Walka z rakiem o ukochanego męża – skuteczna, lecz koszmarnie droga! Proszę, pomóż❗️

Leczenie wspomagające walkę z nowotworem
Zakończenie: 5 Października 2023
Opis zbiórki
Mirek, mój mąż coraz częściej skarżył się na ucisk w lewym boku, zwłaszcza gdy prowadził auto. USG wykazało zmianę na trzustce, ale problem wytłumaczono otyłością mojego męża. Nie mogłam jednak ryzykować takiej diagnozy, ponieważ dopiero co mąż został wyleczony z raka żołądka. Wzięliśmy sprawy w swoje ręce szukając i konsultując wyniki kolejnych badań.
Bardzo się baliśmy, że koszmar związany z leczeniem nowotworu powrócił. Jestem biologiem i bardzo wnikliwie, wielokrotnie analizowałam wszelkie możliwości leczenia. Z ogromnym strachem i nadzieją przesłałam całą dokumentację do polskiego profesora onkochirurgii oczekując prawidłowej diagnozy. Pięcioosobowe konsylium orzekło, że mąż ma raka trzustki. Pan profesor poinformował nas, że czeka męża bardzo ciężka operacja, bo jest otyły. W takim przypadku sama operacja zagraża życiu i mąż może umrzeć na stole, a sam przebieg operacji będzie obejmował usunięcie części żołądka, jelita cienkiego, dwunastnicy, trzustki, wątroby i dróg żółciowych. Gdy słyszy się takie słowa, ziemia usuwa się spod nóg. Dla lekarza, choć bardzo dobrego to kolejny pacjent, którego ma leczyć a ryzyko jest nieodłączną częścią jego pracy. Dla mnie Mirek to ukochany mąż, przyjaciel, ojciec moich dzieci. Przeżyliśmy ze sobą tyle pięknych lat, przetrwaliśmy trudne momenty… I nagle padają słowa, które rozrywają serce na strzępy.
Lipcowe badanie ultrasonografią endoskopową potwierdziło raka trzustki. Mirek przeszedł dwa takie badania w krótkim czasie – spowodowały one silne dolegliwości i miejscowy stan zapalny trzustki. W bardzo ciężkim stanie wylądował w szpitalu…
W całym procesie diagnozowania paradoksalny był fakt, że pomimo raka trzustki, przy dodatkowych obciążeniach zdrowotnych – mąż wciąż żyje. Z nową nadzieją ruszyliśmy na kolejną diagnostykę. Wszystkie plany dotyczące operacji zostały odroczone. Zmiana nacieka na naczynia krwionośne wątroby i w tym momencie jest nieoperacyjna. Tylko radykalne usunięcie zmiany daje szansę na wyleczenie raka. Po kolejnych tygodniach padło nowe światło na chorobę męża: najprawdopodobniej mamy do czynienia z późną wznową raka żołądka.
Na trzustce powstała jedna zmiana, a może ich być ich więcej… Od dwóch miesięcy raz w tygodniu mąż jeździ na dożylne wlewy, których celem jest zmniejszenie zmiany, by można ją usunąć chirurgicznie lub w najlepszym wypadku – by doprowadzić ją do całkowitego rozpadu.
Terapie te nie są jeszcze refundowane w Polsce, a ich koszt to nawet 3000 złotych tygodniowo! Nasi lekarze rekomendują, by terapia odbywała się co cztery dni, przez około pół roku. Nie musieliśmy liczyć kosztów, by wiedzieć, że sami nie podołamy. Jedynym naszym światełkiem w tunelu jest wiara, że nie zostaniemy z tym sami. Że leczenie przyniesie efekty i da nie tylko nam, ale również innym chorym nadzieję na wyzdrowienie.
Jako rodzina zrobiliśmy wszystko, by ratować Mirka. Po tylu miesiącach zmagań i poszukiwań obraliśmy tor działań, który może nadać naszemu życiu nową perspektywę. Teraz potrzebujemy cudu i wsparcia dziesiątek ludzi, którzy zechcą nas wspomóc i ofiarować nam swoje serca.
żona Anna z rodziną