Marcelek przetrwał dramatyczną walkę o życie... Pomóż mu dogonić rówieśników!

Zakup specjalistycznego sprzętu medycznego
Zakończenie: 29 Października 2020
Opis zbiórki
Kiedy koleżanki rodziły dzieci i zakochiwały się w nich na zabój, zazdrościłam im, ale nie rozumiałam. Kiedy sama zaszłam w ciążę, wszystko stało się jasne. Pod moim sercem rozwijała się istota, za którą byłam gotowa oddać życie. Towarzyszyły mi ekscytacja i nieograniczona radość, które w 12. tygodniu ciąży zostały brutalnie przyćmione przez strach. Strach o życie mojego dziecka.
Podczas badań prenatalnych okazało się, że wątroba mojego synka jest poza jego brzuszkiem. To oznaczało, że jego życie będzie inne, zanim na dobre się zaczęło… Marcelek znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie!
Pierwsze chwile mojego synka na świecie miały okazać się najgorszymi, jakie przeżyłam. Cieszyłam się, że Marcelek jest już ze mną, ale umierałam ze strachu, co z nim będzie… Zaraz po cesarskim cięciu Marcelka zabrano na kolejną operację. Synek nie poznał, czym jest bezpieczeństwo moich kochających ramion, nie mogłam ukoić jego szoku i przerażenia… Nie mogłam go nawet przytulić!
Organizm synka był bardzo słaby… Nikt nie wiedział, co będzie dalej. Trwała walka o każdy dzień… O każdy oddech. O to, że będzie chociaż cień szansy na to, że będzie lepiej… Marcelek miesiąc spędził na oddziale intensywnej terapii. Był reanimowany. W czasie, kiedy synek walczył o życie, ja bezsilna stałam pod salą i umierałam razem z nim. Doszło do niedotlenienia. Problemy się piętrzyły... Rósł strach. Malała nadzieja. W międzyczasie wyszła na jaw wada nóżek synka. Kolejny brutalny cios od losu… Podniosłam się jednak, znalazłam siłę, musiałam. Wszystko dla niego, dla mojego dziecka…
Tamte chwile – dramatycznej walki o życie – na szczęście pozostają tylko złym wspomnieniem… Koszmarem, o którym chciałabym zapomnieć. Nie potrafię jednak, bo trwa inna walka – o zdrowie i sprawność mojego synka. Marcelek ma niespełna 3 lata. Nie rozstaje się z ortezami nawet na chwilę. Codzienne wykańczające zajęcia dają duże efekty, jednak długa droga jeszcze przed nami. Walczymy o to, by chodził… Tak chciałabym kiedyś usłyszeć tupot stóp, rozlegający się po domu. Na razie potrafi stać z asekuracją.
Dotychczas radziliśmy sobie sami, dzisiaj muszę zwrócić się do Ciebie. Mam ogromną wiarę i nadzieję, że nam pomożesz i proszę o to z całego serca… Pomóż mi zawalczyć o przyszłość mojego synka!
Ewa, mama Marcelka