
PILNE❗️Białaczka wyniszcza organizm młodej mamy. Ratujmy życie Moniki!
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja
Cel zbiórki: Leczenie i rehabilitacja
Aktualizacje
Ostatnia nadzieja❗️
Brakuje tak mało, bym miała pewność, że uda mi się w pełni przejść terapię ratującą życie...
Przed świętami stał się cud. Pomimo zarażenia wirusem RSV, który krytycznie osłabił mój organizm, blokując przy tym chemioterapię, lekarze zgodzili się, bym na te kilka dni wróciła do domu.

Zamiast leżeć samej przez święta w szpitalu, mogłam spędzić najważniejszy czas w roku z moimi najbliższymi, przytulić męża, przeczytać bajkę na dobranoc moim synkom. Po 7 tygodniach zobaczyłam moją rodzinę!
Teraz czekam na telefon ze szpitala kiedy mam się zgłosić na dalsze leczenie. Objawy wirusa ustępują, więc jest szansa, że już za chwilę lekarze ponownie wprowadzą chemię.
Mam nadzieję, że uda nam się dojść do celu, że niedługo ten koszmar się skończy!
Brakuje już tak niewiele... Pomożesz mi?
Dramat❗️Nagłe pogorszenie stanu Moniki!
Mam złe wieści. W ubiegłym tygodniu zdiagnozowano u mnie wirusa RSV... Męczy mnie okrutny kaszel i ból gardła, ale to dopiero początek tragicznych wiadomości!
Miałam mieć wdrożoną chemię tradycyjną – niestety wszystko zostało odroczone. Nie wiem na kiedy, nie wiem na jak długo...
Każdy kolejny dzień bez chemioterapii oddala mnie od przeszczepu. Jeśli leczenie zostanie wstrzymane, czeka mnie tylko śmierć.
Jestem zrozpaczona. Nie wiem jak długo jeszcze starczy mi sił. Potrzebuję pomocy! Chciałabym jeszcze choć raz zobaczyć moje dzieci...
To walka na śmierć i życie – pomożesz?
Monika❗️Dla moich dzieci muszę pokonać raka...
Kochani pomóżcie mi!
jestem w trakcie przyjmowania pierwszej dawki leku!
Niestety razem z wymarzonym ratunkiem dostałam wiadomość... "Będzie Pani potrzebowała terapii trzema opakowaniami leku" – oznacza to, że przede mną jeszcze długa droga do przeszczepu. Dużo dłuższa niż myślałam... A strach, że nie uda się uzbierać odpowiedniej kwoty, nie pozwala mi spać po nocach...

Moje wyniki powoli się normują. Najbliższe pobranie szpiku pozwoli ocenić, czy mój organizm jest gotowy do przeszczepu.
Fizycznie czuję się dobrze – psychicznie jestem w strzępach... Wizja spędzenia świąt w szpitalu niszczy mnie od środka. Tęsknię za dziećmi, za mężem... Już nie kryję cierpienia. Czasem po prostu nie mam siły!
Wiem, że Ksawery i Ignaś potrzebują mamy. To dla nich ocieram łzy i walczę dalej, ale nie wiem czy wystarczy mi sił. Proszę, pomóż mi wygrać!
Niech ten koszmar się już skończy...
Opis zbiórki
Nazywam się Monika, jestem żoną i mamą dwóch wspaniałych chłopców – 5-letniego Ksawerego i rocznego Ignasia. W maju zdiagnozowano u mnie ostrą białaczkę szpikową, chorobę, która bez pytania wyniszcza mnie, tym samym zabierając moim dzieciom mamę. Życie ze świadomością zbliżającego się końca jest gehenną. Nie mogę na to pozwolić!

Pamiętam, jak stałam na korytarzu, ściskając w dłoni kartkę, potwornie ciężką, bo z wyrokiem śmierci. Chwilę później zaczęło się leczenie. Najpierw chemoterapia, która nie przyniosła zakładanych rezultatów, a później leczenie, które wreszcie dało mi nadzieję. Czułam, że wygrywam! Że wreszcie będzie dobrze! Choroba była w remisji, rozpoczęła się procedura przygotowująca do przeszczepu szpiku, a ja odbudowywałam swoją kruchą nadzieję na życie. I kiedy było już tak blisko... Wyniki badań pokazały, że choroba wróciła.
Przeszczep został wstrzymany, a ja na nowo zaczęłam się bać. Diagnoza była drzazgą wbitą prosto w serce. W głowie pojawiały się najczarniejsze scenariusze, nie wiedziałam co robić.
Lekarze powiedzieli, że ratunkiem dla mnie jest leczenie nierefundowanym lekiem, którego koszt miesięczny wynosi 80 tysięcy złotych. To właśnie ten lek jest w stanie powstrzymać chorobę i przygotować mnie do tego najważniejszego elementu leczenia, na który czekam najbardziej, czyli do przeszczepu szpiku.

Wszystko, co tu piszę, wydaje się błahe, zbyt proste, zbyt lekkie. Wiem, że nikt nie zrozumie tego, co czuję. Ja sama nie zrozumiałabym, gdyby nie diagnoza... Bo jakich słów mam użyć? Czy się boję? Hamuję łzy, by nie rozpaść się na kawałki. Jednak w rzeczywistości umieram ze strachu!
Jeszcze niedawno kładłam moje dzieci do snu, całowałam w czoło i mówiłam, jak bardzo je kocham. Byliśmy niczym niewyróżniającą się rodziną. Żyliśmy zwyczajnie, cieszyliśmy się wspólnym czasem. Teraz, patrząc w sufit zimnej szpitalnej sali, tylko te wspomnienia są tym, co trzyma mnie przy życiu. Nie chcę już dłużej płakać z tęsknoty i bezsilności. Chcę żyć dla moich najbliższych!
Błagam o pomoc!
Monika

- Wpłata anonimowa10 zł
- Wpłata anonimowa45 zł
To tak dla wyrównania
- Wpłata anonimowa100 zł
- Wpłata anonimowa10 zł
- Wpłata anonimowa20 zł
- Wpłata anonimowa20 zł
Inga i Olgierd z rodzicami trzymają kciuki😍