Trwa walka o życie. Nowotwór zaatakował całe ciało, ale Marzena ma szansę!

Zakończenie: 19 Lipca 2020
Opis zbiórki
Miałam 23 lata, kiedy usłyszałam tę przerażającą diagnozę. W głowie kołatało się jedno: to niemożliwe! Przecież jestem młoda, pełna energii, przecież przede mną całe życie! To nie może dotyczyć mnie, pewnie to jakaś pomyłka. Wiele osób zachowałoby się pewnie podobnie, a tymczasem rzeczywistość okazała się przerażająca…
Moja walka trwa już 3 lata - to i tak dłużej niż przewidywano na samym początku, jednak jest źle. Wiem, że mój organizm dociera do granicy. Nowotwór złośliwy tkanek miękkich - brzmi przerażająco, prawda? Podobno takie przypadki zdarzają się raz na kilkaset na całym świecie. Podczas diagnostyki to dało mi iskierkę nadziei, lekarz powiedział, że Przez lata, mimo usilnych prób leczenia, mimo cierpienia spowodowanego skutkami ubocznymi chemioterapii, choroba rośnie w siłę. Mam przerzuty w głowie, płucach i kościach. Ktoś powiedziałby, że to koniec, ale ja się tak łatwo nie poddaję.
Informacja, że mogę walczyć była jedną z najlepszych, które otrzymałam. Bo okazuje się, że moje poświęcenie, czas i ból nie pójdą na marne. Ja po prostu muszę mieć cel i choć nikt nie daje gwarancji na pokonanie przeciwnika, jakim jest rak to ja trzymam się życia, bo wiem, że jeśli odniosę zwycięstwo rozpocznę wszystko na nowo. Dostanę szansę.
Moim jedynym ratunkiem jest terapia nierefundowanym lekiem. Na pierwsze wlewy otrzymałam finansowanie, natomiast była to tylko część programu. Na kolejną decyzję musiałam czekać, co znacznie opóźniło podawanie kolejnych tak potrzebnych dawek. Kiedy otrzymałam decyzję odmowną, mój świat na chwilę się zawalił, myślałam, że to koniec, że limit szczęścia został wyczerpany. Wtedy z pomocą przyszli najbliżsi i przyjaciele - to oni w prezencie podarowali mi kilka miesięcy bezpieczeństwa. Terapia rozpoczęła się na nowo, ale tym razem lekarze nie pozostawiają wątpliwości, jeśli znów ją przerwę, może to doprowadzić do tragedii.
Wykorzystałam już wszystkie możliwości, a kolejne podanie leku zaplanowano za kilka tygodni. Jeśli nie będę miała środków, moja nadzieja przepadnie! A wraz z nią wszystko, o co walczyłam przez ostatnie 3 lata… Proszę, pomóż mi się podnieść, podaj pomocną dłoń, bym jeszcze raz mogła stanąć na własnych nogach i poczuć się wolna. Wolna od choroby, wizji nadchodzącej śmierci, od bólu. To nie jest droga, którą chcę podążać przez całą młodość…
Wiem, że rak to choroba, która w jednym momencie daje, a w drugim odbiera wszystko. Chwilę dobrego samopoczucia przypłacam kilkoma dniami, kiedy ledwo wstaję z łóżka. Wciąż jednak powtarzam sobie, że to wszystko ma sens, bo gdzieś za zakrętem czeka na mnie szczęśliwe zakończenie.
To nie jest bajka o księżniczce, którą czytano mi w dzieciństwie. W każdej z nich walczy się o szczęście, miłość, ogólne dobra. Często autorzy zapominają, jak ważne w życiu jest zdrowie. To ono decyduje, czy po kolejne cele, marzenia, plany będzie można wyciągnąć rękę. Wiem, że jeśli dostanę swoją szansę, napiszę własną historię, taką której zakończenie napisze życie. Pomóż mi dokończyć własną historię, proszę cię tylko o jedno: daj mi szansę, bym mogła ją tworzyć przez kolejne dni, miesiące i lata.