Małe życie w szponach białaczki! Pilnie potrzebny lek dla Marcelka!

leczenie białaczki nierefundowanym lekiem
Zakończenie: 26 Grudnia 2018
Rezultat zbiórki
Nasz kochany synek, Marcel Czerwionka, zmarł 12.01.2020.
Bardzo nam jest ciężko się z tym pogodzić, bo był naszym jedynym wyczekanym dzieckiem, o które staraliśmy się parę lat…
Taka łamiąca serce wiadomość przyszła do nas dzisiaj od rodziców Marcelka.
Wielu z Was kibicowało Marcelkowi. Maluszkowi, który walczył o życie od swojego pierwszego oddechu. Wraz z tym malutkim chłopcem przyszła na świat białaczka… Wiele miesięcy ciężkiej walki, kolejnych dni na onkologii, trudnego leczenia… Rozpaczy i nadziei, która niestety zgasła.
Marcelek już nie cierpi… Wierzymy, że jest tam, gdzie nie ma już bólu.
Rodzicom składamy najszczersze wyrazy współczucia. Nie ma słów, by ukoić ich ból…
Śpij, aniołku [*]
Opis zbiórki
Białaczka chce zakończyć małe życie, które dopiero co się zaczęło! Marcel ma zaledwie 5 miesięcy… Rak krwi jest z nim od pierwszego dnia życia. Przyszedł z nim na świat, by zabić. Trwa walka o życie maleństwa, walka, której nie wygramy bez Ciebie… Do 28 grudnia musimy mieć pieniądze, by zapłacić za lek dla Marcelka! Mało czasu? Nie mamy go wcale. Prosimy – spraw z nami świąteczny cud i uratuj to dziecko! Pilnie jest nam potrzebna Twoja pomoc!
Mama Marcela, Ania, jest z nim dzień i noc. Nie spuszcza synka z oka, nie zostawia tak jak on. Jest dzielna tak jak synek. Musi. To niełatwe, gdy patrzysz, gdy jak w żyły Twojego malutkiego dziecka sączą się litry chemii… Leczenie, które ma ratować życie, ale które równocześnie truje, a czasami zabija. Ania myśli o tym, że jej synek jest w końcu z nią, że może go przytulić, wziąć na ręce. Gdy był na OIOM-ie, nie mogła zrobić nawet tego. Każdego dnia, gdy otwierała oczy, bała się tylko o jedno – czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczy. Czy czekać będzie na nią tylko puste łóżeczko i łamiące serce rozpacz? Stara się myśleć tylko o tym, co będzie. Nie o tym, co było. A były rzeczy, których nie powinno przeżyć żadne dziecko, żaden rodzic…
Był ten dzień, pierwszy dzień życia Marcelka. Najpiękniejszy. Najstraszniejszy. 20 lipca 2018 roku. Data narodzin stała się jednocześnie datą diagnozy… Miało być pięknie, miało być normalnie. 41 tygodni książkowej ciąży, liczne badania, doskonałe wyniki. Cesarskie cięcie. Rodzice Marcela tak bardzo cieszyli się, że los obdarzył ich upragnionym dzieckiem. Sądzili, że cokolwiek się stanie, obronią go przed każdym niebezpieczeństwem… Nie sądzili, że to najgorsze, najbardziej śmiertelne, przyjdzie z ich synem na świat.
Zamiast zdrowego maluszka, który powitał świat pierwszy krzykiem, był cichy chłopczyk w krwawych wybroczynach… Zamiast radości był szok. Marcel wyglądał jakby ktoś brutalnie go pobił. Miał ogromny brzuszek. Potem się okazało, że powiększone są wszystkie narządy…To był pierwszy raz, gdy lekarze powiedzieli, że nie wiadomo, co będzie, bo Marcel umiera.
Były też słowa, które padły po kilku godzinach. Po tym, jak lekarze zrobili pierwsze badania krwi. Białaczka limfoblastyczna. Przyszła na świat wraz z Marcelem. Przecież rak atakuje dorosłych, duże dzieci, nie noworodki…! Niestety... Na celowniku raka może znaleźć się każdy, nawet Ty, który czytasz te słowa, niezależnie od tego, ile masz lat… Nawet taki maluszek jak Marcel. To drugi taki przypadek w Polsce. Drugi raz od wielu lat, gdy zdarza się, że tak śmiertelna choroba przychodzi na świat razem z dzieckiem, by po prostu je zabić.
Był czas, kiedy Marcelka ledwo było go widać spod plątaniny kabelków... To jednak nie było najgorsze, ale to, że Marcel cierpiał. Cały czas płakał… Dziecięce kwilenie, jedyny sposób maluszka na wyrażenie bólu, przebijał spod buczenia aparatury. Medyczny sprzęt stale monitorował funkcje życiowe chłopczyka, podtrzymywał go przy życiu. Mama czuwała przy synku, tak blisko, a jednak daleko, nie mogąc go nakarmić, przewinąć, przytulić.
Był dzień, w którym zdecydowano się podłączyć chłopcu chemię. Podawane wcześniej sterydy nie zadziałały. Chemia zadziałała za mocno… Krew była wszędzie. Pociekła z noska, z maleńkich ust… Marcel umierał. Gasnął w oczach. Zatrzymała się akcja serca. 5% szans – powiedział wtedy lekarz zrozpaczonym rodzicom. Marcel miał 2 miesiące i umierał wtedy już po raz drugi.
Było jeszcze wiele innych rzeczy, o których nie chce się pamiętać, o których nie można zapomnieć. Ciężko znaleźć słowa, gdy ma się dziecko, które ma raka, dziecko, które może już jutro nie żyć. Marcelek zna oddział onkologii, ale nie swój własny dom… Zna szpitalne łóżeczko, nie swoje własne. Miał umrzeć dwukrotnie, ale jednak wciąż jest, ma siłę, rodziców, którzy są przy nim cały czas, lekarzy, którzy o niego walcżą... Ma też coś jeszcze - powód, dla którego robimy tę zbiórkę. Szansę, że się uda. Że ten mały chłopczyk zwycięży śmierć, że będzie żyć… Przed Marcelem podanie leku, który ma zabić ostatnie komórki rakowe, a potem przeszczep szpiku. To jedyny sposób na życie… życie, które ma swoją cenę, bo lek nie jest na liście leków refundowanych… Cena za lek, za być albo nie być tego maluszka, to grubo ponad 40 tysięcy złotych!
Przed nami Święta i Nowy Rok… Magiczny czas. Czas, o którym mama Marcela nie myśli. Gdyby jednak ktoś zapytał ją, czego chce na Boże Narodzenie, powiedziałaby pewnie, że tego, by jej dziecko po przeszczepie też narodziło się na nowo… By 2019 rok był tym, w którym Marcel będzie obchodzić swoje pierwsze urodziny… Nie tym, w którym jego życie raz na zawsze się skończy.
Spraw z nami ten świąteczny cud i podaruj im nadzieję. Nadzieję zaklętą w kroplówce, że białaczkę uda się pokonać.