Czy tym razem guz mnie pokona? Lekarze dali mi nadzieję, teraz proszę o nią Ciebie...

Leczenie i rehabilitacja
Zakończenie: 20 Czerwca 2023
Opis zbiórki
Pokonałam guza mózgu. Pokonałam guza rdzenia kręgowego. Urodziłam zdrowe dziecko. Guz powrócił… Większy, silniejszy, nieodpuszczający… Czy dam radę go pokonać?
Diagnozę, że mam guza mózgu i rdzenia kręgowego usłyszałam pierwszy raz w 2001 roku, ale wtedy udało się go pokonać, ponieważ został on częściowo zoperowany. Co prawda zmagałam się później z konsekwencjami w postaci niedowładu lewostronnego, ale ówczesne długotrwałe leczenie i naświetlania przyniosły efekty.
Mimo iż nie wróciłam do pełni zdrowia, cieszyłam się życiem i starałam się normalnie funkcjonować. Miałam ogromne szczęście, bo poznałam wspaniałego człowieka, z którym założyłam rodzinę. Los był dla nas bardzo hojny i mimo choroby w 2018 roku udało się mi urodzić zdrowego synka, który jest dla mnie – dla nas wielką radością.
Jednak w 2022 roku moje szczęście zakłóciło złe samopoczucie. Zaczęłam się leczyć na rwę kulszową, opadającą stopę i wtedy spadła na mnie jak grom z jasnego nieba ta straszna diagnoza – progresja guza! To właśnie on był przyczyną mojego pogarszającego się stanu zdrowia…
Choroba postępuje w zastraszającym tempie! W przeciągu roku przestałam ruszać prawą ręką, a poruszać się mogę na wózku… Nie mogę się uporać z tym, że to nie koniec cierpienia w moim życiu!
Moja sytuacja jest krytyczna i rokowania bardzo złe. Choć dosłownie przed chwilą znalazłam ostatnią deskę ratunku i będę się jej kurczowo trzymać! Bez niej dają mi maksymalnie pół roku życia…
Usłyszałam, że tym razem guz nie może zostać zoperowany, bo są zbyt duże zwapnienia po odbytej radioterapii, a jego umiejscowienie również jest bardzo trudne. Jedynym wyjściem jest chemioterapia lub radioterapia, ale już nie o takim nasileniu jak kiedyś. Dzięki podjętym krokom zostałam zakwalifikowana do leczenia w Instytucie Onkologii w Gliwicach, gdzie miałam zostać poddana kosztownej kuracji. Miałam… Myśl o możliwości leczenia w Gliwicach podniosła mnie na duchu, a tu znowu przyszło rozczarowanie. Guz jest za duży, by poddać go chemioterapii czy naświetlaniu…
Szukałam dalej. Kolejna wyboista droga zaprowadziła mnie na konsultację do neurochirurga w Poznaniu. Tam oceniono, że jest szansa na operacyjne zmniejszenie guza! Całkowicie nie da rady go usunąć, dlatego chemioterapia i radioterapia będą niezbędne by to, co z niego zostanie, już nie odrosło. I nie zabijało!
Sama operacja potrwa 12 godzin i wiąże się z ogromnym ryzykiem… Ale wybieram pomiędzy być przez 6 miesięcy a być już na lata!
Dotychczasowe poszukiwanie przyczyny pogorszenia się mojego stanu zdrowia pochłonęły już ogromną część domowego budżetu. Chcę żyć, funkcjonować jak do tej pory, patrzeć jak mój synek idzie do szkoły, jak rośnie, rozwija się. Dlatego bardzo Państwa proszę o wsparcie, abym po udanej operacji (innego scenariusza nie zakładam!) mogła przejść rehabilitację, aby usunąć skutki tego, co zrujnował w moim organizmie guz.
Wiem, że to dopiero początek trudnej drogi, ale cały czas mocno wierzę w szczęśliwe zakończenie. Siłę i motywację do działania czerpię od swojego synka, którego uśmiech nie pozwala się mi poddać i potęguję wiarę, że tym razem też uda się pokonać chorobę.
Bardzo dziękuję za każde wsparcie. Wierzę, że dobro powraca!
Marta