Zostałem skazany na śmierć, dawano mi najwyżej 2 miesiące życia

Protonoterapia w niemieckim Instytucie Rinecker Proton Therapy Center, Monachium
Zakończenie: 29 Maja 2018
Rezultat zbiórki
Takie informacje przekazuje się najtrudniej. Po powrocie z Monachium choroba ponownie zaatakowała i zabrała pana Michała 8 lutego 2019 r.
Dzięki leczeniu protonoterapią sfinansowanemu z Państwa darowizn, rodzina zyskała dodatkowe 10 miesięcy wspólnego czasu z panem Michałem, za co jest ogromnie wdzięczna.
Żonie i najbliższym pana Michała składamy najszczersze kondolencje.
Opis zbiórki
Większą część życia byłem strażakiem. Z tego powodu mam ze śmiercią na pieńku. Przez te wszystkie lata walczyłem z nią o zdrowie i życie ludzi w pożarach, wypadkach. Nie jestem w stanie zliczyć wszystkich osób, które, razem z kolegami, uratowaliśmy z jej szponów. Teraz przyszła po mnie. Podstępem, po cichu. Pod postacią złośliwego guza mózgu. W mojej głowie szaleje pożar. Sam go niestety nie ugaszę...
Jeszcze 2 tygodnie przed tym wszystkim świętowaliśmy urodziny moje i mamy. Czułem się świetnie - żadnych objawów. Krótko przed Wielkanocą przyszły zawroty głowy i zaburzenia równowagi. Myślałem, że to stres. W Wielkanoc objawy się nasiliły. Żona zawiozła mnie do szpitala. Gdybym wtedy tam nie trafił, zamiast moich słów, czytalibyście nekrolog, a moje 4 córki byłyby już półsierotami.
Guzy mózgu - nieoperacyjne. Śmierć się uśmiechnęła. Dawano mi najwyżej dwa miesiące życia. Na szczęście lekarze z Puszczykowa się nie poddali i poszli na pełnym ryzyku w największy ogień. Po 6 godzinach wycięli dwa dostępne guzy. Do mniejszych nie było dojścia. To, co wycięli, okazało się śmiercionośnym paskudztwem. Glejak IV stopnia - najbardziej złośliwy nowotwór mózgu.
Operacja przygasiła pożar, jednak płomień wciąż się tlił. Trzy tygodnie później okazało się, że mniejsze guzy rosną. Ktoś dolał benzyny do ognia... Zaproponowano mi chemię. Z uwagi na obszar zmian, nie mam już szansy na radioterapię. Zaczęliśmy szukać innych sposobów na walkę z glejakiem i znaleźliśmy protonoterapię. To o wiele skuteczniejsza metoda. Niestety nie dla wszystkich.
W ratowaniu życia największym wrogiem jest bezsilność. Kiedy przyjeżdżasz do wypadku i po pierwszym spojrzeniu na resztki samochodu już wiesz, że nie będzie kogo ratować. Kiedy wynosisz człowieka z płonącego domu i masz świadomość, że do jego dzieci już się nie uda dotrzeć… To samo poczułem, kiedy powiedzieli mi - w Polsce pana glejak się nie kwalifikuje do protonoterapii. Na leczenie kierują tylko do II-go stopnia wg WHO. Ja mam IV...
Nadzieja. Pojawiła się na horyzoncie i, niczym Gwiazda Polarna zgubionym żeglarzom, wskazuje nam kierunek. Tym razem to zachód - Monachium. Tam znajduje się Centrum Medyczne, które leczy metodą protonoterapii glejaki niezależnie od stopnia zaawansowania. Po przeanalizowaniu mojej dokumentacji, pan doktor powiedział, że muszę przyjechać jak najszybciej. Nie mam już czasu. Liczy się każdy dzień. Ten ogień da się ugasić. Niestety koszty są kosmiczne - ponad 28 tysięcy euro. Nie mam z czego za to zapłacić...
Nie wiem jak Was prosić o wsparcie. Zwykle to mnie wzywano na sygnale. Wchodziłem, gdzie nie dało się wejść. Ratowałem tych, którzy nie mieli szans na ratunek. Dzisiaj stoję niczym bezradne dziecko pośrodku zawieruchy, patrząc śmierci prosto w oczy. I płaczę, krzyczę, wołam z całych, żeby ktoś usłyszał mój głos. POMOCY!!! Tylko to mi zostało...
Michał