

Nieoperacyjny RAK TRZUSTKI z przerzutami – Mariusz żyje z wyrokiem❗️Pomóż❗️
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja
Opis zbiórki
Jeszcze niedawno byłem szczęśliwym mężem, ojcem dwóch synów, kierowcą taksówki. Lubiłem dobre kino i czas z rodziną. Nie myślałem o chorobach, o śmierci, o końcu. Dziś uczę się żyć z wyrokiem. Zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy trzustki z przerzutami do wątroby i podejrzenie przerzutów do płuc oraz kości. Przyjmuję chemię paliatywną.
Wszystko zaczęło się niepozornie – od bólu pleców. Myślałem, że to po prostu kwestia kręgosłupa, efekt pracy za kierownicą. Kiedy jednak zaczął przybierać na sile, poszedłem do lekarza. Wykonałem różne badania, w tym gastroskopię i kolonoskopię. Wyniki były idealne. Ale ból nie ustawał, a z każdym dniem było coraz gorzej. Doszło do momentu, w którym nie mogłem spać w nocy. W maju 2025 roku trafiłem do szpitala, gdzie wykonano mi tomograf. Diagnoza zabrała mi grunt pod nogami. Rak. Przerzuty.
Kilka dni później pobrano mi biopsję wątroby. Odbyłem rozmowę z onkologiem i otrzymałem informację, że operacja nie jest możliwa. Nowotwór rozprzestrzenił się już zbyt bardzo. Zaproponowano mi chemię paliatywną. Nie po to, by mnie wyleczyć. Po to, by przedłużyć mi życie. Nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, które opisałyby to, co czułem w tamtej chwili.
Moja codzienność to życie w rytmie kroplówek. Trzy dni chemii, a potem tydzień zastrzyków, które normują poziom czerwonych i białych krwinek. To utrzymuje mnie przy życiu. Co dwa tygodnie kolejny cykl. Początkowo jeździłem na chemię do szpitala, ale na szczęście lekarze zdecydowali się wszczepić mi port, przez który mogę przyjmować leki w domu. To dużo zmienia, mogę być w domu, wśród rodziny, a nie w zimnej, przytłaczającej szpitalnej sali.
Po każdej dawce chemii jestem coraz słabszy. Raz potrafię wstać, zrobić coś w domu, porozmawiać z rodziną, a innym razem nie mam siły nawet się podnieść. Leżę w fotelu, patrzę w sufit i próbuję nie myśleć o tym, jak wiele chciałbym jeszcze zrobić w życiu. Chemia niszczy mój organizm od środka, jednym z jej skutków jest neuropatia obwodowa. Nerwy w moich dłoniach i stopach zanikają, przez co tracę w nich czucie. Do tego doszła cukrzyca, która jest konsekwencją przyjmowania sterydów. Ale to nie wszystko. Pojawiła się także arytmia, zatorowość płucna i anemia. Lista leków rośnie, a siły uciekają.
Lekarze nie pozostawiają złudzeń, mówią jasno — to leczenie podtrzymujące życie. Tyle cierpienia tylko po to, by pożyć trochę dłużej. A jednak ja wciąż wierzę! Bo mam dla kogo żyć. Mam żonę, która codziennie staje do walki razem ze mną. Dwóch synów, którzy patrzą na mnie z nadzieją. Rodzinę, która trzyma mnie za rękę, gdy brakuje mi sił.
Z całego serca proszę o pomoc. O szansę, by jeszcze trochę tu być. Chcę mieć siłę na kolejną chemię, na rehabilitację, która pomaga mi choć trochę poruszać nogami. Wszystkie moje oszczędności rozpłynęły się w mgnieniu oka. A ja wciąż chcę żyć i będę walczył z całych sił! Każda złotówka, każde udostępnienie i każde dobre słowo to dla mnie iskierka nadziei na kolejny dzień z rodziną. Z góry dziękuję każdemu, kto zdecyduje się dołączyć do mojej walki.
Mariusz
- Anonimowa Pomagaczka50 zł
- Wpłata anonimowaX zł
- Wpłata anonimowa100 zł
- Ogrodnik z córką200 zł
- Wpłata anonimowaX zł
- Wpłata anonimowa20 zł