25 Marca 2019, 10:45
Udało się! Dziękujemy!
"Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest. Nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi" - Jan Paweł II
Kochani!
Kilka miesięcy temu razem dokonaliśmy niemożliwego i dzięki waszym wielkim sercom Martynka dostała szansę na operację serduszka w najlepszej klinice w Europie.
Kolejny raz wszyscy razem pomogliście nam zakończyć zbiórkę, która była prowadzona w imię walki o życie, cały czas toczy Martynka...
To był ciężki czas, a każda kolejna minuta, godzina, dzień, tydzień były wielką niewiadomą. Martynka okazała się silną dziewczynką, a Wy nagrodziliście ją swoim ciepłem, życzliwością, miłością, dobrem i wielkim wsparciem ❤️
Dziękujemy Wam z całego serca za wspólną walkę, za dobre słowo, za wsparcie, za wieki szturm do nieba, za to, że byliście z nami od początku. Że nie opuściliście nas w potrzebie, okazując nam Rodzicom wielkie zrozumienie dla naszej walki o zdrowie i życie Martynki.
Zbiórkę Martynki wsparło prawie 12 000 osób, a aż 24 000 udostępniło ją dalej. Dziękujemy Panu Bogu za to. że otoczył nas tak wspaniałymi ludźmi, ich przyjaźnią i dobrem ❤️
Dziękujemy naszym kochanym POMAGACZOM - wszyscy jesteście naszymi przyjaciółmi, nie pozostaliście obojętni ani przez chwilę na nasz apel, naszą walkę o Martynkę i jej serduszko... Pokazaliście, że RAZEM MAMY MOC!

Dziękujemy fundacji Siepomaga, rodzinie i przyjaciołom, a także wszystkim obcym, ale bliskim naszym sercom ludzi, którzy razem z nami walczyli o życie naszego dziecka.
Kochani, Wasza pomoc napłynęła do nas z wielu stron Polski. Wsparcie naszej zbiórki to nasz i Wasz wielki sukces. Jeszcze bardziej jesteśmy Wam wdzięczni za wasze ciepło, jakie nam okazaliście. ❤️
Jeszcze raz dziękujemy wszystkim razem, ale przede wszystkim każdemu z osobna, że jesteście z nami!
Ściskamy każdego z was z osobna i przesyłamy w tych uściskach nasza wdzięczność!
Marcelina Albert Martynka i Szymon
* Zbiórka pozostaje otwarta do 30 marca, a wszystkie środki zostaną przeznaczone na leczenie Martynki w przypadku powikłań i rehabilitację pooperacyjną.
Co czuje rodzic, gdy jego dziecko umiera, a za ścianą lekarze kolejną godzinę walczą, by wróciło? Nie ma takich słów, nikt ich nigdy nie wymyślił. Strach, ból, nadzieja - to wszystko przeplata się, tworząc łańcuch miażdżący serce, nie pozwalający oddychać. Modliliśmy się do Boga, żeby oszczędził Martynkę, ale jeśli ma cierpieć, niech się dzieje Jego wola... Nasza córeczka wtedy przeżyła, jednak to nie koniec naszej walki. Wiemy na pewno, że gdybyśmy nie byli w Munster, nie mielibyśmy już dziecka… Bardzo prosimy, pomóżcie Martynce, by mogła nadal być leczona w najlepszym miejscu na świecie, by mogła żyć!

W sierpniu zeszłego roku pomogliście nam po raz pierwszy, dając naszej córeczce szansę na życie. Dzięki Wam w grudniu 2018 roku Martynka przeszła operację serca w UKM Munster. Dzisiaj chcielibyśmy mieć dla Was dobre wieści, powiedzieć, że wszystko poszło zgodnie z planem i jesteśmy w domu ze zdrowym dzieckiem! Niestety, życie napisało inny scenariusz…
Takich komplikacji nikt się nie spodziewał. Prof. Malec przyznał, że to jedna z dwóch tak trudnych sytuacji w jego karierze… Jesteśmy wdzięczni wspaniałym lekarzom i zespołowi medycznemu, bo tylko dzięki ich zaangażowaniu i doświadczeniu Martynka jest dzisiaj z nami i nadal walczy! Niestety, koszty dramatycznie wzrosły… Przed Martynką wkrótce kolejne cewnikowanie serca. Ale zacznijmy od początku:
Pojechaliśmy do Munster na operację metodą Fontana - ostatnią z trzech, jakie Martynka musiała przejść, aby żyć z tak skomplikowaną wadą serca, które dodatkowo znajduje się po prawej stronie. W piątek, 14 grudnia o godzinie 7:15 wjechałam z córeczką na 3 piętro kliniki. Nie musiałyśmy się rozstawać, trzymałam ją za rączkę do momentu, aż usnęła. Potem pozostało nam tylko czekać… Już przed południem dostaliśmy telefon, że jest po operacji, wszystko poszło zgodnie z planem! Ulga, szczęście - nie do opisania.

Już w pierwszej dobie po operacji Martynka została wybudzona, na drugi dzień zaczęła siadać! Niestety, te piękne chwile i marzenia o powrocie do domu przerwał… kaszel. Na początek niewielki, z czasem coraz silniejszy. Badania pokazały, że coś złego zaczęło się dziać w płucach. Po trzech dniach zaczęły spadać saturacje. Lekarze podejrzewali zapalenie płuc, zareagowali błyskawicznie. Niestety, było coraz gorzej - główka zlana potem, poduszki wymieniane kilkanaście razy dziennie. Z godziny na godzinę Martynka słabła, a kaszel był coraz mocniejszy. Nad ranem, po nieprzespanej nocy i kolejnym silnym ataku kaszlu zobaczyła, że dzieje się coś złego. Zaczęłam krzyczeć, w jeden sekundzie zjawiła się pielęgniarka. Widziałam przerażenie na jej twarzy…
Martynka była sina. Przybiegli lekarze, ja w jednej chwili znalazłam się za ścianą. Co jakiś czas ktoś do nas przychodził i mówił, że walczą… Ratowali ją 5 godzin, udało się. Gdy wróciliśmy do jej sali, leżała zaintubowana, cała opuchnięta… Baliśmy się, że jej mózg został uszkodzony.
Mimo przerażenia byliśmy pod wrażeniem profesjonalnej pomocy i tego, co wszyscy zrobili, by ratować nasze dziecko. To było niesamowite - walczyli tak, jakby to z ich własnego dziecka uchodziło życie. Stabiliacja trwała dobę, potem przyszedł drugi kryzys… Kolejny raz Martynka przestała oddychać.

Okazało się, że jej drogi oddechowe zatyka jakiś dziwny skrzep, który w dodatku wciąż się przemieszcza… Z godziny na godzinę sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Znowu reanimacja, kolejne próby wyjęcia skrzepu kończyły się niepowodzeniem. Padliśmy na kolana, by modlić się o cud… Bezradność i rozpacz rozrywała nasze serca.
Pani docent Januszewska co jakiś czas przychodziła do nas, uspokajała, mówiła, że walczą, Martynka walczy. W końcu została podłączona do ECMO - maszynie, która oddychała za córeczkę. Na szczęście jej serce dawało sobie radę samodzielnie. W końcu udało się - skrzep wyciągnięty! Mogliśmy iść do Martynki…
Tego widoku nie zapomnę do końca życia - taka opuchnięta, jej główka wydawała się dwa razy większa! Klatka piersiowa otwarta, ECMO pracuje. Wiedzieliśmy, że Martynka jest w najlepszych rękach, chociaż najbardziej na świecie chcielibyśmy ją przytulić, zabrać do domu, do jej braciszka...

Prof. Malec podjął trudną decyzję o kolejnej operacji. W tunelu Fontana, który został zrobiony tydzień wcześniej, pojawiły się skrzepy. Serce Martynki jest po prawej stronie, a więc tunel dodatkowo naciskał na naczynia płucne. I tym razem się udało! Profesor z zespołem poszerzył i wydłużył tunel, usunął skrzepy. Życie Martynki zostało uratowane kolejny raz….
Niestety, po tych wszystkich przeżyciach pojawiły się infekcje i powikłania, najgroźniejszy z nich to płyn w płucach. Każdego dnia Martynka ma badania, które pomagają określić, jakie leki włączyć. Córeczka będzie miała wkrótce cewnikowanie… W ostatnich miesiącach przeszliśmy bardzo trudną drogę. Niestety, przez komplikacje, nieprzewidziane operacje i przedłużający się pobyt kwota za leczenie Martynki wzrosła do 140 tysięcy euro… Nie mamy takich środków, nie jesteśmy w stanie nawet wyobrazić sobie, jak mamy je zdobyć. Nie mając innej możliwości, postanowiliśmy raz jeszcze poprosić o pomoc dla naszego dziecka. To trudne, jednak jeszcze trudniejsze jest patrzenie, jak córeczka gaśnie… Bardzo prosimy, bądźcie z nami w walce o życie Martynki. Mocno wierzymy w to, że jeszcze nadejdą szczęśliwe dni…
Marcelina i Albert, rodzice Martynki