Pani Halinko, pani kręgosłup pewnego dnia pęknie

Dostosowanie mieszkania dla osoby niepełnosprawnej
Zakończenie: 31 Maja 2016
Rezultat zbiórki
W lipcu 2017 roku został wykonany i opłacony plan rozbudowy domu o łazienkę. Opóźnienia z wykonania remontu wynikały z sytuacji, że Pani Halinie każda propozycja wydawała sie za droga i wciąż szukała taniej. Pieniądze od darczyńców to dla niej ogromne wsparcie, podchodzi z ogromną odpowiedzialnością za ten gest i chciała, żeby zostały wydane jak najlepiej. Taka postawa jest ujmująca, jednak poporosiliśmy, żeby wybrała firmę, która będzie mogła to sprawnie wykonać. Firma musiała wystawić fakturę, więc nie może tego wykonać zwykły "Pan Stasio". Nie było łatwo przekonać Panią Halinę do tej strategii, ale w końcu zaakceptowała fakt, ze ma być fachowo i sprawnie :)
Opis zbiórki
„Mamusiu, już tyle lat minęło, a Ty wciąż jesteś przy mnie. W Twoich oczach widzę zmęczenie i smutek. Widzę, jak ciężka łza spływa Ci po policzku. Chciałbym ją zetrzeć, wyciągam rękę, ale nie trafiam, nie potrafię… Patrzysz na mnie przez łzy, a ja nie umiem powiedzieć „Mamusiu, nie płacz”. Ty mnie przytulasz. Czuję ciepło twojej twarzy i rąk. Chciałbym żebyś się uśmiechała zawsze do mnie i dla mnie. Chciałbym sam wstać i podejść do Ciebie, pocałować, opowiedzieć o dzisiejszym dniu, pójść na spacer trzymając Cię za rękę, ale tego też nie mogę. Ty wiesz, że tego nie potrafię i mimo tego umiesz otrzeć łzy i uśmiechać się do mnie, dając mi tyle ciepła, troski i bezgranicznej miłości. Tak bardzo chciałbym Ci powiedzieć, że Cię kocham. Słyszysz mnie, Mamusiu? Wiem, że słyszysz, chociaż nie potrafię nic powiedzieć. Ty słyszysz mnie – sercem.”
To najprawdziwsza miłość, bezgraniczna i niezgłębiona. Miłość matki do chorego dziecka. „Już tyle lat minęło, a ja wciąż w oczach mam ten dzień, kiedy się narodził. Słowa lekarzy: nierozprężone płuca, konieczna punkcja… Nie wiedziałam jeszcze wtedy, co się dzieje. Wiedziałam tylko, że mój Marcinek umiera. Tak, umierał tuż po porodzie… przez 3 dni. Łzy, rozpacz, cierpienie, ból, bezradność – te słowa nie są w stanie oddać tego, co w tej chwili czuje matka, gdy wie, że z jej maleństwa ucieka życie i za chwilę z wielkiej nadziei i miłości może pozostać tylko pustka, nicość, ból… W takiej chwili w głowie jest tylko modlitwa, wiara i czekanie na cud.
Ten cud się zdarzył, Marcinek przeżył, mimo iż było to prawie niemożliwe. Mogłam go w końcu przytulić, ucałować, cud życia – moje maleństwo…” Szczęście jednak nie trwało długo. Marcinek nie rozwijał się tak jak inne dzieci, dopiero po roku lekarze stwierdzili, że ma mózgowe porażenie dziecięce, spastykę mięśni, nie będzie dobrze widział…Tak zaczęła się walka o lepsze jutro dla Marcinka, leczenie, rehabilitacje, dni ciężkiej pracy, aby synek mógł się rozwijać, aby postawił pierwszy kroczek.
„Nie doczekałam tego pierwszego kroczku czy pierwszych słów. Marcinek nawet nie siedzi samodzielnie, opieka jest mu potrzebna we wszystkich czynnościach życiowych”. Najtrudniejsze jest to, że minęło tyle lat i mama Marcinka jest już bardzo schorowana, ma uszkodzony kręgosłup, bo codziennie musi dźwigać Marcinka na własnych plecach na piętro, bo tylko tam jest łazienka. Cudem jest to, że kręgosłup pani Halinki jeszcze się nie złamał, choć może się to stać w każdej chwili. Wtedy nastąpiłaby największa tragedia, bo oprócz syna i mama byłaby unieruchomiona, przez co nie mogłaby się już nim opiekować. Lekarze ciągle jej powtarzają: „Pani Halinko pani kręgosłup pewnego dnia pęknie… Marcinek waży przecież 70 kg”. „Panie doktorze, ale ja nie mam wyjścia… nie mam innej możliwości. – odpowiada - Żyję dla niego i muszę się nim opiekować. Nie ma nikogo poza mną.”
Potrzebna jest pomoc na dostosowanie mieszkania do potrzeb Marcina, a zwłaszcza na wydzielenie łazienki na parterze, aby nie doszło do tragedii, której pani Halina może nie przeżyć. Ona ma w sobie bezgraniczną miłość, ale sama miłość nie wystarczy. Potrzebna jest pomoc matce, która przez tyle lat opiekuje się ciężko chorym dzieckiem i jej organizm już nie daje rady i nie pozwala dźwigać go na plecach. Ulżyjmy w jej bólu i codziennym utrudzeniu. Nie dopuśćmy do tragedii - tej cudownej bezgranicznej miłości potrzebna jest pomoc.