Chcę żyć, chcę móc opiekować się córeczką... Pomóż mi pokonać raka i śmierć!

Leczenie nowotworu w Niemczech, embolizacja
Zakończenie: 23 Czerwca 2020
Rezultat zbiórki
23 czerwca 2020:
Z ogromnym żalem zawiadamiamy, że dziś rano Monika zmarła. W sercach jej córeczki i męża powstała rana nie do zagojenia... Monika nie zdążyła przejść terapii w Niemczech.
Rodzinie i bliskim składamy najszczersze wyrazy współczucia.
Opis zbiórki
Do tej pory skupialiśmy się na zdrowiu mojej córeczki, która wymaga stałej terapii i rehabilitacji. To o nią się martwiłam, o jej przyszłość. Wiedziałam jednak, że zrobimy z mężem wszystko, by było jej jak najlepiej. A teraz okazało się, że mam raka… Muszę walczyć o życie nie tylko dla siebie, ale też dla Zosi, która bardzo potrzebuje mamy. Moja nadzieja czeka w Niemczech. Bardzo proszę, pomóż mi, bo muszę pokonać nowotwór, zanim on pokona mnie!
Nasza walka zaczęła się niedawno, a już opadamy z sił. Na początku lutego 2020 źle się poczułam. Sytuacja była na tyle poważna, że od razu trafiłam do szpitala. Diagnoza, którą usłyszeliśmy, sprawiła, że nasz świat się zawalił. Guz we wnęce wątroby zaatakował drogi żółciowe. Jest gigantyczny, nieoperacyjny...
W maju, po dwóch wyniszczających seriach chemioterapii, okazało się, że guz urósł. Pojawiły się przerzuty, a naciskający na drogi żółciowe nowotwór spowodował żółtaczkę, która uniemożliwia dalsze leczenie… Cios za ciosem, po każdym kolejnym jeszcze trudniej się podnieść i walczyć, mimo wszystko. Nie wyobrażam sobie jednak, że mam się poddać i po prostu umrzeć. Nie, dopóki jest nadzieja! Niestety, nie w Polsce...
Na tę chwilę lekarze zaproponowali mi jedynie leczenie paliatywne. Postawili na mnie krzyżyk, bo w naszym kraju nie ma możliwości terapii tego typu nowotworu. Guza nie można wyciąć, jest za duży. Przeszczep wątroby też nie wchodzi w grę. Mam tylko 42 lata, to jeszcze nie czas… Choruje cała nasza rodzina, ja, mój mąż, który patrzy, jak z dnia na dzień gaśnie we mnie życie i nasza córeczka, która na pewno wyczuwa, że jest inaczej, niż kiedyś. Nie ma już takiej radości, choć przy niej staram się uśmiechać. Jest za to paraliżujący strach, którym przesiąkł już każdy kąt naszego domu...
To nie może być koniec! Cudem udało nam się znaleźć klinikę w Niemczech, która zgodziła się podjąć rękawicę. Leczenie zostanie skierowane bezpośrednio na guza, by go zmniejszyć, a potem - jeśli się uda - wyciąć! Okazuje się, że w naszym kraju podobna metoda już jest stosowana, jednak tylko w przypadku nowotworów prostaty. Wtedy daje szanse nawet na całkowite wyleczenie! Mój guz jest w wątrobie, więc muszę jechać do Niemiec. I zapłacić za moje życie gigantyczną cenę. To pieniądze, których nie mamy, a sama terapia to jedno. Na pewno dojdą koszty dodatkowe. Musimy zabrać ze sobą Zosię, nie możemy jej zostawić.
Całą rodziną staniemy do walki, z rakiem do ostatniej bitwy o życie. Muszę wierzyć w wygraną, mimo że terapia przekracza nasze możliwości finansowe… Wszelkie oszczędności wydaliśmy na leczenie naszej córki, która musi być stale pod opieką specjalistów. Proszę, pomóż mi zachować życie, pomóż, by Zosia nadal miała mamę! 8-letnie dziecko nie powinno patrzeć, jak rodzic umiera…
Monika z mężem Markiem i córeczką Zosią
__________
* Pasek na zbiórce pojawi się w momencie otrzymania pełnego kosztorysu z kliniki w Niemczech.