wyniki zaczęły wariować. Pani onkolog musiała wstrzymać moją kurację na 2 tygodnie. Zaproponowała usunięcie jajników, bo to one sprawiały wiele komplikacji przy moim wysoko hormonozależnym nowotworze. Kolejny raz waham się i niepokoję o to, co będzie.

    Znaleziono dla mnie bardzo szybki termin operacji w szpitalu miejskim – niespełna 3 tygodnie! Nawet nie wiecie, ile razy chciałam w tym czasie zrezygnować z tej operacji z obawy przed komplikacjami.

    Ostatnie 2 tygodnie spędziłam na licznych badaniach i rozmowach z lekarzami. Bardzo przeżyłam wizytę u anestezjolog. Po wizycie udałam się na oddział ginekologiczny, gdzie po rozmowie z panią ordynator podjęłam decyzję o ponownej konsultacji anestezjologicznej.

    W dniu przyjęcia musiano założyć mi wejście centralne, gdyż moje żyły już nie chcą współpracować. Następnego – dnia 22 lutego – odbyła się operacja.

    Dzięki moim najbliższym i przyjaciółce, którzy byli przy mnie przed operacją, przetrwałam wszystko i nawet obyło się bez płaczu. Czuwa nade mną wiele sił. Czuję to i jestem wdzięczna wszystkim i wszystkiemu za opiekę i modlitwę.

    Operacja przebiegła bez komplikacji. Spędziłam w szpitalu 4 doby.
    Lekarze, pielęgniarki – wszyscy byli wspaniali. Mam szczęście.

    Kolejny etap za nami!

  • Nowotwór piersi przyczynia się u mnie do zbierania płynu w worku osierdziowym! Boję się...

    Silny, wręcz przeszywający ból w klatce piersiowej... Do tego bardzo płytki oddech, tętno 150, osłabienie graniczące z omdleniem, temperatura 39… Tak fatalnie poczułam się w październiku 2022 roku, więc mój mąż wezwał pogotowie.

    Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym wykluczono zawał i udar. Uff… Niestety to był koniec dobrych wiadomości, ponieważ zdiagnozowano nagromadzenie się płynu w worku osierdziowym! Przepisano mi wówczas silne leki i zalecono wizytę za parę dni u kardiologa na onkologii.

    Podczas kilku kontroli okazało się, że ilość płynu się nie zwiększa. Jednak po kilku tygodniach mój organizm zaczął słabnąć… Problemem stało się wejście po schodach, wykonywanie podstawowych domowych czynności. Dodatkowo nie miałam apetytu i mocno straciłam na wadze. 

    Na początku lutego miałam kolejny atak objawów, które były oznaką zapalenia osierdzia!

    Trafiłam ponownie na SOR… Tym razem echo serca wykazało znaczny przyrost płynu!

    Kardiolog skierował mnie na Oddział Intensywnej Kardiologii. Trafiając tam, byłam wycieńczona! Nie mogłam oddychać, tętno nie chciało spadać poniżej 150 uderzeń, EKG niemiarodajne.

    Echo serca wykazało zapadnięcie się przedsionków! Płyn zwiększył się dwukrotnie – doszło do tamponady serca.

    Podjęto decyzję o natychmiastowym zabiegu usunięcia płynu! Jest to bardzo ryzykowny zabieg, bo wkłucie następuje zaledwie parę milimetrów od serca! Strach, niepewność i świadomość zagrożenia powodowały pogorszenie się mojego samopoczucia.

    Na szczęście trafiłam w ręce doświadczonego lekarza, pełnego empatii. Pan doktor wraz z jego całą ekipą dali mi kolejną szansę na życie! 

    Teraz gdy już zakończyłam tygodniowy pobyt w szpitalu, wstąpiła we mnie nowa, cudowna energia. Cieszę się każdą chwilą i liczę na to, że za kilka dni na kontrolnym echu serca, wszystko będzie w porządku…

    Trzymajcie kciuki!

    Małgorzata

  • Nowe informacje prosto z pola walki❗️Ratunku❗️

    PILNE! Wciąż potrzebuje Twojego wsparcia! Proszę, nie odwracaj wzroku! 

    6 września otrzymałam komplet wyników – obustronny rak piersi i węzłów chłonnych. Byłam na to w pewnym stopniu przygotowana, ale strach obejmował inną kwestię – co dalej? Jakie leczenie teraz będzie wdrożone? Czy jest dla mnie ratunek? 

    Niestety, mój przypadek jest niezwykle skomplikowany. Szybko dowiedziałam się,  że operacja w tym momencie jest niemożliwa, ponieważ mogłaby spowodować przerzuty odległe. Chemia nie zadziała (nowotwór wysokohormonozależny), a  radioterapia została wykluczona (ze względu intensywnego naświetlania klatki piersiowej podczas leczeniu poprzedniego nowotworu). 

    Lekarz prowadzący nie chciał podejmować samodzielnie decyzji, dlatego umówił mnie na komisję lekarską w poniedziałek 12 września, gdzie wszystko miało się rozstrzygnąć.

    Jednak zanim do niej doszło, zadziało się wiele... 

    Rozpaczliwie szukając dla siebie ratunku, trafiłam na cenioną Panią doktor z Warszawy. Niestety, podczas spotkania z nią również nie usłyszałam dobrych wieści...  Dowiedziałam się, że jeśli leczenie nie zadziała to mam zaledwie 50% szans na to, że przeżyję 2 lata! Z tej konsultacji razem z mężem wyszliśmy załamani, ze łzami w oczach i z gasnącą nadzieją...

    Kolejne dnia pamiętam jak przez mgłę. Wciąż w mojej głowie dźwięczały słowa Pani doktor...  Próbowałam odpocząć, zrelaksować się, jednak nie byłam w stanie... Czułam, że nie mogę siedzieć z założonymi rękoma, czułam, że muszę walczyć! 

    Znów zaczęłam szukać ratunku. 

    8 września skontaktowałam się ze znanym onkologiem – prof. Piotrem Wysockim z Krakowa – moim światełkiem w tunelu. Po wielu próbach, w końcu udało nam się nawiązać z nim kontakt! Po opisaniu swojej historii choroby, zostałam zakwalifikowana na konsultację już 10 września!  Moja radość nie miała końca! Czułam, że to cud! 

    Na wizytę pojechaliśmy pełni wiary, ale również obaw... 

    Na miejscu doktor skrupulatnie przeanalizował całą historię mojej choroby. Od ziarnicy, aż do aktualnych wyników. Następnie przeprowadził badania, a potem dał nadzieję na życie! 

    Otrzymaliśmy od niego rekomendację dla lekarzy w Bydgoszczy, co do dalszego leczenia – neoadjuwantowa hormonoterapia, leczenie w ramach programu lekowego. Byliśmy niezwykle szczęśliwi! Wróciła siła, wola walki i szczęście – bo wyciągnięto do nas pomocną dłoń i dano nadzieję na lepsze jutro!

    Zaplanowana wcześniej komisja lekarska przychyliła się do rekomendacji Profesora. I zapadła decyzja o wdrożeniu leczenia!

    Obecnie mija już 3 tydzień leczenia - 3 razy dziennie biorę tabletki i raz w miesiącu specjalistyczny zastrzyk. Co dwa tygodnie jestem poddawana kontroli i badaniom krwi. A po 3 miesiącach leczenia, czeka mnie badanie PET lub rezonans w celu określenia postępu w leczeniu... Ja i cała moja rodzina jesteśmy dobrej myśli. 

    Niestety doskonale wiemy, że przede mną długa droga do zdrowia. Dlatego po raz kolejny zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Wydatki rosną z każdym dniem i znacznie przekraczają nasze możliwości... 

    Proszę, nie zostawiajcie mnie samej. Walczcie ze mną do końca... 

    Małgosia 

Opis zbiórki

Historia mojej walki z nowotworem jest bardzo długa... Kiedy mówię ludziom ile lat ta batalia trwa – przecierają oczy ze zdumienia. Sama często zastanawiam się, skąd mam na to wszystko siły... I strasznie boję się, aby tych sił mi nigdy nie zabrakło, bo dziś po raz czwarty staję oko w oko ze śmiertelnie niebezpiecznym przeciwnikiem.

20 lat temu otrzymałam pierwszą diagnozę: ziarnica złośliwa. Na szczęście miałam młody i silny organizm, dlatego szybko udało mi się pokonać nowotwór i uzyskać upragnioną remisję. Po 3 latach w zdrowiu zaszłam w ciążę. Byłam przeszczęśliwa! Śmiało snułam plany i marzenia na przyszłość. Wyobrażałam sobie jak wspaniale będzie po narodzinach synka. Tyle pięknego przed nami! 

Niestety, moja radość nie trwała zbyt długo. Zaraz po porodzie okazało się, że pojawiła się wznowa... Mąż zabrał syna do domu, a ja karetką pojechałam do Centrum Onkologii w Fordonie. Rozłąka z dzieckiem była jednym z najgorszych uczuć, które dotychczas doświadczyłam... 

Gdy synek miał niespełna półtora roku, zakwalifikowano mnie do autoprzeszczepu. Udało się! Przez parę lat po przeszczepie było wszystko dobrze. Mogłam cieszyć się macierzyństwem i znów żyć pełnią życia. 

Aż do roku 2020...

Wtedy wykryto u mnie nowotwór piersi. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje. Informacja o diagnozie spowodowała, że po raz kolejny straciłam grunt pod nogami i po raz kolejny znalazłam się na życiowym zakręcie. Bolesne wspomnienia z czasów na onkologii, wróciły jak bumerang. Ożywiły się w jednej sekundzie... Byłam przerażona i zdezorientowana, jednak wiedziałam, że nie mogę się poddać. Przecież mam dla kogo żyć! 

Znów rozpoczęłam wyczerpujące leczenie. Przeszłam mastektomię z rekonstrukcją. Dzięki temu choroba się wyciszyła. Niestety, nie na długo. Po dwóch latach znów pojawiły się niepokojące objawy.

Obecnie jestem w trakcie badań. Prawdopodobnie pierś po mastektomii jest zajęta. Niepewne są również wyniki zdrowej piersi i węzłów przy piersi amputowanej. 18 sierpnia zaplanowana jest biopsja i badanie PET, dzięki którym dowiemy się z czym dokładnie mamy do czynienia.

Mój przeciwnik jest bezwzględny i trudny. Już teraz dotychczasowe leczenie pochłonęło wszystkie nasze oszczędności, a niestety dalsze leczenie zapowiada się równie długie i równie kosztowne...

Nie jestem w stanie zaplanować kolejnych dni, przewidzieć, jaka przyszłość czeka naszą rodzinę. Wiem jednak, że każda podarowana złotówka da mi siłę do walki z nowotworem...

Dlatego proszę, pomóżcie mi... Tak bardzo chcę żyć, być przy moim mężu i razem patrzeć jak dorasta nasze dziecko!  

Małgorzata

Wybierz zakładkę
Sortuj według