

Chrześniaczka trzyma mnie przy życiu – Nowotwór na płucach jest nieoperacyjny...
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja
Wpłać, wysyłając SMS
Przekaż mi 1,5% podatku
Przekaż mi 1,5% podatku
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja
Aktualizacje
PILNE❗️ Płuca Mariusza odmawiają posłuszeństwa!
Kochani,
przychodzę do Was z nowymi wieściami na temat mojego stanu zdrowia. Pojawiła się jedna dobra wiadomość: nowotwór na płucach zatrzymał się! Przestał rosnąć i rozprzestrzeniać się dalej. Chciałbym powiedzieć, że czuję się lepiej, ale niestety nie mogę. Płuca i tak odmawiają mi posłuszeństwa...
Od pewnego czasu zauważyłem ogromny spadek wydolności mojego organizmu. Nawet krótki spacer do pobliskiego sklepu kończy się silną dusznością. Muszę zatrzymywać się nawet kilka razy, a kiedy próbuję odzyskać oddech, wpadam w hiperwentylację i prawie tracę przytomność. To sprawia, że zaczynam bać się wyjść z domu nawet po najpotrzebniejsze rzeczy!
Lekarz skierował mnie na oddział diagnostyki płuc. Szczegółowe badania wykazały, że wydolność moich płuc jest znacznie poniżej normy. Mam zakaz wykonywania nawet podstawowych aktywności. Zwykłe codzienne czynności, jak umycie się czy posprzątanie mieszkania, stały się dla mnie ogromnym wysiłkiem, grożącym utratą przytomności!

Oprócz tego wciąż zmagam się z problemami z lewą nogą, które pojawiły się po operacji. Mimo rehabilitacji, fizjoterapii i ciągłych prób odzyskania sprawności, efekty są bardzo niewielkie. W połączeniu z problemami płucnymi moja mobilność jest obecnie bardzo ograniczona.
Wszystko to powoduje znaczny wzrost kosztów życia. Zakupy spożywcze, leki oraz inne niezbędne rzeczy muszę zamawiać z dostawą do domu. Nie jestem w stanie podjąć żadnej pracy, a wydatków stale przybywa. Boję się, że wkrótce nie będę w stanie opłacić dalszej opieki zdrowotnej i leczenia...
Z całego serca proszę, bądźcie ze mną dalej. Każda, nawet najmniejsza wpłata ma dla mnie ogromne znaczenie. Dzięki Waszemu wsparciu będę mógł kontynuować leczenie i dalej walczyć o życie. Dziękuję za każdą formę pomocy!
Mariusz
Opis zbiórki
Rok temu wybrałem się do lekarza na zwykłą wizytę kontrolną. Po wstępnych badaniach i wynikach lekarz zdecydował się zrobić dokładniejsze badania. Nie spodziewałem się, że zdiagnozuje u mnie raka jelita grubego.
Nowotwór spowodował wielkie spustoszenie w moim organizmie, przez co lekarze musieli podjąć bardzo szybkie leczenie. Wdrożono chemioterapię oraz radioterapię, przez które straciłem na wadze ponad 20 kg. Wyglądałem jak wrak człowieka, ale w głębi serca czułem, że nie mogę się poddać. Była to próba charakteru i siły ducha, którą musiałem wygrać dla moich bliskich, a zwłaszcza dla nowo narodzonej chrześnicy. To ona dawała mi tyle siły i chęci do walki z rakiem. Byłem wykończony fizycznie, ale dzięki niej nie poddałem się psychicznie!

Nadszedł czas najgorszy, ale zarazem i czas nadziei. Po 8. miesiącach radio i chemioterapii lekarze zdecydowali, że czas na operację. Miała ona być bardzo ciężka i ryzykowna do tego stopnia, że wielu lekarzy nie chciało się jej podjąć. Nowotwór zdążył spowodować perforacje na ścianie jelita i zaczął uciskać główne nerwy wychodzące z kręgosłupa, które odpowiadają za poruszanie nogami. Szczęśliwie znalazł się pewien młody chirurg z Oslo, który po obradach z lekarzami prowadzącymi podjął się operacji. Zostałem poinformowany o tym, że zostanie usunięte całe jelito grube i prostata przez co musi zostać wyłoniona stomia na brzuchu.
Operacja niosła za sobą 90% ryzyka na całkowity paraliż lewej nogi, a także stuprocentową pewność paraliżu stopy. Operacja była konieczna, więc nie mogłem odmówić. Pogodziłem się z możliwymi scenariuszami, ale nie traciłem wiary i nadziei. Rodzina i chrześnica trzymały mnie przy życiu. Operacja miała trwać około 5 godzin, lecz z powodu licznych komplikacji trwała ponad 13 godzin.
Nowotwór wyrządził tyle szkód, że trzeba było też usunąć nerwy po drodze do niego, a co najgorsze, również pęcherz moczowy. Na skutek tego trzeba było wyłonić dodatkową stomię układu moczowego bezpośrednio z nerek, bez możliwości rekonstrukcji układu. Przez to jestem skazany na dwie stomię do końca życia. Rozpocząłem fizjoterapię, aby odzyskać pełną sprawność w lewej nodze, lecz nerwy są na tyle uszkodzone, że powodują ogromne bóle.

Niestety onkolog poinformował mnie o przerzucie nowotworu na płuca. Jest nieoperowalny. To najgorsze, co mogłem usłyszeć. Mógłbym przetrwać każdą operację i wyzdrowieć, ale coś takiego całkowicie mnie załamało. Zostały tylko próby przedłużenia życia za pomocą chemioterapii. Lekarz odradził mi też powrotu do pracy, więc nie mogę już sam zarabiać na życie. 4 lata temu wyjechałem do pracy do Norwegii. Obecnie tu żyję i się leczę. Dojazd do lekarza prowadzącego musi odbywać się samolotem z racji odległości mojego miejsca zamieszkania a szpitala specjalistycznego (Tromso – Oslo).
Zakładam tę zbiórkę, aby spróbować uzyskać pieniądze na koszty ciągłej walki z nowotworem oraz na koszty życia w takim stanie. Bardzo proszę Cię o pomoc!
Mariusz

- Stanek9350 zł
- Wpłata anonimowa50 zł
- Weronika20 zł
- Lisu z TIBI100 zł
- 100 zł
- Wpłata anonimowa100 zł