Życie na siedząco i jedno marzenie – nadążyć za światem

zakup wózka inwalidzkiego o napędzie elektrycznym
Zakończenie: 30 Kwietnia 2018
Opis zbiórki
Chłopcy na początku stają na nogi, by po kilku latach zamarzyć o jeżdżeniu. Każdy chłopak lubi jeździć, bo to jakoś wpisane w ich naturę. Najpierw dziecięce samochodziki, później rower, skuter, samochód. Ja od zawsze marzyłem, by wstać, by przestać przemieszczać się na kołach, by przez życie iść, a nie się toczyć.
Paradoksalnie, kiedy byłem mały, koledzy mi zazdrościli, każdy chciał pchać mój wózek i nie mogli zrozumieć, dlaczego mi się to nie podoba. Na początku jest mimo wszystko łatwiej, bo jesteś małym chłopcem, który więcej czasu obserwuje życie, niż się zastanawia nad tym, dlaczego jest inny. A inny byłem od zawsze. Dziecięce porażenie mózgowe brzmi tak, jakby miało minąć, odejść w zapomnienie wraz z dzieciństwem. Do pewnego momentu myślałem tak samo, a rozczarowanie, które przychodziło, było chyba najgorszym uczuciem, jakiego doświadczyłem.
Dziecko chore na porażenie zawsze jest z tyłu, zawsze niżej od reszty, ogląda tylko brody innych ludzi z pozycji siedzącej. Nieważne, czy pierwszy skończyłem zadanie, na przerwę zawsze wyjeżdżałem ostatni. Pierwszy zjadłem obiad, ostatni odjeżdżałem od stołu. Zawsze z tyłu, zawsze poza wzrokiem innych miałem wrażenie, że wszystko, co ważne w życiu dzieje się gdzieś wyżej, około metra nad moją głową. Tam toczyły się rozmowy, zapadały decyzje, opowiadano tam dowcipy i czasem tylko ktoś opuszczał wzrok, może tylko po to, by nie przewrócić się o mój wózek. Rosłem i rosło moje rozczarowanie, rosła samotność i odizolowanie od świata.
W miarę jak stawałem się cięższy, cięższe stawało się moje życie, bo o poruszaniu się już nie mogło być mowy. Każdy, kto widzi osobę na wózku, ma wrażenie, że to życie trudniejsze, ale normalne, a ja wam powiem, że normalne nie jest. Uświadamiasz to sobie, kiedy zaczynasz podsumowanie. W domu nie możesz przejechać przez próg, nie sięgasz do kranu, kontaktu, podłogi. Frustracja nic nie daje, pogłębia samotność i poczucie wyobcowania.
Większość z nas miała kiedyś kontuzję, która unieruchomiła na kilka dni. Nie mogliśmy wtedy chodzić, swobodnie się poruszać. Każdy pamięta, jakie to było frustrujące i jak bardzo boli niemoc. Z czasem nie reaguje się już płaczem na upuszczony przedmiot, tylko człowiek uczy się żyć z niesprawnością, ale nigdy jej nie akceptuje.
Moje ciało na zawsze pozostanie moim wrogiem, z którym będę musiał się siłować, ale jest coś ważniejszego niż sprawność. Co może być ważniejszego od sprawności dla inwalidy? Ludzie! Ogromna chęć, by nie być sam. Brak ludzi w otoczeniu to brak życia, brak motywacji i chęci na cokolwiek. Teraz do sedna – abym mógł być wśród Was, wyjechać z domu, słyszeć Wasze głosy i uczestniczyć w życiu, potrzebuję wózka, na który nie mogę sam zarobić pieniędzy.
Taka maszyna to moje nogi, ale przede wszystkim to urządzenie, które pozwala mi żyć w świecie zdrowych ludzi. Nie chcę być sam i jak każdy człowiek mam swoje marzenia, tylko że wszystkie moje pragnienia zaczynają się od tego jedynego miejsca – od domu, z którego muszę się wydostać, aby nie przeżyć życia w żalu i samotności. Bez wózka elektrycznego wszystko jest niemożliwe, nic w moim życiu się w ogóle nie zacznie. Proszę Was o pomoc, jako człowiek, który nigdy nie będzie zdrowy, ale który może nadal żyć i łapać te drobinki szczęścia, jakie spadają z góry, kiedy mogę być wśród Was.