

“Gosiu, proszę, wróć do nas!”
Cel zbiórki: 3-miesięczny turnus rehabilitacyjny
Wpłać, wysyłając SMS
Cel zbiórki: 3-miesięczny turnus rehabilitacyjny
Aktualizacje
Walka o Gosię wciąż trwa! Prosimy, wyciągnij pomocną dłoń!
Kochani, Małgosia jest już w domu.
Ćwiczy w łóżku, spokojnie patrzy, ogląda telewizję… Niestety, wciąż nie ma z nią kontaktu – nie mówi, nie odpowiada, ale reaguje na ból i otoczenie. Co 3 miesiące przyjeżdżają lekarze, by przeprowadzić dokładniejsze badania.
Cały czas jesteśmy przy niej i staramy się być jak największym wsparciem – ja i nasi synowie. Robimy wszystko, by nie była sama w tej trudnej walce. Niestety, koszty leczenia i rehabilitacji są bardzo wysokie...
Prosimy Was o dalsze wsparcie, bo tylko razem możemy dać jej szansę na lepsze jutro.
Mąż Małgorzaty, Mariusz
Opis zbiórki
Choć od tego strasznego dnia minęły już trzy lata, wciąż dokładnie pamiętam co się działo. Gosia, moja żona została w domu, gdy ja wyjechałem na giełdę. Przed godziną 10:00 zdążyliśmy porozmawiać przez telefon. Gdybym wiedział, że to jest ostatnia rozmowa, jaką odbędę z Gosią, powiedziałbym jak bardzo ją kocham, jak cudowną jest kobietą i że zawsze przy niej będę. Nie minęło pół godziny, gdy zadzwonił sąsiad i powiedział, że żonę zabrała karetka na sygnale…
W szpitalu stwierdzono ostrą zatorowość płucną z zatrzymaniem akcji serca, czego skutkiem było niedotlenienie mózgu. Z relacji sąsiadów wiem, że Gosia zdążyła zadzwonić po pomoc nim straciła przytomność. Natychmiast pojechałem do szpitala, a głowa mi pękała od różnych myśli. Nie mogłem zrozumieć jak do tego doszło.
Małgosia zawsze była energiczna, aktywna, zorganizowana. Na nic nie chorowała, nie miała skończonych czterdziestu pięciu lat. Kilka miesięcy przed tym feralnym dniem, żona skręciła kostkę. Oczywiście bardzo ją bolało, a noga była mocno opuchnięta. Nie bagatelizowaliśmy problemu – szukaliśmy pomocy, lecz uspokajano nas, że wszystko w porządku i z czasem noga przestanie boleć. Czy to była przyczyna naszej tragedii? Po badaniach w szpitalu powiedziano mi, iż przyczyną był toczeń rumieniowaty. Choć żadna diagnoza nie zmieni tego co się wydarzyło, pozostaje mi walczyć o ukochaną żonę.
Małgosia przez prawie pięć miesięcy przebywała na OIOMie. Nigdy nie wróciła do domu. Podczas jej nieobecności zmarła moja teściowa, którą Gosia się opiekowała. Teściowa była już w podeszłym wieku, a chorób, które ją dręczyły było multum. Żona nie ma chyba świadomości, że jej mama odeszła...

Małgosia wymaga stałej rehabilitacji i specjalistycznej opieki. Codziennie jestem u niej i dbam najlepiej jak potrafię. W czasie największych restrykcji pandemicznych nie mogłem zobaczyć żony przez dziewięć miesięcy! Praca fizjoterapeutów została znacznie ograniczona, co poskutkowało zwiększonymi przykurczami i pogorszeniem pracy narządów wewnętrznych.
Choć życie toczy się dalej, ja wciąż nie tracę nadziei. Pod koniec sierpnia chciałbym zabrać Gosię na trzymiesięczny turnus rehabilitacyjny. Szacowane koszty to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pomimo największych starań, sam nie jestem w stanie opłacić turnusu.
W tym miejscu zwracam się z ogromną prośbą o wsparcie. Gdy odwiedzam żonę, wiem, że mnie słyszy, że czuje dotyk i ból, wodzi wzrokiem, a dłonie wykonują niewielkie ruchy. Cały czas jest w niej życie, o które mogę walczyć. Bez waszej pomocy nie odzyskamy Małgosi!
Mariusz, mąż Małgosi
- 200 zł
- Wpłata anonimowaX zł
- Wpłata anonimowaX zł
- Pat20 zł
- Łukasz50 zł
- Wpłata anonimowa20 zł