Twoja przeglądarka jest nieaktualna i niektóre funkcje strony mogą nie działać prawidłowo.

Zalecamy aktualizację przeglądarki do najnowszej wersji.

W portalu siepomaga.pl wykorzystujemy pliki cookies oraz podobne technologie (własne oraz podmiotów trzecich) w celu, m.in. prawidłowego jego działania, analizy ruchu w portalu, dopasowania apeli o zbiórkach lub Fundacji do Twoich preferencji. Czytaj więcej Szczegółowe zasady wykorzystywania cookies i ich rodzaje opisaliśmy szczegółowo w naszej Polityce prywatności .

Możesz w każdej chwili określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w ustawieniach swojej przeglądarki internetowej.

Jeśli kontynuujesz korzystanie z portalu siepomaga.pl (np. przewijasz stronę portalu, zamykasz komunikat, klikasz na elementy na stronie znajdujące się poza komunikatem), bez zmiany ustawień swojej przeglądarki w zakresie prywatności, uznajemy to za Twoją zgodę na wykorzystywanie plików cookies i podobnych technologii przez nas i współpracujące z nami podmioty. Zgodę możesz cofnąć w dowolnym momencie poprzez zmianę ustawień swojej przeglądarki.

Bez tej operacji czeka mnie wózek! Kalectwo to wyrok dla samotnej matki...

Monika Wolszczak
Zbiórka zakończona
Cel zbiórki:

Endoprotezy stawów biodrowych - ostatnia szansa, żeby nadal chodzić!

Zgłaszający zbiórkę: Fundacja KAWAŁEK NIEBA
Monika Wolszczak, 47 lat
Kozienice , mazowieckie
Choroba zwyrodnieniowa stawów biodrowych
Rozpoczęcie: 5 Sierpnia 2019
Zakończenie: 5 Lutego 2020

Opis zbiórki

Z czasem jest coraz gorzej… Wcześniej bolał mnie każdy krok, a teraz ból sprawia nawet leżenie i siedzenie. Kiedy przeszywające rwanie budzi w środku nocy, a w dzień odbiera możliwość wykonywania podstawowych czynności, pozostaje poszukiwanie pomocy. By ból nie zniszczył wszystkiego, co budowałam przez lata. Bo najważniejsze jest dla mnie bycie dobrą mamą dla mojej córeczki...

W życiu nie spodziewałam się, że komplikacje, które pojawiły się, kiedy przychodziłam na świat, staną się moim przekleństwem po kilkudziesięciu latach. Podczas porodu lekarze pociągnęli za mocno wyrywając mi obie nogi ze stawów. Chcieli przyśpieszyć poród, oszczędzić mojej mamie cierpienia. Ciężko powiedzieć, to były zupełnie inne czasy. Teraz pewnie byłoby to nie do pomyślenia…. Miałam pół roku, kiedy przeprowadzono operację. Rekonstrukcja przebiegła pomyślnie. Byłam jeszcze małym dzieckiem, a na całe ciało założono gips. Właściwie, ograniczono możliwość ruchów do minimum. Mama nie miała wyboru, a w miasteczku nie było innych lekarzy, z którymi można skonsultować ciężki przypadek. 

Monika Wolszczak

Lata mijały, a moje koleje losu potoczyły się własnym torem. Moja droga życiowa wiodła przez korytarze szpitali i laboratoriów, ale było to determinowane wyborem zawodu: postanowiłam poświęcić życie innym potrzebującym pomocy i zostałam pielęgniarką. Całe dnie spędzałam w ruchu. Widziałam różne sytuacje, wspierałam lekarzy w różnych sytuacjach, zawsze w biegu, by zdążyć na czas. To pokazało mi, jak ważna w życiu każdego człowieka bywa minuta. Każda z nich może zmienić życie. 

Do niedawna życie było całkiem zwyczajne. Moja córka rosła zdrowo, a to było dla mnie największe szczęście. Aż do dnia, kiedy zaczęłam czuć ból. Początkowo lekki w okolicy biodra, później coraz mocniejszy, paraliżujący, przeszywający. Taki, który uniemożliwiał zrobienie kroku i powodował, że w oczach pojawiały się łzy… Praca stała się niemożliwa, a ja zostałam samotną matką. Postępująca choroba powoduje, że normalne życie staje się wyzwaniem. Mieszkamy na 4 piętrze, od wejścia do domu dzieli mnie kilkadziesiąt stopni. Kiedy nie mogę iść, wciągam się po poręczy. Wygląda to komicznie, ale to jedyny sposób na dotarcie do mieszkania. Ból spowodował, że chodziłam niewłaściwie, niszcząc przy tym kolejne stawy.

Lekarz powiedział jasno: konieczna jest operacja. W moim przypadku podobnie jak u pacjentów szpitala, z którymi pracowałam na co dzień, liczy się czas. Każdy dzień zwłoki to niebezpieczeństwo, że zmiany będą nieodwracalne, a mięśnie i stawy zupełnie się poddadzą. Jeśli operacja się nie odbędzie, czeka mnie wózek inwalidzki, a w mojej sytuacji to więzienie… Nie dam rady go wnosić i znosić na piętro. Nie uda mi się przejść na górę tak jak dotychczas. Co wtedy stanie się z moją córeczką?!

Najbardziej w tym wszystkim boję się o Victorię… Kiedy zabieram na spacer moją żywiołową 5-latkę, modlę się w myślach, by nie wybiegła na ulicę, by nie zdarzyło się nic nieoczekiwanego, wymagającego szybkiej reakcji. Bo mogę nie zdążyć na czas… A wtedy to ja stanę się przyczyną tragedii. Nie mogę na to pozwolić. Za wszelką cenę muszę ją chronić. Nie walczę o zdrowie tylko dla siebie, chce zapewnić córce to, co najlepsze. 

Lekarz nie pozostawił wątpliwości - operacja to jedyna szansa na sprawność.  Muszę się jej poddać, by wrócić do normalnego zakresu ruchów, do możliwości, bo zwyrodnienie niebawem całkowicie zniszczy mi życie. Byłam zapisana na operację w ramach NFZ, ale zostałam zdyskwalifikowana. Lekarze nie są w stanie mi pomóc dostępnymi powszechnie endoprotezami. Kiedy usłyszałam, jaką kwotę muszę mieć, by dostać pomoc od lekarzy, zaniemówiłam. Koszt operacji jest ogromny - dla samotnej matki to koszt zupełnie poza zasięgiem. Proszę, pomóż mi pewnie stanąć na nogi!

Czasem, przez dolegliwości związane z chorobą czuję się jak stary człowiek. Jak osoba, która wszystko ma już za sobą… Tak nie musi być. Potrzebuję tylko jednego: twojej pomocy! Moja córka musi mieć mamę, a ja wiem, że dla niej zrobię wszystko, by być dla niej sprawną jak najdłużej. Pomocy!

Ta zbiórka jest już zakończona. Wesprzyj innych Potrzebujących.

Obserwuj ważne zbiórki